Wyszków bez głowy

Wydarzenia

Wyszków bez głowy

14.06.2024
autor: Elżbieta Szczuka
Na wniosek burmistrza Piotra Płochockiego z tegorocznego budżetu Gminy Wyszków usunięto 90 tys. zł przeznaczonych na zakup i posadowienie w Wyszkowie kamiennej rzeźby plenerowej, tzw. głowy, wykonanej przez tworzącego na terenie naszej gminy rzeźbiarza Leona Gruzda. 
Na ostatniej sesji Rady Miejskiej radna Katarzyna Wysocka spytała, czy jest pomysł i plan, że to przedsięwzięcie wróci w kolejnym roku budżetowym. Odpowiedział jej burmistrz Piotr Wojciech Płochocki: - Z rzeźbą Leona Gruzda sytuacja wygląda tak, że mieliśmy na ten cel zarezerwowane w budżecie 90 tys. złotych, z czego tylko trochę ponad połowa to była cena samej rzeźby, a prawie drugie tyle to był jej transport i posadowienie.
Doprecyzuję. W rozmowach z poprzednimi władzami gminy rzeźbiarz zgodził się sprzedać rzeźbę za 60 tys. zł. Nie była to cena wygórowana, nie zmieniła się od 2 lat, bo tyle czasu trwały moje starania o umieszczenie przez radnych tej pozycji w budżecie. Na 30 tys. urząd wycenił koszt transportu i posadowienia rzeźby - to cena szacunkowa.
- Przychodząc tutaj i odbywając pierwszą naradę inwestycyjną z urzędnikami, zadałem pytanie, czy mamy jakiś pomysł na to, gdzie ona ma dokładnie stanąć i kto jest inicjatorem tego pomysłu, jakie mamy poparcie, jeśli chodzi o urzędników. I urzędnicy stwierdzili, że generalnie to owszem, są zapisane takie pieniądze, ale nie ma nawet dokładnie miejsca, w którym ona miałaby stanąć - na sesji powiedział burmistrz Płochocki.
Zdziwiłam się słysząc, że burmistrz nie wie, kto jest inicjatorem tego pomysłu. Przecież przed kilkoma miesiącami komentował artykuł dotyczący tego tematu, w którym było wyraźnie napisane, kto jest inicjatorem postawienia tej rzeźby w Wyszkowie. Może zapomniał. Ale dlaczego pytał o poparcie dla sprawy urzędników, a nie np. radnych z ubiegłej kadencji, np. Bogdana Osika czy Adama Szczerbę? Co do lokalizacji rzeźby - było kilka propozycji; rada postanowiła tę decyzję zostawić następcom. 
- Więc ja sobie stwierdziłem prosty fakt. Jeżeli mamy prawie połowę pieniędzy wydać na sam transport i posadowienie rzeźby, której nawet nie mamy gdzie posadowić, bo po prostu gdzieś jest taka idea, to uważam, że powinniśmy najpierw przeprocedować miejsce, w którym docelowo ustawimy rzeźbę, jeśli to ma tyle kosztować, i to wymaga czasu. Nie musimy tej rzeźby mieć już w tym roku - uważa Piotr Płochocki. - Zresztą, jak napisałem, cenię twórczość pana Leona Gruzda i uważam, że tego typu rzeźby są cenne. Natomiast nie ma też co ukrywać, że informacje o tej rzeźbie i zarezerwowanie takiej sumy pieniędzy w budżecie spotkało się w dużej mierze z nieprzychylnym nastawieniem społecznym i wysnułem z tego prosty wniosek, że jednak twórczość pana Leona Gruzda nie jest tak dobrze znana, nie ma społecznego wyobrażenia i świadomości o tym, ile kosztują jego rzeźby, czy kwota ok. 50 tysięcy za tę rzeźbę to jest dużo, czy mało. 
Na wartość artystyczną dzieła wpływa wiele czynników. Dużo zależy od osobistego wyczucia, obcowania ze sztuką, odwiedzania wystaw, znajomości historii sztuki. A także emocje, jakie wywołuje u odbiorcy. Na cenę ma też wpływ rozmiar dzieła, materiał, z jakiego został wykonany. Co do kosztu. Czy decyzja o wydaniu, tuż po objęciu urzędu, ok. 50 tys. zł na remont (wcześniej nieplanowany) gabinetów burmistrza i jego zastępcy oraz wymianę mebli, spotkała się z przychylnym nastawieniem społecznym? Czy koszt prawie trzymetrowej rzeźby, nad którą artysta pracował kilkanaście miesięcy, wynoszący trochę więcej niż trzy pensje obecnego burmistrza, to jest dużo czy mało? Nie wspomnę o koszcie kamienia i jego transporcie. Pamiętajmy też, że w Polsce ceny dzieł sztuki rosną z roku na rok.
Stąd też stwierdziłem, że zasadnym jest, żeby ten punkt budżetu przenieść na inne lata, a dać sobie czas na stworzenie gremium doradczego ds. przestrzeni miejskiej, które w ramach konsultacji społecznych opracuje takie miejsce, gdzie będzie można usytuować rzeźbę - kontynuował Piotr Płochocki. - To raz. A dwa, dać sobie czas na popularyzację twórczości pana Leona Gruzda, żeby nasi mieszkańcy mieli świadomość, że ta rzeźba jest tyle warta, albo nie jest tyle warta. Po prostu. I uważam, że powinniśmy zrobić taki background, żeby nie budziła ona kontrowersji społecznych. Bo to jest dzieło sztuki różnie oceniane. Natomiast nie chciałbym, żeby było ono stawiane w ramach niechęci, niezadowolenia społecznego, tak jak był stawiany napis WYSZKÓW. Nie chciałbym, żebyśmy robili pewne rzeczy wbrew mieszkańcom. Uważam, że to mogłoby zaszkodzić jakby odbiorowi twórczości artysty. Stąd uważam, że warto poczekać i stworzyć bardziej sprzyjające warunki tej lokalizacji.
Naprawdę nie dałoby się w czasie 2-3 miesięcy ustalić miejsca posadowienia tej rzeźby w Wyszkowie? Czy to tak ważny powód, że trzeba było zakup rzeźby usunąć z budżetu? Jakie to warunki mają sprzyjać lokalizacji tej rzeźby? Sądzę, że gdyby ta rzeźba stanęła w Wyszkowie, łatwiej byłoby popularyzować twórczość artysty (do tej pory nie został poinformowany, że Gmina Wyszków zrezygnowała z zakupu jego pracy).
Wydaje mi się, że napis WYSZKÓW na pl. Miejskim został zaakceptowany przez większość wyszkowian, traktowany jest jako normalność.
Na sesji burmistrz nie wspomniał, że ma pomysł na inną rzeźbę – mniej trwałą, wykonaną z metalu – czyli tzw. żurawie. Ta metaloplastyka ma ok. 50 lat i dopiero niedawno, kiedy została uratowana przed oddaniem jej na złom, zaczęła wzbudzać zainteresowanie pewnej grupy osób. Na facebookowym profilu Piotr Płochocki – Burmistrz Wyszkowa napisał w połowie maja: „Jednocześnie zapewniam, że nie zapominamy o sztuce w naszej przestrzeni miejskiej, dlatego po odpowiedniej konserwacji i wskazaniu miejsca, wyłonionego w konsultacjach społecznych, powrócą do nas nasze historyczne żurawie”.
Na koniec przypomnę facebookowy wpis Piotra Płochockiego sprzed kilku miesięcy. Dziś, po zmianie władzy, nadal jest aktualny.
Ta rzeźba w odpowiednim kontekście przestrzennym i społecznym miałaby szansę dobrze się wpisać w otoczenie, ale obecny UM [Urząd Miejski- ES] nie potrafi tego zrobić i swoimi nieudacznymi decyzjami kompromituje, i pomysł, i artystę, i dzieło, i małą architekturę. A co do kosztów, to dopóki tak trywialne w gruncie rzeczy kwestie, jak posadowienie rzeźby-kamienia (nie dwudziestometrowej spiżowej figury), będą w naszej głowie urastać do rangi wyzwania wartego wielkich pieniędzy, dopóty finansowo i mentalnie projekty większe będą nas przerażać.
 
Nina Wiśniewska -ados
Komentuj, logując się przez Facebooka, Google+, Twittera, Disqus LUB pisz jako gość