Mazowsze - zdolne dzieciaki
Burmistrz w ogniu pytań i krytyki za Bug Nature Festival

Wydarzenia

Burmistrz w ogniu pytań i krytyki za Bug Nature Festival

03.09.2025
autor: Sylwia Bardyszewska, fot. Organizatorzy
Nie tylko o tym, czy Bug Nature Festival powinien być biletowany, ale szerzej – czy w ogóle powinien się w odbywać w dotychczasowej formule, radni miejscy dyskutowali z burmistrzem i jego zastępczynią na ostatniej sesji rady miejskiej. O ile kwestia organizacji imprezy pozostaje otwarta, o tyle w kwestii biletowania radni jednoznacznie decyzji burmistrza nie poparli. - Według mnie, była to jedna z najgorszych decyzji, jeśli chodzi o ten festiwal. Jedyna duża impreza, o takiej skali dostępna dla ogółu mieszkańców, została z automatu zlimitowana do osób, które na takie festiwale jeżdżą – uważa przewodniczący rady Adam Szczerba.
 
Autorska impreza państwa burmistrzów
Jak już informowaliśmy na łamach „Nowego Wyszkowiaka”, festiwal kosztował 800 tys. zł, z czego 650 tys. zł pochodziło z budżetu gminy, 150 tys. zł – ze sprzedaży biletów.

CZYTAJ WIĘCEJ: Podsumowanie Bug Nature Festival: finansowe i społeczne
 
Zdaniem Waldemara Karłowicza tak duże przedsięwzięcie powinno znajdować się w budżecie gminy jako oddzielne zadanie. - Żebyśmy nie rozmawiali o tym po fakcie, tylko przed faktem - argumentował. - Tegoroczny BNF to autorska impreza państwa burmistrzów. Jak czytamy z artykułu, odbędzie się też w przyszłym roku. Ja na tym festiwalu nie byłem, dlatego będę opierał się tylko na liczbach. Wg mnie ten festiwal nie chwycił. Nie ma takiej frekwencji, żeby to ciągnąć w takich budżetach. Kontynuacji formuły BNF, która była w tym roku, będę przeciwny. 650 tys. zł to wg mnie za duża „dokładka”. Jeśli mamy takie świetny produkt, to niech przychodzi firma komercyjna. Dajmy teren, zapłaćmy za scenę, czyli dołóżymy 150 tys. zł i niech oni to robią.
Zdaniem radnego frekwencja jest co roku porównywalna. - Dosypujemy środków, a nie przybywa ludzi – skomentował.
Łączny koszt dla gminy na dzień sesji (29 sierpnia, WOK nie miał jeszcze wszystkich faktur) to 656.856,49 zł, po odliczeniu wpływów za bilety. Wpływy z biletów – 151.409 zł.
- Co się składa na tę kwotę? To honoraria artystów, obsługa techniczna, obsługa sceny, ochrona, bramki, zaplecze sceny, imprezy towarzyszące w większości otwarte dla wszystkich; odbywały się na plaży, w miasteczku festiwalowym lub obok niego – wyliczał dyr. WOK Wiktor Czajkowski.
- Nie powiedzieliśmy w tym wywiadzie, że festiwal na 100% się odbędzie, tylko że byśmy chcieli, żeby się odbył – do rozmowy, która ukazała się na łamach „Nowego Wyszkowiaka” nawiązała zastępczyni burmistrza Alicja Staszkiewicz. - Trzeba szerzej zapytać o to mieszkańców, dając im realne alternatywy. Gdyby festiwal był kontynuowany w dotychczasowej formule, bezpłatnej, to i tak kosztowałby dużo więcej niż w zeszłym roku. Raz, że ceny bardzo wzrosły, dwa że były oczekiwania gwiazd festiwalowych. Skoro wiemy, że chcemy kontynuować festiwal na profesjonalnym poziomie, to on będzie tyle kosztować. Alternatywą nie jest płatny – bezpłatny, tylko czy w ogóle będzie, czy nie będzie. Albo jest festiwal dobrze zabezpieczony, organizowany jako impreza masowa, na oczekiwanym przez mieszkańców poziomie, także jeśli chodzi o wykonawców, albo go po prostu nie ma. Zorganizujemy festyn. Trzeba głos oddać mieszkańcom. Pomyślimy nad formułą zapytania mieszkańców, przedstawiając realne alternatywy.
 
Założyliśmy droższy garnitur niż do tej pory mieliśmy
Burmistrz Piotr Płochocki nawiązał do dawnych Dni Wyszkowa, koncertów i festów na stadionie: - Dziś praktyka w branży się zmieniła. Będąc tego świadomi, musieliśmy odpowiedzieć na pytanie: czy chcemy, żeby w Wyszkowie gościli artyści popularni, którzy się cenią, mają wysokie wymagania, czy stwierdzamy instytucjonalnie, że nie stać nas na nich, więc nawet nie próbujemy. Odpowiedź w tym roku brzmiała tak: jeśli mamy ten festiwal kontynuować, to musimy mu nadać nową formułę. On dotychczas stał w rozkroku pomiędzy starym festynem, a próbą stworzenia czegoś nowego. Koszty nadal były relatywnie wysokie.
- Miałem świadomość, że to będzie dla wyszkowian trudna decyzja w odbiorze – przyznał burmistrz. - Do tej pory praktycznie nie mieliśmy biletowanych koncertów plenerowych. Wiedziałem, że spotka się to z wielkimi kontrowersjami, że ludzie będą musieli to przepracować, oswoić jako nową formułę. Wolałem, żeby to się odbyło wcześniej niż później, żebyśmy się pogodzili, że tak dzisiejszy świat wygląda. Chcemy, żeby w naszym zasięgu byli artyści z pewnego poziomu, to musimy pójść na pewne ustępstwa. Czy to jest podwójne finansowanie? Pewnie w jakiś sposób jest. 
- Warto na to wydarzenie spojrzeć z perspektywy kogoś, kto był – kontynuował Piotr Płochocki. - Ja, niestety, żadnego z państwa nie spotkałem. Stanowczo za wcześnie, żeby decydować o tym, czy być tak pewnym, jak jest pan radny, nie będąc na festiwalu, że on w takiej formule nie może istnieć. Pewnie można byłoby zabiegać, żeby na tym festiwalu było więcej wyszkowian. Ludzie przyjechali z różnych rejonów Polski. Nie mieliśmy lepszej promocyjnej imprezy. Może da się zastosować rabaty dla mieszkańców gminy Wyszków, bo chcemy, żeby tu przychodzili. Jednak do tej pory publiczność była mocno przypadkowa.
Burmistrz mówił, że znani artyści nie chcą grać na imprezach niebiletowanych i że duże koszty wiążą się z zabezpieczeniem imprezy masowej: - To już nie było 15 emerytów za kilkanaście czy kilkadziesiąt tysięcy złotych. Kwota była dużo wyższa, ale mieliśmy 50 paru ochroniarzy z profesjonalnej firmy. Mieliśmy scenę, której do tej pory w Wyszkowie nie było. Założyliśmy droższy garnitur niż do tej pory mieliśmy i on się nam sprawdził. Pytanie, czy tak naprawdę tego chcemy. Nie przesądzam formuły co do wszystkich składowych. Jestem pewien, że jeśli chcemy mieć tego rodzaju gwiazdy, artystów, to inna forma niż biletowanie, nie wchodzi w rachubę. Tacy artyści kosztują między 60-70 tys. zł.
- Decyzja była ze wszech miar przemyślana, festiwal był dobrze zorganizowany. Ruch, który wykonaliśmy, był ruchem odpowiednim. To nie znaczy, że to ruch na lata. Możemy rozmawiać o sponsorach, rabatach. Natomiast rozmawianie, czy festiwal ma być czy nie w oparciu o liczby, jest pewną niesprawiedliwością – uważa Piotr Płochocki.
 
Ten test nie wypadł dobrze
Zdaniem przewodniczącego rady Adama Szczerby podstawowym tematem dyskusji jest decyzja burmistrza o biletowaniu BNF: - Gdyby nie to, to byśmy się zastanawiali, czy festiwal się udał, czy lineup był dobry, czy koszty były takie a nie inne. W momencie, gdy pan podjął decyzję, żeby biletować festiwal, to, według mnie, była to jedna z najgorszych decyzji, jeśli chodzi o ten festiwal. Jedyna duża impreza, o takiej skali dostępna dla ogółu mieszkańców, została z automatu zlimitowana do osób, które na takie festiwale jeżdżą. 
Adam Szczerba, który na festiwalu nie był, przyznał, że cena biletu, jak na takie wydarzenie nie była wygórowana. – Natomiast gmina dokłada duże pieniądze. Gdyby wyłożyła je na imprezę otwartą dla wszystkich mieszkańców, to byśmy zastanawiali się: warto czy nie – uważa. - Za duży koszt imprezy, z której skorzystała niewielka liczba mieszkańców. Ten test nie wypadł dobrze, bo 1400 osób to nie jest skala nawet porównywalna z tym, co było w zeszłych latach. Nie może być tak, że w przyszłym roku bilety dla mieszkańców gminy będą tańsze, a dla innych droższe. Nie ma dobrej formuły, żeby zbiletować taki festiwal.
- Zastanawiam się, w czym ta edycja BNF była udana? Wydaliśmy mnóstwo pieniędzy. W skali budżetu promocji pewnie więcej niż 50% - do dyskusji włączył się Paweł Zawadzki. - Przeglądając media społecznościowe, rzadko można było spotkać pozytywny komentarz. W mojej opinii mieszkańcy już zagłosowali pieniędzmi, swoimi osobami, których nie było w parku.
Dopytywał o ceny biletów. - Cena biletów się zmieniała. Czym bliżej imprezy, tym bilety były droższe. Przyjmujemy, że bilet kosztował na jeden dzień ok. 170 zł, na 2 dni ok 250 zł. Karnet liczony jest jako 2 bilety, bo to są 2 osobne wejścia. Nie liczymy żadnych zaproszeń, wejściówek – odpowiedział Wiktor Czajkowski. - 151.409 zł - to jest kwota, która wpłynęła na konto WOK. Jest jeszcze kwota, którą pozyskał serwis, który sprzedawał te bilety. Kilka złotych z każdego biletu pozostaje w tym serwisie.
- Istnieje pewien pułap ignorancji. Nie był pan na tym festiwalu. Jak pan nie był, to nie można przesądzać, czy on był udany, czy nieudany – do radnego Zawadzkiego zwrócił się burmistrz. - Nie wiem, dlaczego pan stawia tezę, że wyszkowianie zagłosowali nogami, że nie poszli. Poszło tyle osób, ile było zainteresowanych. Owszem, była dobra aura – rzecz niezależna od nas. Świetnie zafunkcjonowała scena, nagłośnienie, światła, artyści, strefa gastro. Oczywiście, są pewne rzeczy do poprawy, jak afterparty. Pozostańmy przy stwierdzeniu, które, moim zdaniem, oddaje sprawiedliwość sprawie, że ci, którzy byli, są zadowoleni, co daje jasną przesłankę do tego, że festiwal był udany pod względem organizacyjnym. Ale kontrowersje wzbudza decyzja o biletowaniu. Możemy szerokim gestem zorganizować w przyszłym roku festiwal niebiletowany. Miejmy z tyłu głowy, że duża część artystów poważanych po prostu nie przyjedzie, bo nie gra niebiletowanych koncertów. Chcąc zorganizować imprezę masową w inny sposób niż zorganizowaliśmy, wcale nie musi to być tańsze. Jeśli mielibyśmy cały festiwal oddać w ręce prywatne i miałoby to działać na zasadzie komercyjnej, to ok. Tylko kosztowałby nie 170, 200 zł, tylko 600 zł.
Paweł Zawadzki przyznał, że pierwszego dnia BNF ok. godz. 19 spacerował po dostępnej części parku. - Szału nie było – skomentował.
Dzieląc 650 tys. zł na 1400 sprzedanych biletów, obliczył, że gmina dołożyła 460 zł do każdego, kto kupił bilet. - Czy nas stać na to, żeby finansować mieszkańcom Wyszkowa, to jeszcze pół biedy, ale pewnie z połowa była spoza Wyszkowa, coś takiego? Według mojej opinii nie – przekonywał.
Bogdan Osik na poprzednich festiwalach bywał: - Uważam, że były dobre koncerty. Nie byłem na tym koncercie, ale przez 2 dni tam spacerowałem. Tam była garstka ludzi, wyszkowianie to zlali. Tak było.
Radny dopytywał o rozdane bezpłatne wejściówki. - Wolontariuszy było kilku plus Młodzieżowa Rada Miejska - oni otrzymali bezpłatne zaproszenia. Były organizowane konkursy, gdzie można było bilety w ramach promocji wygrać.
Łącznie tych wejściówek było 200 – poinformował Wiktor Czajkowski. Otrzymali je wolontariusze, współpracownicy, podmioty, które wspierały festiwal na zasadzie barteru, Młodzieżowa Orkiestra Dęta, Bug Wyszków.
Lidia Błachnio na festiwalu nie była, ale rozmawiała z uczestnikami. - Mówili, że festiwal zaspokoił ich potrzeby – przyznała. Ona sama jednak samemu wydarzeniu od początku była przeciwna: - Byłam na dwóch poprzednich edycjach i nie zaspokajały moich potrzeb. Mieszkańców mamy wielu, są różni.
- W listopadzie lub październiku zastępca burmistrza była u nas na komisji i rozmawialiśmy o wysokiej cenie BNF. Pani burmistrz przekonywała, że to wielce potrzebne wydarzenie, które Wyszków rozsławi. Pan burmistrz używa określeń: chcemy. Kto chcemy? – pytała.
Do innego sformułowania Piotra Płochockiego nawiązał Waldemar Karłowicz: - Pan burmistrz użył sformułowania, że o gustach się nie dyskutuje, gusta się kształtuje. Czy my za bardzo gustów naszych mieszkańców nie chcemy kształtować? Może oni jednak oczekują czegoś innego. Może mieszkańcy oczekują bardziej festynu niż wysokiej kultury?
- Powiedziałem, żeby nie tylko schlebiać gustom, albo że każdy samorząd powinien mieć ambicje kształtowania gustów – odpowiedział burmistrz. - Jasnym jest dla mnie, że gdybyśmy zapytali mieszkańców, kogo chcecie, to wybraliby superpopularną gwiazdę pop, disco polo, hip hopu. Czy wtedy kształtujemy gusty? Myśląc o kolejnej edycji, myśleliśmy, żeby zmienić trochę repertuar, trochę zróżnicować gatunki muzyczne. Żeby było coś dla maksymalnej liczby zainteresowanych. Powrót do półfestynu nie jest dla nikogo ani atrakcyjny, ani opłacalny.
 
Otrzymał pan od mieszkańców żółtą kartkę
Paweł Turek też w tym roku na BNF nie był, ale był w ubiegłym roku. - Nie musiałem być na wszystkich wykonawcach. Godzinę posłuchałem, pojechałem do domu. Tak robiło bardzo dużo osób. Dlatego nie można porównywać, że było tyle samo osób, co w zeszłym roku, bo było 2-3 razy więcej. Impreza z roku na rok się rozkręcała. To się przyjęło. Wróćmy do niebiletowanej imprezy – apelował.
W kwestii frekwencji zdania były podzielone, jak w kwestii biletów. - Nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że w piku koncertów pierwszego dnia było mniej osób pod sceną niż w latach poprzednich. W drugim dniu tak – uważa Alicja Staszkiewicz. 
- To był festiwal dla elity, dla osób, które było stać na kupno biletów, bo one nie były tanie – uważa Radosław Biernacki. - Mieszkańcy nie byli nie tylko dlatego, że ich nie było na to stać. Byli zbulwersowani. Mieszkańcy Wyszkowa, jako podatnicy tej gminy, muszą dodatkowo kupić bilet na imprezę, która była współfinansowana w większości ze środków publicznych. To jest niedopuszczalne. Śmiem twierdzić, że otrzymał pan od mieszkańców żółtą kartkę. My też jesteśmy głosem mieszkańców, a mieszkańców pan powinien słuchać, a nie tylko, że pan uważa bądź, że pierwszą zastępcę burmistrza pan przekonał. Nie jest najważniejsze, że widownia, która była na festiwalu, była świadoma. Najważniejsze jest to, żeby aktywizować mieszkańców. Nawet jak nie interesują się danym artystą, a mają imprezę niebiletowaną, to część by przyszła z samego zainteresowania.
- Zostaliśmy wybrani jako przedstawiciele mieszkańców. Dlaczego z nami nie porozmawiano wcześniej w ten sposób? Po prostu nie ma komunikacji. I to jest zarzut do burmistrzów – dodał Adam Wrzosek.
- Może nie chodzi o to, ile ten festiwal kosztował, czy rozpromował Wyszków, kto wystąpił, czy był we właściwym miejscu. Może chodzi o to, że państwo nie zostali zapytani o zdanie – odpowiedział burmistrz. - Jeśli o to chodzi, to faktycznie wrzućmy festiwal do budżetu, przedyskutujmy, jak to ma wyglądać i będzie pewna ogólna akceptacja dla tego pomysłu. Przejawia się w każdej państwa wypowiedzi ukryty żal, że nie zostaliście zapytani o zdanie. Taką wybraliśmy formułę, bo ona tak wyglądała do tej pory. Wrzucimy do budżetu i odbędziemy pewną dyskusję. A może dojdziemy do wniosku, że ta formuła jest nie dla nas. Ja tak nie uważam, ale być może tak będzie.
- Myślę, że ta dyskusja mogłaby się zakończyć, gdyby pan przyznał, że kulturalnie wszystko się udało, ale finansowo to klapa – do burmistrza zwróciła się Katarzyna Wysocka. - Myślę, że ten festiwal od początku był źle skalkulowany. Nie może się zamknąć mniejszą stratą festiwal, na który bilet kosztuje 170 zł. Jeśli chcemy kontynuować, to trzeba urealnić cenę biletów. Jeśli chcemy, żeby to była impreza otwarta dla mieszkańców, to musimy dopłacić i zrobić ją w innej formule.
WOK Hutnik - Aga Zaryan - Koncert
Komentuj, logując się przez Facebooka, Google+, Twittera, Disqus LUB pisz jako gość
Gdzie emeryci żyją najlepiej? Ranking krajów z najwyższymi świadczeniami emerytalnymi

Gdzie emeryci żyją najlepiej? Ranking krajów z najwyższymi świadczeniami emerytalnymi

Rosnąca długość życia i zmieniające się demograficzne wyzwania zmuszają systemy emerytalne na całym świecie do ciągłego dostosowywania się. Według Global Pension Index (opracowanego przez Mercer CFA Institute), który ocenia systemy emerytalne pod kątem adekwatności, trwałości i uczciwości, wyróżniają się kraje z wysokimi dochodami dla seniorów. Oto ranking państw, w których seniorzy otrzymują jedne z najwyższych średnich emerytur miesięcznie — wraz z przykładami kwot.
zobacz więcej
Powrót do szkoły i pracy po wakacjach - jak poradzić sobie z końcem lata?

Powrót do szkoły i pracy po wakacjach - jak poradzić sobie z końcem lata?

Ostatnie tygodnie w Wyszkowie pokazały, że powrót do codzienności po wakacjach nie zawsze jest łatwy. Nawałnice, które przeszły przez miasto i okolice, spowodowały zalania, uszkodzenia domów i kilkadziesiąt interwencji straży pożarnej. Do tego pożar w bazie przeładunkowej odpadów oraz trudne wiadomości z regionu spotęgowały poczucie stresu i niepokoju. Nic dziwnego, że wiele osób czuje zmęczenie i przygnębienie, gdy trzeba wrócić do szkoły i pracy. Jak radzić sobie w takich realiach i odzyskać równowagę psychiczną?
zobacz więcej
Spowodował dwie kolizje. Podczas jazdy zasłaniał sobie oczy dłońmi…

Spowodował dwie kolizje. Podczas jazdy zasłaniał sobie oczy dłońmi…

35-letni kierowca bez prawa jazdy spowodował dwie kolizje, po czym znieważył interweniujących policjantów i próbował ich przekupić. Według poszkodowanego, podczas jazdy mężczyzna zasłaniał sobie oczy dłońmi. Był trzeźwy, ale ze względu na dziwne zachowanie pobrano mu krew do badań na obecność narkotyków. Te policjanci znaleźli zresztą w jego miejscu zamieszkania.
zobacz więcej
Jechał pod prąd. W samochodzie miał broń, w organizmie promile

Jechał pod prąd. W samochodzie miał broń, w organizmie promile

Policja zatrzymała 37-latka, który jechał pod prąd trasą S8. Mężczyzna miał w organizmie 3 promile, a w samochodzie przewoził broń i amunicję. Udało się go zatrzymać dzięki reakcji świadka.
zobacz więcej
Zitcom