PIŁKA NOŻNA: "Wykartkowany" Bug ze skandalem w tle

Sport

PIŁKA NOŻNA: "Wykartkowany" Bug ze skandalem w tle

30.04.2025
autor: M
Jeśli Bug Wyszków ma zagrać z Narwią Ostrołęka, o nadmiar emocji możemy być spokojni. Niestety, w minioną sobotę dużo więcej było tych negatywnych, które nie miały nic wspólnego ze zdrową, sportową rywalizacją na murawie.

Z historii najnowszej wspomnieć wystarczy mecz w Wyszkowie przed 9 laty, kiedy Bug przegrywał 0:2, ale zdołał wygrać 3:2. Później wygraną Narwi 2:1 po golu zdobytym po rzucie sędziowskim, kiedy wcześniej wyszkowianie wybili piłkę. Wreszcie w rundzie jesiennej ostrołęczanie przegrywali już 0:2, by doprowadzić do remisu 2:2, ale ostatecznie ulec 2:4. Jeśli ktoś przed sobotnim meczem myślał, że więcej w jednym spotkaniu nie może się wydarzyć, był w dużym błędzie. Tego, co wydarzyło się w Ostrołęce, chyba nikt nie był w stanie przewidzieć.
Niemal cała pierwsza połowa toczyła się w niewinnej atmosferze. Można by nawet rzec, że tempo i emocje sportowe były po prostu senne. 45 minut było wyrównane, bez większych emocji, ale to miejscowi, po błędzie naszej obrony, znaleźli drogę do bramki. Wcześniej jednak ostrzeżenie nadeszło w 14. minucie. Alan Balcer nie trafił w piłkę, napastnik Narwi znalazł się sam przed Jakubem Imiołkiem, ale nasz bramkarz wyszedł z tej sytuacji obronną ręką. Dziesięć minut później Illiya Zaporoshchenko, wydawało się, że dośrodkował dokładnie na głowę Damiana Gałązki, ale nasz atakujący trafił tylko w boczną siatkę. Chwilę później strata wyszkowian w polu karnym kończy się drugim groźnym strzałem, który zmusił Imiołka do wysiłku. Niedługo potem Gałązka znów mógł mieć dobrą okazję, ale zmierzającego, aby być w sytuacji sam na sam, gracza Bugu skutecznym wyjściem uprzedził bramkarz. W 37. minucie defensywa Bugu po raz kolejny zachowała się niefrasobliwie. Tym razem Bartosz Ciach wybił piłkę tuż przed pole karne, pod nogi rywala. Ten „kropnął” z 16 metrów, piłkę zdołał odbić Imiołek, ale, leżąc, nie miał już szans sięgnąć dobitki.
To nie był koniec emocji. Już po tym, kiedy arbiter pokazał, że w pierwszej części piłkarze zagrają jeszcze tylko 60 sekund, po pojedynku powietrznym jeden z ostrołęczan „padł” w kole środkowym. Sędzia bez wahania pokazał czerwoną kartę Hlebowi Zaporoshchence. Momentalnie na boisku rozpoczęła się awantura, której na tym poziomie rozgrywkowym zapewne nawet najstarsi kibice nie pamiętają. Do arbitra momentalnie doskoczył brat Hleba, który oprócz zapewne mało parlamentarnych słów szarpnął go za ramię. To nie mogło skończyć się inaczej i po chwili drugi nasz gracz, jak najbardziej słusznie, wyleciał z boiska z czerwoną kartką na koncie. To jednak nie koniec. Nie minęło kilkanaście sekund i ponownie w dłoni Jakuba Lewandowskiego zobaczyliśmy czerwony kartonik. Długo nie było wiadomo, kto go obejrzał. Dopiero kiedy Wojciech Wocial zaczął zmierzać w kierunku szatni, stało się jasne, jak bardzo zdziesiątkowany został skład Bugu. Na domiar złego z ławki rezerwowych usunięty został trener bramkarzy Bugu, Piotr Michalik.
Winą za to ogromne zamieszanie nie można jednak obarczać tylko przyjezdnych. Kto wie, czy nie największym skandalem i wręcz bandyckim wybrykiem w sobotnie popołudnie było wtargnięcie dwóch kibiców Narwi. Niestety, nie skończyło się tylko na wejściu na murawę. Pierwszy z nich, najbardziej krewki, dopadł do naszego zawodnika i przewrócił go na ziemię. Zamieszanie trwało dobrych kilka minut, a po jego zakończeniu sędzia wznowił grę na dosłownie jedną akcję i po kilkudziesięciu sekundach zaprosił piłkarzy do szatni.
Biorąc pod uwagę, że rezerwowi Bugu nie tylko nie zostali, aby rozgrzewać się, ale z ławki gości zabrali cały sprzęt i pozostawili ją pustą, nasuwało się pytanie, czy Bug w ogóle wyjdzie na drugą odsłonę, czy też w ramach protestu przeciwko atakowi kibica nie będzie chciał kontynuować zawodów. Podstawy do tego nie dają jednak przepisy. W ich myśl bowiem dopiero po drugim wtargnięciu fanów na boisko arbiter może, ale też nie musi przerywać meczu. Oczywiście jeśli po pierwszym incydencie nie dojdzie do jakichś skrajności, np. uszkodzenia ciała, podpaleń, czy używania niebezpiecznych narzędzi. Idea przyświecająca takim przypadkom jest bowiem taka, żeby zrobić wszystko, aby spotkania zostało dokończone.
Dopiero po ponad 5 minutach z szatni wyłonili się na rozgrzewkę Łukasz Pastewka i Robert Nogaj. Dopiero wtedy stało się jasne, że mecz będzie kontynuowany. Grającemu w ośmiu Bugowi pozostało tylko bronić się przed kompromitującym wynikiem i trzeba przyznać, że do mniej więcej 80. minuty wychodziło to przyjezdnym bardzo dobrze. Gospodarze oczywiście atakowali, ale robili to bardzo nieporadnie, a Imiołek nie miał większych problemów z większością strzałów. Niestety, w 72. minucie kolejny z wyszkowian zupełnie stracił głowę. Tym razem Nikodem de Sousa najpierw odkopnął piłkę, za co został napomniany, a po chwili zwrócił się niesportowo do sędziego asystenta, za co od razu obejrzał drugą żółtą kartkę. Szybko za kolejną pyskówkę z sędzią dołączył do niego asystent Łukasza Choderskiego, Michał Gałązka. Chwilę później grający bardzo dzielnie i wręcz heroicznie goście stracili „w końcu” drugą bramkę. Po dobitce na listę strzelców wpisał się grający w Narwi Wenezuelczyk. W 89. minucie przyjezdni wywalczyli trzeci już po przerwie rzut rożny. Po dośrodkowaniu Krzysztof Maciak był bardzo bliski pokonania głową bramkarza. Tak się jednak nie stało, Narew przejęła piłkę, wyszła z kontrą trzech na jednego, co musiało zakończyć się golem. W doliczonym czasie gry Aziz Sotivoldiev sfaulował na linii pola karnego rywala i po chwili wynik meczu został ustalony strzałem z jedenastu metrów.
Sobotni mecz obfitował w bardzo dużo, niestety, w większości negatywnych emocji. A szkoda, bo nic na to nie wskazywało. Do momentu pierwszej czerwonej kartki zarówno na boisku, jak i na trybunach niemalże wiało nudą, co było nie do pomyślenia, biorąc pod uwagę specyfikę pojedynków ostrołęcko-wyszkowskich.
Natomiast jeśli chodzi o to, co wydarzyło się w doliczonym czasie pierwszej odsłony, trzeba przyznać, że wyszkowianie są przede wszystkim winni sami sobie. Zaczęło się od zupełnie bezsensownego faulu Hleba, który jak było widać w materiałach wideo, rzeczywiście uderzył rywala bez piłki i dał sędziemu pretekst do wyrzucenia go z boiska. Zwłaszcza, że arbiter stał bardzo blisko tej sytuacji. Również bezmyślnie, a wręcz skandalicznie zachował się jego brat. O ile miał prawo porozmawiać z sędzią, nawet zarzucić mu podjęcie złej decyzji, to absolutnie niedopuszczalne i godne potępienia jest naruszenie nietykalności cielesnej. Takie zachowanie w każdej dyscyplinie trzeba piętnować i liczyć, że spotka się z adekwatną karą. W tym kontekście wydaje się, że dla Illiy może to być już koniec sezonu. Trudno również zrozumieć zachowanie Wociala. Weteran mazowieckich boisk, który zjadł zęby na piłkarskich boiskach, powinien raczej odciągać młodszych kolegów od zamieszania i swoim doświadczeniem, autorytetem i rozpoznawalnością próbować podjąć dyskusję z sędzią. Abstrahujemy już od tego, że gra w „10” przez całą połowę to nie koniec meczu, takie historie zdarzają się bardzo często i biorąc pod uwagę, że mecz przed przerwą był bardzo wyrównany, to po wznowieniu gry spokojnie można było podjąć walkę o co najmniej remis. A tak nie dość, że piłkarze z Wyszkowa doznali bolesnej porażki, to musieli w mecz włożyć jeszcze więcej zdrowia, a co najgorsze, trener Łukasz Choderski w końcówce sezonu będzie musiał mocno główkować z kadrą meczową. Nie ulega bowiem wątpliwości, że każdy z ukaranych zawodników Bugu otrzyma karę co najmniej 3 meczów pauzy, a jak już wspominaliśmy, za atak na sędziego I. Zaporoshchenko prawdopodobnie może już zapomnieć o grze w bieżącym sezonie.
Wyszkowianie od momentu pierwszej czerwonej kartki mieli, oczywiście, do sędziego głównego dużo pretensji. W części uzasadnionych, ponieważ w drugiej odsłonie Lewandowski zupełnie niepotrzebnie wdawał się z gośćmi w rozmowy, a nawet utarczki słowne. Jednak, mając w pamięci to, co sędzia wysłuchał pod swoim adresem i jak został potraktowany, trudno było liczyć, że będzie na graczy z Wyszkowa patrzył życzliwym okiem.
Oczywiście, również będziemy śledzić temat i postaramy się dowiedzieć, jaka kara spotka Narew za zachowanie ich, chciałoby się napisać kibiców, jednak bardziej adekwatnym określeniem jest zapewne nazwanie ich zwykłymi bandytami. Mimo złego zachowania części piłkarzy Bugu, trzeba jednak podkreślić, że ten incydent był największym sobotnim skandalem.

Narew Ostrołęka - Bug 4:0 (1:0)
Bug: J. Imiołek - K. Maciak, A. Balcer (46. R. Nogaj), R. Choszcz (78. W. Pietrzykowski) - B. Ciach (46. Ł. Pastewka), W. Podolski (73. P. Połodziuk), H. Zaporoshchenko I. Zaporoshchenko, N. de Sousa Costa - D. Gałązka (78. A. Sotivoldiev), W. Wocial.
Czerwone kartki: H. Zaporoshchenko (za faul), I. Zaporoshchenko (za atak na sędziego), Wocial, de Sousa plus Gałązka i Michalik (za niesportowe zachowanie) na ławce rezerwowych.
Sędziował: J. Lewandowski (Warszawa).
Widzów: ok. 250.

30 kwietnia o godz. 19.30 wyszkowianie podejmą u siebie z Marcovię Marki.
Z kolei Bug II, po pauzie w ostatni weekend, najbliższy mecz rozegra 4 maja o godz. 16 w Markach z Płudami Warszawa.
Kuchnia Targowa - kwiecień 2025 - test
Komentuj, logując się przez Facebooka, Google+, Twittera, Disqus LUB pisz jako gość