Wspomnienie o Piotrze Adlerze, twórcy Teatru Niezbędnego
Cześć, panie reżyserze. Dziś po raz pierwszy przychodzimy nieprzygotowani na próbę. Nikt z nas nie występował w tej roli, którą mamy zagrać. Nikt z nas nie wie co ma powiedzieć…
Ty byłeś sercem Teatru Niezbędnego, który powołałeś do życia z Rdzewiejących Niezbędników, dawnych harcerzy, przyjaciół harcerzy, znajomych i wreszcie tych, którzy po prostu chcieli zagrać razem z nami. W styczniu tego roku minęło 7 lat od naszej pierwszej premiery. To był „Smok” Eugeniusza Szwarca, potem „Co się stało z naszą bajką” Hanny Krall, „Bal w Operze” wg Juliana Tuwima i ostatni, tak bardzo - choć niezamierzenie - wpisujący się w nasze nie tylko teatralne życie spektakl o śmierci, „Co się stało z panią EŚ?” Marty Guśniowskiej. Dzięki Tobie nasze spektakle w Wyszkowie, Warszawie, Łodzi, Radzyminie, Stalowej Woli, obejrzało około 20 tysięcy widzów! Oglądali nas reżyserzy, wykładowcy szkół filmowych i teatralnych, profesjonalni aktorzy teatralni i filmowi, krytycy teatralni, teatrolodzy, pisarze i zwykli miłośnicy teatru. Zawsze wracaliśmy z nagrodami, wyróżnieniami i ogromną satysfakcją!
Dziękujemy, Piotrze.
Teatr Niezbędny pod Twoim kierunkiem był czymś więcej, niż amatorską grupą teatralną. Był schronieniem. Wspólnotą. Domem – pełnym szacunku, bliskości, czułości, ciepła. Domem, w którym czasem dochodzi do wymiany zdań, ale zawsze w atmosferze szacunku i humoru. Dziś trudno mówić o Tobie w czasie przeszłym. Wciąż słychać Twój cichy głos w kulisach: „daj wybrzmieć tekstowi, daj widzowi czas na refleksję”, „szanuj widza”. Widać Twoje uważne spojrzenie z ostatniego rzędu widowni, uniesienie brwi I słowa: „szerzej, mocniej, głośniej!” albo parsknięcie śmiechem i komentarz „no nie, za każdym razem mnie rozśmieszasz!”. I nasze pytania: „panie reżyserze, jak dziś było?” I Twoje: „noooo…. (teatralne zawieszenie głosu) na czwórkę z plusem, ale możecie dać z siebie więcej!”. Tak, potrafiłeś z każdego z nas wydobyć to, co najlepsze.
Dziękujemy, Piotrze.
W Teatrze Niezbędnym nie chodziło o aktorstwo. Nie o role. Nie o światła i kostiumy. Nawet nie o festiwale i przeglądy teatralne, nagrody, wyróżnienia. Chodziło o to, żeby być ze sobą. Jedna z dziewczyn mówiła: „Ja mogę zagrać drzewo w ostatnim rzędzie, byle tylko być razem”. Wyjazdy na spektakle, festiwale, warsztaty, które organizowałeś, pozwalały nam poznać siebie, możliwości głosu, ciała a Ty wyjmowałeś z nas to, o czym nie mieliśmy pojęcia, że to w ogóle mamy! Spojrzałeś - i zobaczyłeś więcej, rozumiałeś, zanim padły słowa. Wierzyłeś, że każdy z nas ma w sobie światło, które trzeba tylko pomóc wydobyć. Nie budowałeś teatru z cegieł, spektakularnych dekoracji. Budowałeś z nas, z naszej wrażliwości, temperamentu, marzeń. Nie mieliśmy gdzie ćwiczyć, więc w Waszym domu wypijaliśmy hektolitry herbaty, zjadaliśmy tony słodyczy, wyśmialiśmy się do łez (niektórzy kichali bo są uczuleni na kocią sierść, a Kawka nie opuściła ani jednej próby). Niektóre miejsca nie mają dachu ani murów, a jednak trzymają się niezwykle mocno na zaufaniu, szacunku, pasji. Na słowie i milczeniu. Takim miejscem był Teatr Niezbędny, zbudowany nie z dekoracji, lecz z ludzi. A jego fundamentem byłeś Ty. Zebrałeś wokół siebie grupę lubiących się ludzi, którzy mieli do Ciebie i siebie zaufanie. Nie mogliśmy się doczekać poniedziałkowych prób, więc przychodziliśmy pół godziny wcześniej, żeby się wygadać i wtedy słyszeliśmy Twoje tubalne: „Koniec gadania! Rozgrzewka!”
Jako aktorzy patrzyliśmy na Ciebie jak na nauczyciela. Zawsze byłeś obok, nigdy nie forowałeś się naprzód. Każda próba, każdy gest były okazją do wzrastania. Nasze spektakle miały rewelacyjne recenzje. Nie interesowały Cię łatwe farsy, lekkie komedyjki. Wystawiane sztuki niosły ponadczasowe przesłania: rozróżnianie dobra od zła, pokazywały, jak zachowuje się człowiek wobec trudnych wyborów, podkreślały wartość życia, jego piękno.
Dziękujemy, Piotrze.
Po naszym ostatnim spektaklu mówiłeś do widzów: „Do zobaczenia wkrótce. O matko, mamy na myśli spektakl, oczywiście”.
A ten spektakl mówił o śmierci…
Kto wiedział… Kto wiedział…
Najlepszy puder sceniczny nie przykryje smutku, że już nas nie poprowadzisz, panie reżyserze. Już nie usłyszymy: „Trzymajmy się ramy...”, „Uwaga, zaczynamy!”
Piotrze, szykuj dla nas scenę.