Felieton. Hubert Klimko-Dobrzaniecki

Od czytelników

Felieton. Hubert Klimko-Dobrzaniecki

24.03.2025
autor:
W dniu premiery swojej najnowszej książki, „Tu i tam”, Hubert Klimko-Dobrzaniecki spotkał się z czytelnikami w wyszkowskiej Bibliotece Miejskiej. Przyjechał prosto z Wiednia - z sympatii do wyszkowskiej książnicy i wyszkowskich czytelników, o czym napisał w felietonie po kolejnej już wizycie w naszym mieście…
 

Wiedeń - Wyszków
Mam psa. Są plusy dodatnie w posiadaniu zwierzaka i są plusy ujemne - by sparafrazować klasyka. Wiedeńczycy uchodzą za ludzi podejrzliwych w stosunku do obcych. Jednak bywają sposoby, aby do tej hermetycznej społeczności dotrzeć. Wytrych otwierający ich serca żyje i szczeka. Najlepiej jeśli jest rasowy, a do tego z odpowiednimi papierami. Wiadomo; cesarstwo, rody znamienite, tytuły, pałace, konie, bale, choroby genetyczne oraz hodowle psów. Nasz pies jest rasowy i mało szczeka. Za to dwa razy do roku zmienia futro. Jest to duże wyzwanie. Nie tylko dla odkurzacza. Nie snobuję się. To nie w moim stylu. Pies jest zdobyczny. Mógłbym osobny tekst napisać, w jaki sposób i dlaczego znalazł się u nas. Ale nie czas i miejsce, by zbytnio wchodzić w szczegóły. W każdym razie, przyglądając się plusom dodatnim, mogę śmiało powiedzieć, że suczka Sakuri, bo tak się wabi, a wabi się prawidłowo jak na japońskiego psa przystało, otworzyła serce niejednego nieufnego Wiedeńczyka. Pewnie dlatego, że akity są tak samo nieufne w stosunku do obcych, co aborygeni naddunajskiej stolicy. Tak więc na wybiegu gadam sobie z „lokalsami” nie tylko o psach. A plusy ujemne? Cóż, jeśli się jest w sytuacji głęboko emigranckiej, a my właśnie w takiej jesteśmy, to posiadanie czworonoga bywa kłopotliwe. Nie ma na miejscu cioci, teściowej, teścia, mamy, taty, rodzeństwa, aby na jakiś czas pies znalazł się w zaufanych rękach. 
Jeździć na spotkania autorskie lubię, chcę i robię to regularnie. Pokaźne odległości przemierzam. Nie wszystkie hotele przyjmują gości z futrzakami. Na marginesie przyznać muszę, że sytuacja stopniowo się poprawia. W hotelach się poprawia. Większość instytucji kultury dalej odmawia spotkań autorskich w zestawie dwie plus cztery nogi. Ktoś mówił, że Szarik miał lekko?
Z Wyszkowem jest inaczej. Biblioteka od początku była pro. Dostałem zaproszenie razem z psem. I już szykowałem się do kilkusetkilometrowej trasy autem, gdy okazało się, że nasz syn dostał parę dni wolnego z pracy. A kto najbardziej kocha Sakuri? A kogo Sakuri kocha najbardziej? A za kim najbardziej tęskni? Kamień z serca spadł. Kupiłem bilety. Koleją żelazną dotarłem do stacji Warszawa Wschodnia. Tam czekał na mnie wysłannik wyszkowskiej biblioteki. W miłym towarzystwie, w minut 40, automobilem koreańskim, dojechaliśmy na spotkanie. 25 lat pracy twórczej ukoronowanej publikacją książki pod tytułem „Tu i tam”. Wybór felietonów pisanych dla Odry i wydanych nakładem oficyny Noir sur Blanc z Warszawy. Z panią dyrektor wiele miesięcy wcześniej umówiliśmy się, że premiera będzie miała miejsce nie w stolicy, Krakowie, Wiedniu, Los Angeles, a w Wyszkowie! Publiczność dopisała. Były pytania - ma się rozumieć. Słowem, udało się. 
Następnego dnia do Wiednia ruszyłem. A w domu przywitał mnie pies, machając ogonem. Jakby dobrze wiedział, gdzie byłem i jak przyjazne to miejsce. Dla pewności zapytam go o to podczas najbliższej wigilii. Może wreszcie przemówi ludzkim głosem?
Hubert Klimko-Dobrzaniecki
Komentuj, logując się przez Facebooka, Google+, Twittera, Disqus LUB pisz jako gość