Wyszków zrezygnował z funduszu sołeckiego. Więcej wad niż zalet

Wydarzenia

Wyszków zrezygnował z funduszu sołeckiego. Więcej wad niż zalet

31.03.2021
autor: Sylwia Bardyszewska
W przyszłym roku gmina Wyszków po raz pierwszy nie będzie wyodrębniała funduszu sołeckiego. - W pewnym momencie wady funduszu zaczęły przewyższać zalety – do rezygnacji przekonywał radnych burmistrz. Z kolei zdaniem zwolenników funduszu, likwidacja to zabranie mieszkańcom wiosek możliwości współdecydowania o tym, co dzieje się w ich miejscowościach.
 
Dyskusje toczyły się na wspólnym posiedzeniu komisji rady miejskiej w poniedziałek oraz na sesji w środę 31 marca.
Fundusz sołecki w obecnym kształcie wszedł w życie w 2014 r. i od początku był wyodrębniany w budżetach gminy Wyszków. W 2021 r. do podziału na wszystkie 27 sołectw było 725 tys. zł. Wysokość środków uzależniona jest od liczby mieszkańców danej miejscowości. Największe miały do dyspozycji ok. 40 tys. zł, najmniejsze ok. 10 tys. zł (średnia wynosi ok. 27 tys. zł). O tym, na co przeznaczyć środki z funduszu, mieszkańcy decydują co roku na zebraniach sołeckich.
- W części sołectw zrealizowano już zadania, które można było w ramach funduszu wykonać - przekonywał naczelnik wydziału gospodarki komunalnej Robert Garbarczyk.
Urzędnicy podkreślają również, że sołectwa mają coraz większy problemy z wyborem przedsięwzięć. Albo pieniądze przypadające na daną miejscowość są za małe, albo cel jest niezgodny z prawem. Środki z funduszu można np. wydawać tylko na przedsięwzięcia na terenie należącym do gminy, co komplikuje sytuację zwłaszcza sołectw położonych przy drogach powiatowych. - Zdarzało się, że wnioski były odrzucane. Czasami trudno też o wspólne ustalenia. Np. droga jest na granicy dwóch sołectw, ale wymiana opraw oświetleniowych nie jest ich wspólnym celem – relacjonował naczelnik Garbarczyk.
Zwraca uwagę również na niską frekwencję na zebraniach sołeckich: - Były nawet sytuacje, że mieszkańców było za mało, by podjęcie decyzji było możliwe.
- Były przypadki, że mieszkańcy przegłosowali jakieś zadanie, za środki z funduszu gmina, zgodnie z decyzją mieszkańców, wykonała projekt jakiejś inwestycji, ale nie jest ona możliwa do realizacji np. ze względów finansowych. Powstały w ten sposób półkowniki nikomu niepotrzebne – dodał skarbnik gminy Dariusz Korczakowski. - Na zebrania często przychodzą niereprezentatywne grupy, kilkanaście osób (na kilkaset mieszkańców), grupka, która ma partycypacyjny interes niekoniecznie zgodny z interesem reszty mieszkańców.
Argumenty finansowe przedstawił skarbnik. - 725 tys. zł to duża kwota, ale rozdrobniona na 27 sołectw. A można zrobić dwie drogi po 350 tys. zł – uważa.
Przypomina również, że pierwotnie budżet państwa miał zwracać gminom 40% wydatków poniesionych na fundusz sołecki. - Ale jest zapis, że kwoty mogą być zmniejszane w przypadku dużego zainteresowania. W ubiegłym roku otrzymaliśmy 25%, a nie wiemy, co będzie w przyszłości, o tym dowiadujemy się z opóźnieniem – argumentował skarbnik.
„Wydatki bieżące na zadania w ramach funduszu sołeckiego mogą utrudnić zaplanowanie i uchwalenie budżetu na kolejny rok budżetowy – ma to istotne znaczenie wraz z sukcesywnym wzrostem (niezależnym od naszego samorządu) pozostałych wydatków bieżących” - argumentuje również gmina.
Do rezygnacji z funduszu przekonywał również burmistrz Grzegorz Nowosielski: - To decyzja neutralna dla budżetu, pieniędzy w budżecie nie będzie mniej. W trosce o finanse publiczne trzeba podjąć tę uchwałę, bo nie stać nas na dzielenie takiej kwoty na mniejsze. Myślę, że załatwiliśmy już drobne sprawy ważne dla lokalnej społeczności. Samorządy globalnie wychodzą z funduszu sołeckiego. Długosiodło i Somianka funduszu nigdy nie przyjmowały. Zrezygnowały już gminy Rząśnik i Zabrodzie. W naszym powiecie zostanie więc już tylko Brańszczyk.
- W pewnym momencie wady funduszu zaczęły przewyższać zalety – dodał burmistrz. - W ramach tych środków wieś może zrobić jedną czy dwie lampy. Lepiej chyba 15 lamp raz na kilka lat. Odrzućmy wszelką politykę. Sołtysi, z którymi rozmawiałem, nie są przeciwni, tylko obawiają się, co ludzie powiedzą, bo wyjdzie na to, że coś zabieramy. Ale niczego nie zabieramy.
Paweł Turek zwrócił się do radnych – jeśli zdecydują o rezygnacji z funduszu – by zwiększyli rolę sołtysów w procesie decyzyjnym: - Żeby sołtysi mieli realny wpływ na zadania międzysołeckie, kiedy np. chodzi wspólną drogę do kilku sołectw, czy chodnik.
Do wyodrębnienia funduszu zachęcał natomiast Adam Szczerba. - Małe sołectwa, które nie mają wpływu, mogą czekać na takie środki 10-12 lat. Przeznaczenie tych środków na duże cele spowoduje, że będziemy mieli dyskryminację między sołectwami – uważa. - Mamy niski poziom współdecydowania, ale mimo wszystko się odbywa. Nawet jeśli zejdziemy do 10% od państwa, to pozbawiamy się dodatkowego dofinansowania. Na tę chwilę to 180 tys., to dosyć duże środki. Jeśli gminy rezygnują z funduszu, to może pula środków będzie większa, może nie warto rezygnować. Jeśli w danym sołectwie nie ma chętnych, decyzji, pomysłów, to trudno. Ale jeśli są, to powinniśmy taką możliwość podtrzymać.
Z kolei zdaniem skarbnika, im mniejsza miejscowość, tym sprawa z funduszem trudniejsza: - Sołectwo, które ma kilka tysięcy, co może zrobić? Jedną lampę dowiesić? Rozsądny był głos radnego Turka, który mówił, żeby słuchać sołtysów. Możecie państwo ustalić sposób, w jaki ma być wybierana jedna czy dwie inwestycje. 
Wątpliwości mają przede wszystkim przedstawiciele większych miejscowości. - My mamy ponad 40 tys. zł. Sami możemy decydować o ich przeznaczeniu, a w gminie nie możemy się czasami doprosić o różne rzeczy – mówił Andrzej Lewandowski z Leszczydołu-Nowin.
Do dyskusji włączyła się Monika Bieżuńska, radna i od dwóch kadencji sołtys Leszczydołu Starego. - W pierwszym roku też miałam z tym problem. Sołtysi od początku zostali z tym sami. Nie przypominam sobie, żeby ktoś nam zrobił szkolenie, uczył nas, na co mogą iść środki z funduszu. Z wnioskiem musiałam radzić sobie sama. Może gdybyśmy od początku byli wprowadzeni, to może tego zamieszania by nie było. A mieszkańcy rzeczywiście nie zawsze potrafili dobrze wybrać. Mieszkańcy, mimo małej frekwencji na zebraniach, chcą mieć udział w decydowaniu, na co te środki zostaną wydane. Jako sołtysi obawiamy się, że środki będą wydawane troszeczkę po sympatii. 
- Wybory burmistrza odbywają się w mieście i na wsiach. Nie chodzi o to, żeby burmistrz miał stracić sympatię mieszkańców wsi, bo chce im zrobić krzywdę – skomentował Grzegorz Nowosielski. - Jestem bardzo zdziwiony, że sołtys nie zna zasad funduszu, który działa od kilku lat. On przechodził różne zmiany i za każdym razem informowaliśmy sołtysów, rozmawialiśmy, sołtysi przychodzili do wydziałów. Najczęściej spotykałem się w z wnioskami sołtysów, żeby do funduszu dołożyć. Kwoty są tak drobne, że nie są w stanie rozwiązać problemów. 
Podczas sesji Monika Bieżuńska odczytała pismo skierowana do radnych przez sołtysa Natalina Pawła Łyszkowskiego. Wniósł o odroczenie procedowania uchwały z uwagi na brak konsultacji z sołtysami, którzy posiadają największą wiedzę o potrzebach mieszkańców swoich sołectw. Podkreśla również czynnik aktywizacji społeczności lokalnych.
- To nieprawda, że nie było rozmów i konsultacji z sołtysami - skomentował burmistrz. - Ostatni czas nie pozwala na częste kontakty i osobiste spotkania. Ale to trzeci rok z kolei, kiedy mówimy o likwidacji funduszu. Żaden sołtys, który uczęszcza na spotkania, nie jest zaskoczony tą propozycją, rozmawialiśmy, że 2021 r. będzie ostatni. Fundusz likwidujemy na rok, będzie możliwość wrócenia do tematu.
- Odnośnie słuchania głosów mieszkańców. Od tego są radni, wszystko możecie państwo konsultować, ale na koniec to państwo podejmujecie decyzję - podkreślił burmistrz. - Po pandemii objedziemy wszystkie 27 sołectw, poprosimy przedstawicieli powiatu, policji, jeśli będą takie życzenia mieszkańców. Bo dawno rzeczywiście nie rozmawialiśmy bezpośrednio, nie widzieliśmy się.
Mariola Brzezińska, mieszkanka Rybna, podkreśliła, że fundusz sołecki to środki do wyłącznej dyspozycji wsi. Dzięki funduszowi mieszkańcy czują się współdecyzyjni, zauważeni przez władzę. - Mówienie, że ludzie nie przychodzą na zebrania, to stereotypy, które musimy przełamywać. Z moich doświadczeń wynika, że coraz więcej ludzi na zebrania przychodzi - przekonywała. Jest jednak zdania, że trzeba dać szansę nowej formule.
Za rezygnacją z funduszu było 13 radnych: Jan Abramczyk, Radosław Biernacki, Mariola Brzezińska, Dariusz Glinka, Danuta Kukwa, Czesław Lach, Waldemar Paradowski, Elżbieta Piórkowska, Piotr Pokraśniewicz, Mirosław Powierza, Mateusz Śniadała, Marek Tauter i Grzegorz Wyszyński.
Przeciwni byli: Monika Bieżuńska, Bogdan Osik i Adam Szczerba.
Od głosu wstrzymali się: Bogdan Kuchta, Andrzej Lewandowski, Wojciech Rojek, Paweł Turek i Eugeniusz Zaremba.
Nina Wiśniewska - kwiecień 2023
Komentuj, logując się przez Facebooka, Google+, Twittera, Disqus LUB pisz jako gość