W poszukiwaniu uzdrowicieli, którzy twierdzą, że potrafią „usunąć” koronawirusa, ekipa programu „Raport” telewizji Polsat News dotarła do Wyszkowa.
Już na początku epidemii, w kwietniu tego roku, Prokuratura Okręgowa w Gdańsku postawiła zarzuty Tomaszowi D., który przekonywał, że dysponuje środkiem na leczenie koronawirusa. Proponowana przez niego metoda miała prowadzić do zwalczenia COVID-19 w 5 minut, a sam zainteresowany sprzedawał w sieci rzekomo cudowne medykamenty. Inkasował 350 zł za tygodniową kurację. Gdy zatrzymała go policja, w kasetce miał w gotówce 115 tys. zł.
Dziennikarze Polsat News, w poszukiwaniu naśladowców Tomasza D., trafili do Wyszkowa, gdzie znaleźli kobietę, która twierdziła, że błyskawicznie leczy koronawirusa. Dziennikarza Polsatu Leszka Dawidowicza przyjęła w gabinecie medycy alternatywnej. Nie wiedziała oczywiście, że wizyta jest nagrywana ukrytą kamerą. Stwierdziła, że pacjent nie ma koronawirusa, podobnie jak jego żona (na podstawie jej włosa).
„Moi pacjenci, którzy są ze mną od tylu miesięcy, jak już zaczęła się ta sytuacja, dostają jakiś objawów i mówią: „To ja wpadam na koronkę”. Bo już oni wiedzą, że mają koronawirusa i co jakiś czas trzeba przyjść i go sobie usunąć” - mówiła.
Za diagnozę zainkasowała 160 zł.
Kiedy później dziennikarz pojawił się w gabinecie już oficjalnie, z kamerą, tłumaczyła: „Lekarz stawia diagnozę. Nie powiedziałam, żeby pan nie szedł do lekarza. Powiedziałam, że uważam, że to nie ma sensu, ale to jest moja opinia.”
„Czy dalej będzie pani diagnozować i leczyć koronawirusa?” - zapytał dziennikarz.
„Ja nie mogę diagnozować i leczyć koronawirusa” - padła odpowiedź.
Reportaż został wyemitowany na antenie Polsat News we wtorek 17 listopada.
