ŚP. Tu rozstrzelano. 29.05.43. Polacy zabrani z pociągu (FOTO)

Wydarzenia

ŚP. Tu rozstrzelano. 29.05.43. Polacy zabrani z pociągu (FOTO)

29.05.2023
autor: Sylwia Bardyszewska
Ranek 29 maja 1943 r. był równie pogodny jak w tym roku. Teraz, beztrosko ciesząc się piękną pogodą, nie myślimy o zagrożeniach, bo przecież bezpieczeństwo jest tak oczywiste… 80 lat temu, siejąc terror, Niemcy w lasach Fidestu zamordowali kilkadziesiąt osób. - Dziś oddajemy cześć niewinnym, najpewniej przypadkowym, w większości anonimowym ofiarom tej hitlerowskiej zbrodni. Zginęli tylko dlatego, że byli Polakami. Można to miejsce potraktować jako nasze wyszkowskie Palmiry - podczas uroczystości upamiętniającej mord w Fideście mówił historyk Adam Mickiewicz.
 
Ukryte między drzewami miejsce pamięci w Fideście (pomnik i 25 mogił), jak zauważył Adam Mickiewicz, nie jest zbyt popularne. Niezwykle urokliwe - jak na ironię, bo to scena wydarzeń dramatycznych, „które można określić jako najtragiczniejszy moment historii okupacyjnej Wyszkowa i najbliższej okolicy.” Już pewnie nigdy nie poznamy nazwisk osób tu zamordowanych, nie dowiemy się nawet, ile ich dokładnej było. Niemieccy żandarmi przywieźli tutaj dużą grupę ludzi (przynajmniej 56 osób), dzień wcześniej zatrzymanych w pociągu na moście kolejowym. - Stali się zakładnikami, a potem ofiarami niemieckiej machiny zbrodni - mówił Adam Mickiewicz, prezes Stowarzyszenia Przyjaciół Wyszkowa, Puszczy Białej i Kamienieckiej, dyrektor Zespołu Szkół nr 3.
- To miejsce nie wpisało się w lokalną tradycję m.in. dlatego, że gdy zatrzymano pasażerów tego pociągu, prawie wszystkich mieszkańców Wyszkowa, którzy mieli dokumenty, wypuszczono. Z jednym wyjątkiem. Ten wyjątek to Stanisław Wróbel ps. Jaskółka. Ten młody człowiek zachował się bohatersko, wziął na siebie odpowiedzialność za prasę wydrukowaną kilka godzin wcześniej w lokalnej drukarni konspiracyjnej. Potem w śledztwie wytrzymał kilka dni niewyobrażalnych męczarni. 31 maja zmarł i został pochowany w mogile cudem później odnalezionej przez rodzinę - przypomniał prelegent.
- Jeszcze do niedawna mówiliśmy, że wszyscy, którzy tu zginęli, są anonimowi. Nie można ich wymienić z imienia i nazwiska. 5 lat temu na uroczystości tutaj pojawiła się osoba, która poinformowała, że wśród zamordowanych był ich bliski krewny - kontynuował Adam Mickiewicz. - Według tradycji rodzinnej jednym z zamordowanych w Fideście był Aleksander Kania z miejscowości Krusze koło Tłuszcza (rodzina była obecna na uroczystości również w tym roku - red.). Jechał pociągiem na targ do Wyszkowa kupić konia. Zatem wiózł pokaźną sumę pieniędzy. Z rodzinnych relacji wynika, że po zatrzymaniu pociągu zwolniono mieszkańców Wyszkowa oraz kobiety i dzieci. Pozostałych rozstrzelano. Gdy rodzina dowiedziała się o tragedii, przybyła na to miejsce wozem. Zastali makabryczny widok. Ciała nie były pochowane w grobie jak należy, raczej przykryte warstwą piasku. Część z nich złożono jakby na wierzchu. Rodzina rozpoznała krewnego po charakterystycznym swetrze. Nie zabrali jednak ciała zabitego w obawie przed represjami Niemców. Gdy po roku rodzina przybyła tu, miejsce wyglądało już inaczej. Z relacji innych osób wiemy, że Niemcy w 1944 r. dokonali ekshumacji ciał, spalili część szczątków, by zatrzeć ślady zbrodni.
Na pomniku, przy którym odbyła się uroczystość, zapisano, że zamordowano ok. 250 osób. Dziś wiadomo, ta liczba jest prawdopodobnie zawyżona: - Jedyna pewna informacja jest taka, że w pociągu zatrzymano niespełna 60 osób. Gdy lokalne struktury AK prowadziły własne śledztwo, komendant dostał meldunek, że tu mogło być pochowanych ok. 80 osób. Liczby na pewno nie będziemy już w stanie ustalić.
Dlaczego do tej zbrodni doszło? - Sam fakt, że ciała pozostawiono nie w pełni pogrzebane świadczy o tym, że chodziło o efekt zastraszenia miejscowej ludności - uważa Adam Mickiewicz. - Częściowo udało się to Niemcom, bo na wszystkich padł wielki strach. Bardzo zagrożone były lokalne struktury ruchu oporu. Ale dzięki bohaterstwu Stanisława Wróbla struktury te nie ucierpiały. Niemal w tym samym czasie, 29 maja, miały miejsce ciężkie walki z oddziałem partyzanckim, który zgromadził się w okolicach Dalekiego. Oddział został rozbity. Być może chodziło o to, by poprzez zatrzymanie tego pociągu, zatrzymać komunikację, napływ nowych sił do tego oddziału. Mniej więcej w tym samym czasie, 5 czerwca 1943 r. Niemcy dopuścili się bardzo podobnej zbrodni, też przy trasie kolejowej - w miejscowości Pasieki. Zamordowali ok. 50 Polaków. Wiosną 1943 r. Niemcom nie szło na froncie. Była to też więc forma pewnej zemsty na Polakach.
Na uroczystość z okazji 80. rocznicy tych tragicznych zdarzeń zaprosili: gmina Wyszków, Osiedle Rybienko Leśne-Latoszek i sołectwo Skuszew. Kwiaty przy pomniku złożyły władze samorządowe, uczniowie i nauczyciele, przedstawiciele służb mundurowych i okoliczni mieszkańcy. Zagrała Młodzieżowa Orkiestra Dęta OSP w Wyszkowie. Modlitwę w intencji ofiar poprowadził proboszcz parafii Matki Bożej Królowej Polski w Rybienku Leśnym ks. Jarosław Balikowski.
 
Fragmenty książki „Nadzieja z tamtych lat” Stanisława Grzybowskiego, opisujące zdarzenia z 1943 r.
Jest 29 maja, godzina około czwartej. Ranek zapowiada się równie pogodny, jak poprzedniego dnia. Pod budynek sądu w Wyszkowie podjeżdżają „budy”. W drzwiach ukazują się kolejno mężczyźni i młodzi chłopcy, dzieci prawie. Twarze umęczone, posiniaczone, ubrania podarte. Silna, wezwana również spoza Wyszkowa grupa żandarmów przynagla, jak zwykle, kolbami do wsiadania na samochód. Żandarmi jadą w odkrytych wozach, poprzedzających samochody z eskortowanymi ludźmi. (…) Ludzie leżą twarzą do podłogi samochodu. Konwój przejeżdża most drewniany na Bugu i kieruje się na Warszawę. Po minięciu skrzyżowania z drogą na Rybienko, za wzniesieniem, na które wspina się tam szosa, skręca w lewo na drogę leśną. Po przejechaniu około 300 metrów samochody zatrzymują się na małym wzgórzu. (…) Żandarmi wyładowują pierwszych 17 więźniów i każą im kopać trzy doły na małej polance w lesie niedaleko zagajnika. (…) Skazańcy zdają sobie sprawę, że kopią swój własny grób. Niemcom się spieszy, ale tym, którzy mają umrzeć, każdy ruch łopatą przybliża ten moment. Jakiś młody chłopak zanosi się histerycznym płaczem, ale natychmiast milknie, „uspokojony” przez żandarma. Gdy rów jest gotowy, każą im stanąć nad nim, nie zawiązując oczu. Wtedy jeden ze skazańców Antoni Morka, lat około czterdziestu, ze wsi Dębinki w okolicy Jarzębiej Łąki, rzuca się do ucieczki w kierunku rosnącego tuż obok młodnika. Za nim jeszcze jeden. Zaskoczenie jest tak wielkie, że tylko kilku Niemców i to dopiero po chwili, strzela. Morka dostaje jeden postrzał w nadgarstek. Biegnie dalej. Drugiego uciekającego trafia strzał śmiertelny.
Antoniego Morkę dosięgają kolejne kule, jedna przebija płuco, ale udaje mu się zbiec. Morka, przedzierając się przez zagajnik, słyszy salwę.
W czasie ucieczki Morki Niemcy likwidują dalsze partie zatrzymanych. Kilku mieszkańców Skuszewa, między innymi Edward Bala, idzie już po skończonej egzekucji na jej miejsce po upewnieniu się, że Niemców tam nie ma. Widzą trzy groby. Jeden przy młodniku, dwa dalsze w głębi lasu. Ciała są tylko lekko przysypane piaskiem. (…)
Nie ma już bezpośrednich świadków tego dramatu. Można tylko odtworzyć sobie ten obraz. Wiedząc, że Niemcy sami nie wykonują takich prac, można przypuszczać, że po przeprowadzeniu następnej grupy najpierw każą im przysypywać grób poprzedniej. Skazańcy widzą w dole w ciemnym od krwi piasku ciała rozstrzelanych. Potem kopią grób dla siebie. Następny. O czym myślą ci ludzie w swoich ostatnich minutach, dostatecznie jednak długich, aby z pełną świadomością odebrać tę Apokalipsę.
Po zakończeniu „roboty”, Niemcy pozostawiają trzeci grób prawie niezasypany i odjeżdżają. Wspomniani uprzednio mieszkańcy Skuszewa sypią nieco później na tym miejscu trzy mogiły. Potem na sośnie wykonują nacięcie i przybijają małą tabliczkę z blachy z wzruszająco nieporadnym napisem:
ŚP.
Tu rozstrzelano
29.05.43
Polacy zabrani z pociągu
 
Nina Wiśniewska - kwiecień 2023
Komentuj, logując się przez Facebooka, Google+, Twittera, Disqus LUB pisz jako gość