- Zostało doprowadzone do takiej sytuacji, że w XXI w., w środku Europy, w mieście powiatowym sanepid grozi nam zamykaniem szkół ze względów sanitarnych - mówi radny miejski Waldemar Karłowicz.
- Nic nie wiem na ten temat - dziwi się Państwowy Powiatowy Inspektor Sanitarny w Wyszkowie Beata Kiliańczk-Szawłowska.
Temat nakładów na oświatę Waldemar Karłowicz poruszył na ostatniej sesji miejskiej: - Mamy 2 zające, które próbujemy dogonić i nie za bardzo nam to idzie. Jeden zając to są drogi, a drugi zając to inwestycje w oświacie, modernizacje budynków. Opinia zbiorcza komisji finansów i gospodarki z 2022, 2023, 2024 - wszystkie postulują zwiększenie środków finansowych na remonty szkół oraz innych jednostek oświatowych. Ten problem wręcz narasta. Zostało doprowadzone do takiej sytuacji, że w XXI w. w środku Europy, w mieście powiatowym sanepid grozi nam zamykaniem szkół ze względów sanitarnych. To niezrozumiała dla mnie rzecz. Mamy takie zaległości, że jak byłem na koniec roku w SP1, którą skończyłem dziesiątki lat temu, tam się niewiele zmieniło. Ciągle szukamy tych środków.
Radny przyznał, że zdecydowana większość wniosków inwestycyjnych do budżetu dotyczy budowy dróg: - Nie wiem, co by się musiało stać, żebyśmy spełnili oczekiwania mieszkańców, jeżeli chodzi o budowę dróg. To jest w zasadzie nierealne. Mam dosyć kontrowersyjną propozycję, ale chciałbym, żebyście państwo ją przemyśleli. Czy my temu jednemu zającowi nie musimy odpuścić na rok? On nam wiele nie ucieknie. Chodzi o drogi. A środki, które miałyby być w 2026 r. skierowane na drogi, przekierujmy na oświatę. W tym roku jest to 8 mln 700 tys. zł. Mamy 9 szkół, 14 przedszkoli. Jeżeli chodzi o infrastrukturę sportową, będziemy mieli piękne obiekty sportowe wokół szkół. Inwestujemy teraz w 2 szkoły, duże projekty wejdą jeśli chodzi o odwodnienie. Boję się, że doprowadzimy do takiej sytuacji, że będziemy mieli w pięknym otoczeniu po prostu budynki, które będą szły w ruinę. Jeżeli tam przekierujemy te 10 mln zł i zrobimy to mądrze, to w drogach wielkiej szkody sobie nie zrobimy, natomiast możemy na lata załatwić sobie temat oświaty. Myślę, że mieszkańcy to zrozumieją, bo w zamian nie proponuję budowy skoczni narciarskiej, tylko przekierowanie strumienia z dróg na budynki, do których uczęszczają nasze dzieci, wnuki. Te pieniądze muszą się tam znaleźć, bo jeśli dalej to będziemy ciągnęli, to wstyd. Jeżeliby państwo się zgodzili i podjęlibyśmy taką decyzję na koniec marca, mamy czas na to, żeby zebrać - podobno już to trwa - wnioski inwestycyjne od wszystkich dyrektorów. Mamy do końca roku czas, żeby to opracować technicznie, opracować projekty tam, gdzie jest to konieczne. Żebyśmy przetargi mieli rozstrzygnięte na przełomie roku. Żebyśmy mieli cały rok na modernizację szkół. Jeśli zabraknie roku, to przeniesiemy to na rok 2027.
Waldemar Karłowicz liczy, że taki ruch samorządu wyzwoliłby inicjatywę społeczną: - Jeżeli my byśmy z budżetu gminy w dużym stopniu wyremontowali szkoły, a np. nie starczyłoby na klasy, to rodzice, dziadkowie byliby bardziej zmotywowani, żeby jedną czy dwie klasy pomalować. Możemy partycypować w kosztach materiału.
Radny zaznaczył, że jego propozycja nie dotyczy dróg, na które gmina uzyska dofinansowanie. - Te musimy bezwzględnie robić. Mówiłem tu o drogach, które robimy sumptem własnym - uściślił.
- Bardzo się cieszę, że radny Karłowicz się nawrócił, bo do tej pory raczej lobbował wszelkiego rodzaju inwestycje sportowe - do wypowiedzi radnego odniósł się burmistrz Piotr Płochocki. - Od samego początku lobbowaliśmy za tym, żeby jednak zauważyć potrzeby oświatowe. Mówiliśmy, że chcemy trochę odwrócić tendencję drogową, która do tej pory w inwestycjach obowiązywała, na rzecz szkół. Odwiedziliśmy wszystkie szkoły, zdiagnozowaliśmy ich potrzeby, każdy z dyrektorów wymienił listę najpilniejszych inwestycji. Dokładnie wiemy, co w danej szkole potrzeba. Na większość z tych rzeczy są rozpisane wnioski o dofinansowania, na pewne rzeczy jeszcze szukamy, pewne rzeczy być może uda się zrobić w międzyczasie. Jest kilka rzeczy na ostrzu noża, czyli np. instalacja ciepłownicza w szkole w Lucynowie, która jest na skraju wydolności. Ale to są zaniedbania wieloletnie, nie nadrobimy tego w jeden rok.
- Nasz budżet jest bardzo zbalansowany. Faktycznie odwróciliśmy się trochę od dróg, ale jednocześnie skupiliśmy się nie na ilości, żeby produkować kolejne projekty, tylko żeby zrobić strategicznie ważne, duże drogi, które mają znaczenie dla funkcjonowania całego miasta: Pułtuska, 1 Maja, Geodetów, Spacerowa - kontynuował burmistrz. - Dziecko nie głosuje. Dziecko chodzi do tej szkoły, korzysta z łazienek, które mają standard sprzed 30 lat, albo nie korzysta, bo są zamknięte. Tego się nie widzi. Z dróg ludzie korzystają, widzą postęp, więc często języczkiem uwagi samorządów są drogi, a nie podstawowe potrzeby oświatowe.
Pomysł radnego Karłowicza nie spodobał się sołtysowi Mirosławowi Piątkowi (Kręgi Nowe): - Zostawcie chociaż wieś z tymi drogami. Możecie sobie w mieście nie robić ulic, ale na wsi prosiłbym zostawić. Dzieciom dajemy już wszystko, przesadzamy ze wszystkim. Mają orliki, stadiony, bieżnie, gumowane, niegumowane place zabaw, huśtawki. Zdarzają się sytuacje, że jednak rozrabiają. Może przesunąć środki na edukację. Może niech naczelnik nastawi nauczycieli na edukację wychowawczą w szkole?
Którym szkołom grozi zamknięcie?
- Nic nie wiem na ten temat - wypowiedzi radnego dziwi się Państwowy Powiatowy Inspektor Sanitarny w Wyszkowie Beata Kiliańczk-Szawłowska. - Jestem tą wypowiedzią zdziwiona i nie rozumiem radnych.
Zdecydowana większość budynków oświatowych w gminie Wyszków to obiekty wiekowe i, rzeczywiście, w Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej zdarzają się postępowania dotyczące uchybień. Dyrektor Szawłowska podkreśla, że żadne nie dotyczy wskazanej przez radnego Szkoły Podstawowej nr 1.
W jednej ze szkół uczniowie mają ograniczony dostęp do łazienek, co trwa od dłuższego czasu. Po reformie szkolnictwa w tej placówce przybyło uczniów, a część sanitariatów wyłączona jest z użytkowania.
PSEE przeprowadza kontrole w szkołach i przedszkolach zarówno rutynowe, jak i np. po sygnałach od zaniepokojonych rodziców. - Co nie znaczy, że wszystkie zgłoszenia się potwierdzają - zaznacza Beata Kiliańczk-Szawłowska.
- Nam i dyrektorom szkół zależy, żeby szkoły były bezpieczne. I są bezpieczne - zapewnia dyrektor Stacji. - Nie mogę powiedzieć, żeby dyrektorzy nie dbali o szkoły. Co roku są remonty, natomiast takie obiekty, jak szkoły, użytkowane przez wiele osób, zawsze będą ulegały zniszczeniu.