Robić w życiu to, o czym się marzy (foto)

Wydarzenia

Robić w życiu to, o czym się marzy (foto)

12.08.2019
autor:
Michał Wojtkowski - „Golden Eye” to kolejny wyszkowianin, który próbuje swoich sił na rynku disco polo. Miesiąc temu ukazała się jego pierwsza płyta - „Przekorne kłamstwa”. To marzenie, które od lat powoli w nim dojrzewało, kosztowało sporo stresu, skradło mnóstwo czasu i serce. A tymczasem niepostrzeżenie pojawiło się kolejne: żeby nazwa „Golden Eye” kojarzyła się nie tylko z Tiną Turner i Jamesem Bondem…
 
Skąd w ogóle pomysł na muzykę?
    - Muzyka była we mnie już od najmłodszych lat. Brat grał na weselach, często z nim jeździłem, podpatrywałem. Można powiedzieć, że zaraziłem się od niego muzyką. W wieku 10 lat zacząłem brać lekcje gry na pianinie. Z czasem z lekcji zrezygnowałem, ale nie z gry. Gram zresztą do dziś.
Któregoś pięknego dnia z kolegą ze szkoły średniej i jego bratem stwierdziliśmy, że powinniśmy stworzyć zespół. Od słowa do słowa, od żartu do żartu przeszliśmy do czynów. Zaczęliśmy zbierać sprzęt, budować repertuar i po roku rozpoczęliśmy działalność. Po ok. 5 latach nasze drogi się rozeszły, ale nadal gram na weselach.
Już od dawna myślałem o tym, żeby nagrać coś własnego, ale nie mogłem się wewnętrznie przemóc. Niby na weselach jest wielu gości, kamery, ale to zupełnie inny spontan, nie jest się w centrum uwagi. Tu trzeba nagrać piosenkę, teledysk - ze świadomością, że będzie go oglądało szersze grono, a nie tylko zamknięta grupa.
Jak wyglądała droga do nagrania płyty? Najpierw napisałeś piosenki i postanowiłeś je zaprezentować?
    - Namówili mnie znajomi, zachęcali do nagrania własnych piosenek. Miałem wiele obaw, ogromny stres, ale w końcu przełamałem się. Po pierwszym utworze połknąłem bakcyla, pomyślałem: a może nagrać drugi? Potem przyszedł trzeci, pierwsze doświadczenia przed kamerą. Bałem się, że nie będę naturalny, ale cały czas się uczę, jestem bardziej pewny siebie. Po każdym klipie pojawiają się pozytywne komentarze. Przełamałem się i mam nadzieję, że to widać.
Teksty piszesz sam?
    - Staram się. Czasami dzwoni kolega, że udało mu się stworzyć fajny aranż, żebym spróbował napisać do niego słowa. Mimo że mam spokojniejszy wieczór, zapiszę sześć stron, to i tak w końcu stwierdzam, że to nie ma sensu, nic mi nie pasuje. Drugiego dnia jadę do pracy i przez 15 minut jestem w stanie ułożyć ten tekst. Musi być natchnienie, a jak pisze się z serca, to wychodzi naprawdę super.
Myślisz wtedy o tym, że piosenka ma się podobać ludziom?
    - Wszystkie moje teksty są wzięte z życia i dlatego słuchacze mogą znaleźć w nich odzwierciedlenie swoich przeżyć. Można napisać piosenkę o niczym, ale chciałbym żeby ludzie mogli się wsłuchać w te teksty, może czasami coś przemyśleć, porównać do swoich doświadczeń życiowych.
Kiedy powstał pierwszy utwór?
    - Piosenka „Jedyna” powstała 2 lata temu. Sukcesywnie powstawały kolejne, aż w końcu udało się zebrać materiał na płytę, która ukazała się miesiąc temu. Część utworów ma już klipy. Na YouTube można obejrzeć klipy do utworów „Przekorne kłamstwa”, „Tylko chwile” i „Jedyna”. Na przełomie sierpnia i września planujemy kręcić kolejny, do piosenki „Bo Ty i ja”. Zależy mi na stworzeniu zaplecza muzycznego, żeby nie grać coverów, żeby ludzie rozpoznawali mnie po moich utworach.
Nie przeraża cię, że ten rynek jest już bardzo nasycony?
    - Jak chyba każdego, kto zaczyna. Branża muzyczna w ogóle jest mocno nasycona, więc dotyczy to różnych gatunków muzycznych. Ale zawsze wychodziłem z założenia, że kto nie ryzykuje, nie pije szampana. Mam nadzieję, że wkrótce uda się go otworzyć. Cały czas ciężko na to pracuję, nie poddaję się. W tej branży jest naprawdę wielu fajnych wykonawców, mnóstwo ludzi próbuje się przebić. Będę starał się przekonać słuchaczy tym, co robię. Siły jeszcze mam.
Co na to rodzina?
    - Żona wspiera mnie, ale narzeka, że ciągle tylko jestem w pracy, że nie ma mnie w weekendy. Może nawet jest troszeczkę zazdrosna (śmiech). Ale robię to też dla rodziny: dla żony i córki, która, mimo że ma dopiero 4,5 roku, śpiewa, tańczy, brzdąka na instrumentach. Wiadomo, że na muzykę poświęcam czas, który powinienem poświęcić rodzinie. Chciałbym połączyć to wszystko.
Którą z piosenek szczególnie lubisz?
    - Chyba ostatnią, „Przekorne kłamstwa”. To też chyba najbardziej rozpoznawalny kawałek. Zadowolony jestem ze wszystkich, bo każdy jest inny. Każdy kolejny jest lepszy, bo i ja czuję się coraz pewniej.
Co czułeś, gdy wziąłeś te płytę pierwszy raz do ręki?
    - Czułem się tak, jak wtedy, gdy urodziła się moja córka. Ten krążek dla kogoś może być niczym, ale dla mnie, osoby, która poświęciła mnóstwo czasu, włożyła wiele serca i odwagi, to powód do mega zadowolenia. Jak wtedy, gdy córka pierwszy raz powiedziała „tata”, pierwszy raz usiadła, zaczęła raczkować, robić pierwsze kroki. To kolejny ważny etap w życiu.
Jaki cel sobie stawiasz?
    - Jeden podstawowy: robić w życiu to, o czym się marzy.
Dziękuję za rozmowę.
    - Chciałbym podziękować wszystkim, a szczególnie tym, którzy od samego początku byli i są ze mną. Dotyczy to moich bliskich oraz znajomych, którzy często wspierają mnie ciepłym słowem. Dzięki wam za to bardzo. I obiecuję, że moja ciężka praca oraz wasze wsparcie doprowadzi nas do wymarzonego celu.
 
Utworów Michała posłuchasz tutaj:

Nina Wiśniewska - kwiecień 2023
Komentuj, logując się przez Facebooka, Google+, Twittera, Disqus LUB pisz jako gość