Wybitnego polskiego aktora Wojciecha Pszoniaka uczniowie wyszkowskich szkół ponadpodstawowych mogli poznać dzięki spotkaniu z Małgorzatą Terlecką-Reksnis, autorką książki „Pszoniak. Fragmenty”, na które 13 grudnia zaprosiła Biblioteka Miejska. - Przyjrzyjcie się sylwetce tego wielkiego aktora, który tworzył kulturę polską. Doskonale rozumiem, że to nie są wasze czasy, że opowiadamy o prehistorii. Warto czerpać, inspirować się tym, co już było, tworząc coś nowego - zachęcał aktor Łukasz Borkowski.
Książka o Wojciechu Pszoniaku jest drugą autorstwa Małgorzaty Terleckiej-Reksnis. Pierwszą napisała o Gustawie Holoubku. Fascynują ją i aktorzy, i teatr. - Jest tak mało materiałów, które zapisują historię teatru, historie aktorstwa, wielkich osobowości polskiej kultury. Teatr polega na kontakcie z drugim człowiekiem i ulotności. Są wybitni aktorzy, ale moment kontaktu z nimi jest bardzo krótki, trwa tyle, ile przedstawienie. Nie zostaje żaden ślad poza naszymi emocjami, emocjami odbiorców - mówiła autorka. - Recenzenci zapisywali swoje refleksje, emocje, ale te świadectwa też są bardzo ulotne. Teraz już prawie nie ma recenzji, każdy wyraża tylko swoje emocje. Nie ma krytyków, ale i łamów, żeby dzielić się swoimi spostrzeżeniami.
Wojciecha Pszoniaka autorka znała, zanim pojawiła się myśl o książce. - Uznałam, że fantastycznym zajęciem będzie spotykanie się z nim i zapisywanie, jakim jest aktorem. Nie było to jednak ani łatwe, ani przebojowe, a praca rozciągnęła się na 4 lata. Przeglądanie archiwów, nagrań, 2 lata rozmawiałam z Wojciechem Pszoniakiem, potem spisywałam te rozmowy z kaset - opowiadała o pracy nad publikacją.
W połowie jej pracy Wojciech Pszoniak zmarł (19 października 2020 r.). - Zostałam sama z archiwum, recenzjami, do których nie było dostępu tu, w Polsce. Dużą część życia Wojciech Pszoniak spędził w Paryżu i Londynie. Po tych śladach trzeba było chodzić. Ta książka jest jakby mapowaniem tej kariery, próbą uchwycenia osobowości aktora, ewenementu spotkania z nim, jego żywiołowości, sposobu myślenia o sztuce, bliskich, autorytetach - wyjaśniła Małgorzata Terlecka-Reksnis.
Audiobook czyta Olgierd Łukaszewicz, przyjaciel Wojciecha Pszoniaka. Podczas spotkania w Bibliotece Miejskiej fragment książki przeczytał Łukasz Borkowski, aktor, uczeń i asystent Wojciecha Pszoniaka. - Był moim wykładowcą, prowadził zajęcia warsztat mistrzowski. Był niezwykłą osobowością, niezwykłym aktorem, o czym świadczą jego role. To, czego doświadczył, co wypracował, próbował nam później przekazać - wspominał.
- Przyjrzyjcie się sylwetce tego wielkiego aktora, który tworzył kulturę polską - zachęcał. - Doskonale rozumiem, że to nie są wasze czasy, że opowiadamy o prehistorii. Warto czerpać, inspirować się tym, co już było, tworząc coś nowego. Fragmenty filmów, które tu zobaczycie, nie są waszym kanonem, a pewnie nawet ich nie widzieliście. Jestem natomiast przekonany, że zachwycicie się, odkryjecie coś fenomenalnego, czego nie zobaczycie w świecie dystrybutorów, którzy docierają do was przez Netflix.
Życie Wojciecha Pszoniaka może być dla młodzieży inspiracją, bo jest najlepszym dowodem na to, że warto marzyć i warto o swoje marzenia walczyć, że trzeba wierzyć w siebie.
13-letni Wojciech Pszoniak „obraził się” na szkołę i znalazł się w wojskowej orkiestrze. - Przekonał się, że odizolowanie, dyscyplina, bezwzględne podporządkowanie kompletnie nie zgadzają się z jego osobowością. Wyswobodził się więc z wojska i okazało się, że jednak edukacja jest ważna - opowiadała autorka książki. - Zapisał się do szkoły wieczorowej, musiał sam się utrzymywać. Potem zamarzyła mu się szkoła teatralna, chciał iść śladami brata. Okazało się, że mówi w sposób charakterystyczny, łączy lwowski zaśpiew ze śląską gwarą. Przez rok ćwiczył poprawną wymowę, emisję głosu.
Do szkoły aktorskiej w Warszawie jednak się nie dostał. - Brak warunków, brak wrażliwości i brak talentu. Jak przeczytał tę druzgocącą opinię, wszedł do tej sali i powiedział, że jak wam się wydaje, że ja nie będę aktorem, to... i tu przekleństwo - opowiadała Małgorzata Terlecka-Reksnis. - Dostał się do szkoły w Krakowie. Po roku pojechał jeszcze raz do Warszawy i znowu się nie dostał. Na dodatek grono pedagogiczne w Krakowie obraziło się na niego.
Mówiąc o Wojciechu Pszoniaku, nie można nie wspomnieć o jego karierze we Francji i Londynie. Zawdzięczał ją filmowi „Ziemia obiecana”, który w Europie zrobił prawdziwą furorę. Posypały się oferty, z których aktor korzystał, mimo że… w ogóle nie mówił po francusku. - Potrafił zagrać, że rozumie francuski. Na tym polegał cały trik, odwaga, skok w przepaść z zamkniętymi oczami. To dało mu ogromne możliwości na scenie i w kinie francuskim, a potem doprowadziło go do Londynu - podkreśliła autorka.
I pomyśleć, że Wojciech Pszoniak w „Ziemi obiecanej” w ogóle miał nie grać. Do roli Moryca Welta szykował się Jerzy Zelnik, który bardziej pasował do książkowego pierwowzoru. Do czasu, gdy Andrzej Wajda na zdjęciach próbnych zobaczył Wojciecha Pszoniaka.
Podczas spotkania młodzież obejrzała fragmenty właśnie „Ziemi obiecanej” i trzech innych filmów Andrzeja Wajdy z udziałem Wojciecha Pszoniaka - „Wesele”, „Danton” (w którym zagrał również Gérard Depardieu) i „Korczak”. Jak mawiał Wojciecha Pszoniak, Wajdzie się nie odmawia…