Biblioteka Miejska kontynuuje ciekawy cykl „Kresy nieznane, Kresy zapomniane”. Bohaterem przedostatniego w tym roku spotkania był Kazimierz Wierzyński - Skamandryta z Drohobycza, niedoceniany dziś autor mnóstwa pięknych wierszy i esejów. Jego historia to nie tylko opowieść o Kresach i polskiej poezji, ale też patriotyzmie, walczącej Polsce, twórczości na emigracji, tęsknocie, kryzysie psychicznym oraz… olimpijskim złocie i „Przeglądzie Sportowym”.
Cykl „Kresy nieznane, Kresy zapomniane” prowadzi Tomasz Kuba Kozłowski, który na co dzień pracuje w Domu Spotkań z Historią w Warszawie. Ostatnie spotkanie zatytułowane było „Skamandryta z Drohobycza. Rzecz o Kazimierzu Wierzyńskim”. W tym roku obchodzimy 130. rocznicę jego urodzin i z tej okazji Sejm RP ustanowił rok 2024 Rokiem Kazimierza Wierzyńskiego, „wielkiego artysty słowa, niezłomnego w podtrzymywaniu ducha polskiej niezawisłości”. Miejmy nadzieję, że inicjatywa sejmu i spotkania takie, jak to w wyszkowskiej bibliotece spopularyzują tę nietuzinkową postać i jej twórczość. - Warto przypomnieć, bo to postać fascynująca - nie tylko pisarza i poety - podkreślił Tomasz Kuba Kozłowski.
W swojej opowieści skupił się na pierwszych 18 latach życia Kazimierza Wierzyńskiego spędzonych na Kresach, które go ukształtowały i zakorzeniły tak silnie, że wracał do nich w swojej późniejszej, emigracyjnej twórczości.
Co ciekawe, nazwisko Wierzyński pojawiło się dopiero w 1913 r., rok przed wybuchem I wojny światowej, chociaż rodzina od dawna w Drohobyczu mieszkała. Ojciec Kazimierza, Andrzej pierwotnie nazywał się Wirstlein i był Niemcem - jednym z wielu, którzy osiedlili się w Galicji Wschodniej. Andrzej Wirstlein został kolejarzem, ożenił się z Czeszką, która jednak zmarła po trzecim porodzie. Drugą żoną Andrzeja została polska szlachcianka, Felicja z Dunin-Wąsowiczów. Z tego małżeństwa narodził się m.in. Kazimierz, a rodzina, żyjąc w polskich realiach, z czasem zmieniła nazwisko z Wirstleinów na Wierzyńskich.
Kazimierz uczył się w imponującym gimnazjum klasycznym w Stryju, gdzie nie tylko zaczął interesować się poezją (wspominał, że ukradł matce 3 korony, żeby kupić książkę Leopolda Staffa), ale też realizował swoje szerokie sportowe pasje. W późniejszych latach odegrały ważną rolę w życiu Kazmierza. W 1928 r. z tomem „Laur olimpijski” zgłosił się do konkursu literackiego Letnich Igrzysk Olimpijskich w Amsterdamie. Polska otrzymała wówczas dwa pierwsze złote medale. Jeden, w konkursie rzutu dyskiem wywalczyła Halina Konopacka (uznana potem za miss imprezy), a drugi właśnie Kazimierz Wierzyński za swoją poezję. - Mało kto wie, że to właśnie Kazimierz Wierzyński zainicjował wyścig kolarski dookoła Polski - Tour de Pologn oraz plebiscyt na najlepszego sportowca. Był też odrodzicielem „Przeglądu Sportowego” - opowiadał Tomasz Kuba Kozłowski.
Po wybuchu I wojny światowej Kazimierz Wierzyński zgłosił się do Legionu Wschodniego, a po jego rozwiązaniu został wcielony do armii austriackiej. Dostał się do niewoli rosyjskiej, z której po 3 latach uciekł. W 1918 r. wrócił na krótko na Kresy, potem przedostał się do Warszawy, z którą był związany do wybuchu II wojny światowej. Stołeczne życie literackie pochłonęło go, a on miał ogromny wpływ na jego kształt. Twórczość międzywojenną Wierzyńskiego rozpoczęły tomiki „Wiosna i wino” oraz „Wróble na dachu”, które do polskiej poezji wniosły entuzjazm i radość życia, euforię tak charakterystyczną dla początku lat 20. XX wieku. Oczywiście silne pozostaje zakorzenienie w „ziemi księżycowej, lwowskiej, stanisławowskiej”, z którą związany był emocjonalnie. W kolejnych tomikach poeta staje się bardziej refleksyjny, radosny nastrój odzyskania niepodległości przyćmiewają wspomnienia wojennych przeżyć.
W czasie II wojny był bardem walczącej Polski. W twórczości zachęcał do walki, potępiał zbrodnie, wyrażał tęsknotę za krajem, ziemią rodzinną. Czuć w nich ból i cierpienie. Po wybuchu wojny został ewakuowany wraz z zespołem „Gazety Polskiej” do Lwowa, następnie do Stanów Zjednoczonych. W 1964 roku przeniósł się do Europy, osiadając początkowo w Rzymie, później w Londynie, gdzie zmarł w wieku 75 lat. Jak w okresie wojennym Kazimierz Wierzyński pisał bardzo dużo, tak po wojnie przeżył kryzys psychiczny i twórczy, związany m.in. z utratą podczas wojny prawie całej rodziny.
Prochy Kazimierza Wierzyńskiego w 1978 r. sprowadzono do Polski i złożono w alei zasłużonych na Starych Powązkach w Warszawie.
- Warto sięgać do jego twórczości, czytać o nim. Jak mało kto, jest wart naszej zbiorowej pamięci - zachęcał Tomasz Kuba Kozłowski, cytując bohatera spotkania: „Jeśli mi słowo bić przestanie, co mi po sercu”.
***
A my zachęcamy do uczestnictwa w ostatnim w tym roku spotkaniu w cyklu „Kresy nieznane, Kresy zapomniane”, które odbędzie się w piątek 6 grudnia o godz. 17.30 i poświęcone będzie, oczywiście, świętom na Kresach („Między Chanuką, Pasterką, a Jordanem”).