Nie tak wyobrażała sobie narodziny dziecka

Wydarzenia

Nie tak wyobrażała sobie narodziny dziecka

01.06.2020
autor: Sylwia Bardyszewska
Serwetę gazową o wymiarach ok. 40x40 cm z rany po cesarskim cięciu wyjęli lekarze wyszkowskiego szpitala. Cesarskie cięcie wykonane zostało w prywatnym wyszkowskim zakładzie leczniczym GIN MEDICUS. Prokuratura - po otrzymaniu zawiadomienia od dyrektora szpitala - wszczęła postępowanie w kierunku narażenia pacjentki na niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.
Piszemy o tym w najnowszym wydaniu Nowego Wyszkowiaka, już w sklepach i kioskach.
 
Malwina Kotaś-Salwin przez cały okres swojej pierwszej ciąży była pacjentką znanego wyszkowskiego lekarza przyjmującego w prywatnym zakładzie ginekologiczno-położniczym. Wszystko przebiegało dobrze... do czasu porodu. 
Na oddział GIN MEDICUS-a została przyjęta 21 sierpnia 2019 r., w 38 tygodniu ciąży. 27 sierpnia 2019 r., w wyniku cesarskiego cięcia na świat przychodzi Krzyś.
Niestety, radości z powodu narodzin syna towarzyszy nasilający się z dnia na dzień ból brzucha. „Samopoczucie Malwiny jest coraz gorsze, ból się nasila, nie może jeść, bo nawet łyk wody sprawa ból” - opisują najbliżsi Malwiny. - „Oddychanie też wywołuje ból. Malwina nie jest w stanie zajmować się dzieckiem.”
Mimo nieustających dolegliwości, pani Malwina wraz z Krzysiem zostają wypisani do domu 30 sierpnia 2019 r. Opiekę nad noworodkiem prawie całkowicie przejmuje babcia. 2 września podczas wizyty kontrolnej w zakładzie leczniczym, gdzie wykonano cesarskie cięcie, chłopiec zostaje skierowany na oddział z powodu wysokiej bilirubiny. 
Po powrocie do domu (4 września 2019 r.) samopoczucie kobiety pogarsza się: trzęsie się z zimna, zlana jest potem, gorączka sięga 39,7 stopni. Jedzie do wyszkowskiego szpitala, gdzie lekarz stwierdza, że zły stan związany jest z powikłaniami pod cesarskim cięciu. „Stwierdza, żeby Malwina udała się do placówki, w której była przeprowadzona cesarka po natychmiastową pomoc w postaci otwarcia i wyczyszczenia rany” - opisują pani Malwina i jej najbliżsi. Kobieta jedzie prosto do GIN MEDICUS-a, gdzie zastaje swojego lekarza. - „Mimo prawie 40-stopniowej gorączki i mimo prośby Malwiny o wykonanie USG brzucha, doktor stwierdza, że nie ma takiej potrzeby, przepisuje antybiotyk i odsyła pacjentkę do domu.”
Mimo leków stan Malwiny nie ulega poprawie. Rodzina przyznaje, że to, co wydarzyło się 7 września 2019 r., ciężko opisać: „Z Malwiny brzucha tryska, dosłownie tryska pod ciśnieniem ropa, na wszystkie strony. Matka Malwiny łapie, co się da w dużą miskę, ale ropa tryska i leje się na boki. Jak się potem okazało, w szwie zrobiło się 6 dziurek i nimi właśnie tryskała ropa.”
Młoda mama znów trafiła na oddział GIN MEDICUS-a, gdzie zajął się nią ginekolog przyjeżdżający z Warszawy. „Zechciał zrobić USG. Niestety nic nie widział i ze złością cisnął aparatem, mówiąc że Malwina ma tyle tłuszczu, że przez to nic nie widać.” Pani Malwina oddział opuściła 13 września 2019 r. z zaleceniem przyjmowania kolejnych antybiotyków i dbania o ranę.
Szokującego odkrycia dokonał mąż pani Malwiny, 19 września 2019 r., czyli trzy tygodnie po porodzie. „Podczas kolejnej zmiany opatrunku zauważa, że z rany coś wystaje, przypominało to jakby gazik. Zabiera żonę do lekarza rodzinnego, bowiem w tym momencie rodzina całkowicie przestaje ufać doktorowi (prowadzącemu - red.). Od lekarza rodzinnego dostała skierowanie na oddział chirurgiczny Szpitala Powiatowego w Wyszkowie. Podczas przyjmowania pacjentki na oddział chirurgiczny lekarz od razu orzeka, że w ranie jest ciało obce i trzeba to jak najszybciej wyjąć. Malwina trafia w trybie natychmiastowym na stół operacyjny, jest przytomna, widzi przebieg operacji. Lekarz operujący wyjął duży kawał cuchnącego materiału.”
Pani Malwina szpital opuściła 23 września 2019 r. Problemy zdrowotne zarówno jej, jak i synka Krzysia trwają do dziś. Nadal znajduje się pod opieką poradni chirurgicznej, czeka ją operacja usunięcia przepukliny. We znaki daje się też silna nerwica spowodowana traumatycznymi wydarzeniami. - Do tej pory nie mogę nosić synka. Nie miałam szans, żeby karmić go piersią, bo przez 50 dni byłam na antybiotykach - mówi młoda mama.
 
Lekarz (nie) odpowiada
Na początku 2020 roku pani Malwina ze zdziwieniem otworzyła kopertę z Prokuratury Rejonowej w Pułtusku, która wezwała ją w charakterze pokrzywdzonej. W ten sposób dowiedziała się, że zawiadomienie do organów ścigania złożył w jej sprawie wyszkowski szpital. - To standardowe postępowanie takich w sytuacjach - mówi dyrektor SPZZOZ Tomasz Boroński. 
Prokuratura wszczęła postępowanie w kierunku narażenia na niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, a konkretnie art. 160§2 Kodeksu karnego: „Jeżeli na sprawcy ciąży obowiązek opieki nad osobą narażoną na niebezpieczeństwo, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.” Postępowanie prowadzi Prokuratura Rejonowa w Pułtusku. Póki co toczy się w sprawie, a nie przeciwko komuś.
Kilkukrotnie, ale bezskutecznie, próbowaliśmy skontaktować się z lekarzem prowadzącym ciążę pani Malwiny. Mejlem wystosowaliśmy pytania o to, czy rzeczywiście podczas cesarskiego cięcia doszło do zaszycia w brzuchu pacjentki serwety gazowej, o opiekę i diagnostykę mogącą wyjaśnić przyczyny złego stanu zdrowia i dolegliwości kobiety i w końcu, czy lekarz bierze odpowiedzialność za zaistniałą sytuację?
W odpowiedzi otrzymaliśmy oświadczenie podpisane przez prezes zarządu spółki GIN MEDICUS Agnieszkę Walczak:
„Spółka GIN MEDICUS Sp. z o.o. z siedzibą w Wyszkowie pragnie poinformować, że nie będzie udzielać szczegółowych informacji oraz wypowiadać się w sprawie sposobu oraz przebiegu udzielania świadczeń opieki zdrowotnej Pani Malwinie Kotaś-Salwin. Jest to spowodowane postępowaniem przygotowawczym prowadzonym przez Prokuraturę Rejonową w Wyszkowie, która aktualnie jest w toku. Przedmiotowe postępowanie nie doprowadziło do postawienia zarzutów żadnej osobie zatrudnionej w naszej Spółce. Należy podkreślić, że zarzuty kierowane przez Panią Malwinę Kotaś-Salwin dotyczące rzekomego popełnienia przez członków naszego personelu błędu w sztuce lekarskiej są obecnie weryfikowane przez odpowiednie organy, z którymi nasza Spółka w pełni współpracuje.
W tym miejscu należy podkreślić, że wiedza pozyskana od osób, które brały bezpośredni udział w zabiegu cesarskiego cięcia oraz dokumentacja medyczna, którą dysponujemy nie pozwala na jednoznaczne rozstrzygnięcie o słuszności zarzutów kierowanych przez Panią Malwinę Kotaś-Salwin.
Spółka kwestionuje jednocześnie przebieg wydarzeń, które wyżej wymieniona pacjentka opisuje i który dotyczy rzekomego lekceważenia zgłaszanych przez nią problemów zdrowotnych przez lekarzy oraz członków personelu medycznego, która to sytuacja miała miejsce w okresie poporodowym.
Na koniec zwracam się z prośbą o poszanowanie dobrego imienia Spółki i zaniechanie publikowania przez przedstawicieli mediów kategorycznych ocen oraz wyciągania przedwczesnych wniosków, które w oczach opinii publicznej przypisywałyby winę lekarzom zatrudnionym w Spółce do czasu ostatecznego i prawomocnego zakończenia postępowania karnego, o którym mowa powyżej.”
Redakcja Nowego Wyszkowiaka jest daleka od wydawania wyroków czy osądów. Bliska natomiast jest swoim czytelnikom, którzy mają prawo opowiedzieć o swoich traumatycznych przeżyciach, które bez wątpienia stały się udziałem młodej mamy. Kobieta nie tak wyobraża sobie narodziny wyczekiwanego dziecka.
- Błędy się zdarzają, wiele jesteśmy w stanie zrozumieć - mówi mama pani Malwiny. - Ale chodzi o to, jak córka po tym wszystkim, co przeszła, została potraktowana.
Pani Malwina ma zaledwie 28 lat, a Krzyś jest jej pierwszym dzieckiem. Po traumatycznych przeżyciach jest tak wystraszona i znerwicowana, że wątpi, by kiedykolwiek zdecydowała się ponownie zajść w ciążę. Miejmy nadzieję, że otoczona opieką lekarzy i najbliższych, zmieni zdanie…
Cały materiał w najnowszym wydaniu Nowego Wyszkowiaka, już w sklepach i kioskach.
Komentuj, logując się przez Facebooka, Google+, Twittera, Disqus LUB pisz jako gość