Nie mam sobie nic do zarzucenia

Wydarzenia

Nie mam sobie nic do zarzucenia

14.04.2021
autor: Sylwia Bardyszewska
- mówił w sądzie były prezes MKS Bug Wyszków Dariusz Andrzejewski. Prokuratura żąda dla niego kary roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na 3 lata. Z kolei jego obrońca, wnosząc o uniewinnienie, przekonywał, że prokuratura nie udowodniła umyślności działania, a gmina doskonale wiedziała, co dzieje się w klubie. - Chcącemu nie dzieje się krzywda - przekonywał. Wyrok w trwającej już 2 lata sprawie usłyszymy zapewne w tym miesiącu. 
 
Przypomnijmy, że akt oskarżenia Prokuratura Rejonowa w Wyszkowie skierowała do sądu w marcu 2019 r. Zdaniem prokuratury, Dariusz Andrzejewski, będąc prezesem MKS Bug Wyszków, działając w celu osiągnięcia korzyści majątkowej oraz pozyskania dotacji, doprowadził gminę Wyszków do niekorzystnego rozporządzenia mieniem. Umowy opiewają w sumie na 56.200 zł.
Mowy końcowe obie strony wygłosiły w wyszkowskim Sądzie Rejonowym w poniedziałek 12 kwietnia. Prokuratura zażądała dla Dariusza Andrzejewskiego kary roku pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem na 3 lata oraz grzywny w wysokości 15 tys. zł. Dla byłej pracownicy klubu, Ilony J. - grzywny w wysokości 5 tys. zł.
- Materiał dowodowy jednoznacznie wskazuje na winę obojga oskarżonych - dodał pełnomocnik pokrzywdzonej w tej sprawie Gminy Wyszków. - Całe postepowanie toczy się wokół Dariusza Andrzejewskiego, ale nie możemy stracić z pola widzenia oskarżonej J. To dzięki jej wyjaśnieniom obciążającym ówczesnego prezesa Bugu Wyszków, udało się odtworzyć przebieg wydarzeń opisanych w akcie oskarżenia. To ona wskazała, w jaki sposób oskarżony dopuszczał się zarzucanych mu czynów. Potwierdziła, że to na jego wyraźne polecenie dokonywała czynności, których niniejsza sprawa dotyczy. Dobrowolnie poddała się karze, przyznała się do zarzucanych czynów. Przyłączam się do stanowiska prokuratora, wnoszę o wymierzenie kar wskazanych przez oskarżyciela publicznego, jak również obowiązku naprawienia szkody w kwotach wskazanych w akcie oskarżenia na rzecz miasta Wyszków.
Znacznie dłuższa była mowa obrońcy Dariusza Andrzejewskiego. - Sprawa nie jest tak prosta, jak wskazywała prokuratura - podkreślił. - Przedmiotem zarzutów jest, że poświadczenie nieprawdy miało polegać na tym, że wszelkiego rodzaju wynagrodzenia wynikające z umów (m.in. wymienionych w zarzutach) miały być pokrywane z pieniędzy pochodzących z dotacji. Nie można prawidłowo oceniać materiału dowodowego bez oceny funkcjonowania klubu od 2009 do 2018 r., kiedy mój mocodawca był prezesem.
Przypomnijmy, że obydwoje oskarżeni usłyszeli po siedem zarzutów. Dariusz Andrzejewski m.in. z art. 286§1 kk: "Kto, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, doprowadza inną osobę do niekorzystnego rozporządzenia własnym lub cudzym mieniem za pomocą wprowadzenia jej w błąd albo wyzyskania błędu lub niezdolności do należytego pojmowania przedsiębranego działania, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8." Prokuratura zarzuca byłemu prezesowi również poświadczenie nieprawdy i wyłudzenie kredytu. Z kolei Ilonie J. postawiła zarzuty z art. 270§1 kk - fałszowania dokumentów.
- Obydwa przestępstwa z natury są podobne. Działanie ma charakter umyślny i kierunkowy - zauważył obrońca byłego prezesa Bugu Wyszków. - Na jakiej podstawie można twierdzić, że w niniejszej sprawie, w przypadku uzyskania dotacji mamy działanie umyślne?
Przypomniał, że dotacji gmina Wyszków udzieliła klubowi na określone zadania. - Gdyby stan faktyczny polegał na tym, że zarząd nie zamierzał realizować zadań, można byłoby przyjąć, że mamy do czynienia z wprowadzeniem w błąd, co miałoby doprowadzić miasto do niekorzystnego rozporządzenia mieniem. Ale tu zarzuty formułuje się zarzuty na podstawie rozliczenia dotacji, czyli środków już wypłaconych - podkreślił.
Zeznania Ilony J. adwokat nazwał pomówieniami. - Oczywiście, najłatwiej posłużyć się pomówieniami współoskarżonego - mówił.
Zauważył, że w umowach jest wiele oczywistych błędów, jak pomyłka w nazwisku trenera, które prezes – gdyby zapoznał się z dokumentami - na pewno by wychwycił: - Te lapsusy, błędy wskazują, że pani J. mija się z prawdą, pomawia. W istocie mieliśmy do czynienia z sytuacją, że prezes podpisywał dokumenty automatycznie, bo jej ufał.
Nie miał powodów do braku zaufania, zwłaszcza że wnioski o dotacje były poprawianie zgodnie ze wskazówkami urzędników miejskich.
- Obrona chciała wykazać, że klub funkcjonował na granicy opłacalności przy pełnej świadomości władz miasta Wyszkowa - podkreślił obrońca.
Przypomniał prawniczą paremię “Chcącemu nie dzieje się krzywda”: - Wszyscy wiedzieli, że dotacja służy kryciu zadłużenia klubu z poprzednich okresów. Miasto posiadało pełną wiedzę, że klub nie ma wystarczającego finansowania, że dotacji nie starczy na bieżące funkcjonowanie klubu. Wszyscy o tym wiedzieli. Czy tu można mówić, że doszło do wprowadzenia w błąd? Zwłaszcza, że urzędnicy pomagali w rozliczaniu dotacji.
- Zarzutami powinna być objęta nie działalność pana Andrzejewskiego, a późniejszego zarządu, który w sposób kuriozalny uznał wysokość rzekomych zaległości w stosunku do trenerów na podstawie ich ustnych oświadczeń - uważa obrońca. - Nie rozliczył ostatniej dotacji z 2017 r., nie składając stosownego sprawozdania. To właśnie skutkowało koniecznością zwrotu tej dotacji w wysokości 30 tys. zł.
Wnosząc o uniewinnienie swojego klienta podkreślił: - Pan Andrzejewski nie popełnił żadnego przestępstwa. Nie sposób przypisać mu w tych realiach umyślności.
- Nie mam sobie nic do zarzucenia - dodał sam oskarżony, prosząc o uniewinnienie. Podkreślił, że trenerzy potwierdzali, że pieniądze pobierali od rodziców, a on sam z prywatnych pieniędzy zasilał kasę klubu.
Nina Wiśniewska - kwiecień 2023
Komentuj, logując się przez Facebooka, Google+, Twittera, Disqus LUB pisz jako gość