Nie będzie nowych schodów, czyli „drabinki przystawionej do wielkiego bunkra”

Wydarzenia

Nie będzie nowych schodów, czyli „drabinki przystawionej do wielkiego bunkra”

04.11.2024
autor: Sylwia Bardyszewska
Burmistrz podjął decyzję, że schody wejściowe do pływalni nie będą budowane od nowa, a przebudowane istniejące. Wykonawca inwestycję zakończył więc szybciej, niż zaczął. Piotr Płochocki nie ukrywa, że miała na to wpływ opinia inspektora nadzoru. Przyznaje, że sam zwolennikiem budowy nowych schodów nie był: - Gdybyśmy chcieli zrobić to w pierwotnej technologii, zyskalibyśmy morze kostki betonowej i - gdyby oddać wrażenie architektoniczne - drabinkę przystawioną do wielkiego bunkra.- To, co zrobiła gmina Wyszków, przerywając inwestycję na tym etapie, jest rzeczą naprawdę niespotykaną - słów krytyki nie szczędzi radny Waldemar Karłowicz. - Nie mogą inspektorzy nadzoru przewracać nam inwestycji. Jeśli my na to pozwolimy, to jest dla mnie totalne nieporozumienie.
Inwestycji, dodajmy, z ministerialnym dofinansowaniem. Urzędnicy zapewniają, że groźba utraty środków jest niewielka.
 
Przypomnijmy, że dofinansowanie na remont pływalni gmina pozyskała z programu Sportowa Polska. Po 25 latach modernizację przechodzą szatnie damska i męska, w zasadzie zbudowane od nowa miały być schody wejściowe. Temat wracał co roku: na stan schodów skarżyli się klienci pływalni, a WOSiR wciąż poprawiał i poprawiał usterki, kleił płytki i czekał na środki, by przeprowadzić gruntowną przebudowę. Miała nastąpić dzięki środkom z Ministerstwa Sportu.
Prace miały ruszyć wcześniej, ale znacznie opóźniły się m.in. ze względu na niepowodzenie pierwszego przetargu. Został unieważniony z powodu braku ofert. W drugim w obu częściach zostały wybrane oferty złożone przez Zakład Budowlany Grzegorza Bieżuńskiego z Leszczydołu Starego (schody - 589.674 zł; szatanie - 1.204.336 zł). 
Na początku września pływalnia została zamknięta. Trwa remont szatni. 2 tygodnie temu zajęcia rozpoczęła młodzież szkolna. Pozostali muszą poczekać jeszcze ok. miesiąca. 
Na remont do przyszłego roku poczekają schody. Prace skończyły się szybciej, niż się zaczęły. W tej części gmina rozwiązała umowę z wykonawcą, bo zmieniła zdanie w kwestii zakresu inwestycji. Schody nie będą budowane od nowa, a przebudowane istniejące. Ponieważ zostaje podjazd dla niepełnosprawnych, nie będzie montowana winda, co również przewidywał pierwotny projekt. 
- Jaki jest wynik negocjacji z tym wykonawcą? Ile zostało bądź zostanie zapłacone wykonawcy? - na sesji 29 października dopytywał Radosław Biernacki. - Czy jest szansa, że zatrzymamy te 1,5 mln zł dofinansowania, czy utracimy w części bądź w całości? Remont nie będzie wykonany zgodnie z projektem, na który zostało otrzymane dofinansowanie.
- Umowa na realizację schodów na ten moment została rozwiązana i remont został przesunięty na przyszły rok - potwierdziła naczelnik wydziału inwestycji Żaneta Kozak. - W związku z podjętą decyzją o zmianie sposobu wykonania tej przebudowy, opracowany zostanie nowy projekt. W zależności od kosztorysów podjęta zostanie decyzja, w jakim trybie zostanie wyłoniony wykonawca, czy to będzie procedura przetargowa, czy nie. 
- Jesteśmy na bieżąco w kontakcie z instytucją dofinansowującą. W ramach realizacji naszego zadania mieliśmy wskazane tylko, że będzie to przebudowa schodów. W ramach wniosku nie była wskazana dokładna metoda wykonania tej budowy, także to nie jest zagrożeniem. Ministerstwo wie, że przesunęliśmy tę realizację. Jeśli chodzi o ryzyko utraty dofinansowania, szacujemy je na raczej niskie - dodała pani naczelnik.
- Czyli żadnego odszkodowania nie ma przez niewpuszczenie wykonawcy na plac budowy? - dopytywał Radosław Biernacki. 
- Nie jest to w trybie odszkodowania. Porozumieliśmy się z wykonawcą. Wycenił koszty, które poniósł na ten moment - 39 tys. zł netto - poinformowała Żaneta Kozak.
 
Jaskrawe przekroczenie uprawnień
Do dyskusji włączył się Waldemar Karłowicz: - Tytułem sprostowania. Gmina nie planowała przebudowy schodów. Gmina planowała budowę nowych schodów. To są dwa różne pojęcia. To, co będzie robione teraz, to też nie jest przebudowa, tylko remont. Co się wydarzyło miedzy 27 sierpnia, kiedy podana została informacja o wyborze oferty wykonawcy remontu basenu, a 10 września, że jest decyzja zamknięcia tego tematu w planowanym wydaniu? Mieliśmy przeznaczone na tę inwestycję 485 tys. zł. Wpłynęła oferta na 589 tys. zł, czyli 20% wyższa od planowanych kosztów. Byliśmy przygotowani na kilkusettysięczne wydatki. Co się nagle stało, że mając projekt, mając decyzję, mając podpisaną umowę, mając wprowadzonego wykonawcę, my z tego rezygnujemy?
Żaneta Kozak uściśliła, że we wniosku o dofinansowanie mowa jest o przebudowie wejścia do pływalni. - Nie było wtedy jeszcze szczegółowego projektu modernizacji tego zadania. Nie wymagał też tego nabór - dodała. - Być może zbieg zdarzeń powinien wyglądać trochę inaczej. Wiemy, jak wyglądała sytuacja. Mamy tutaj zmianę osób zarządzających. Po rozpoczęciu rozmowy na ten temat, podjęto decyzję, że zbyt dużą utratą wartości dodanej tego tarasu i tych schodów byłoby ich zburzenie. Stąd rozpoczęło się sprawdzanie stanu technicznego tej infrastruktury i koniec końców została podjęta taka, a nie inna decyzja.
Zmianę zakresu prac zasugerował gminie inspektor nadzoru Jarosław Szczerba. Na pytanie Waldemara Karłowicza o tryb wyboru inspektora, naczelnik Kozak odpowiedziała, że było to zapytanie ofertowe.
Przed podjęciem decyzji o zmianie zakresu inwestycji na wejściu do pływalni, burmistrz zlecił wykonanie ekspertyzy, z której wynika, że budowa schodów od nowa nie jest konieczna. 
- W jakim trybie powstała ekspertyza dotycząca tych schodów i kto ją przyjął? Kto podpisał się pod fakturą? - dopytywał Waldemar Karłowicz. 
- Pod fakturą podpisałam się ja, jako osoba zarządzająca wydziałem inwestycji, i osoby z finansów. Ekspertyzę wykonała osoba z uprawnieniami konstruktorskimi - odpowiedziała Żaneta Kozak. 
- Rozumiem, że na podstawie tej ekspertyzy podjęliśmy decyzję o rezygnacji z budowy nowych schodów. Czy ta ekspertyza zawiera jakąś analizę finansową nowego rozwiązania? - kontynuował radny.
Pani naczelnik poinformowała, że ta konkretna ekspertyza nie mówi o kosztach, ale gmina dysponuje innymi. - Droższa opcja to 200 tys. zł mniej niż koszty, które pierwotnie były zakładane - dodała.
- Mówimy o 200 tys. zł, ale to są oszczędności bardzo wirtualne. Nie możemy tego porównywać. Nie możemy porównywać budowy całkowicie nowych schodów za 600 tys. zł z remontem schodów, który teoretycznie ma przynieść 200 tys. zł oszczędności - podkreślił Waldemar Karłowicz. - Według mnie nastąpiło tu jaskrawe przekroczenie uprawnień przez inspektora nadzoru, którego przecież my powołujemy i on ma reprezentować nasze interesy. Nie może być tak, że jeśli on się zapoznał z dokumentacją, przyjął obowiązki inspektora nadzoru, wchodzi na budowę i mówi, że nie. To jest tak, jakbyśmy mieli stary dom, w którym cieknie dach, postanowiliśmy go zburzyć i zbudować nowy. Bierzemy kierownika budowy, a on wchodzi i mówi: nie tam, po co będziesz budował nowy? Wyremontujemy ten. Nie na tym jego rola polega. Gdybyśmy te schody zaprojektowali z desek, twardego styropianu i on się podejmie tych obowiązków, to ma pilnować tylko, żeby to spełniało warunki bezpieczeństwa i nic więcej. Przecież nie mogą inspektorzy nadzoru przewracać nam inwestycji. Jeśli my na to pozwolimy, to jest dla mnie totalne nieporozumienie.
Radny Karłowicz nawiązał też do porozumienia między gminą a wykonawcą, z którym umowa w zakresie schodów została rozwiązana. Ten gminę potraktował dość łagodnie. - Może to zabrzmi trochę dziwnie, żałuję, że wykonawca nie wystąpił z pełnymi roszczeniami - przyznał Waldemar Karłowicz. - Gdyby chciał wyegzekwować pełne roszczenia, to zamknęłyby się kwotą ok. 400 tys. zł. 20% mamy za samo zerwanie umowy - 120 tys. zł, spodziewane zyski - 8-10%, czyli to jest 60 tys. zł, projekty, wynagrodzenie ludzi, których by mógł przywozić do 3 grudnia i za których musielibyśmy płacić. Wtedy nikomu do głowy by nie przyszło przerywanie inwestycji na tym etapie. Poza tym ogromnie ucierpiał na tym wizerunek gminy wśród wykonawców. Będziemy ponosili tego konsekwencje długi czas.
- Chciałem tylko radnemu Karłowiczowi powiedzieć, że jest radnym gminy Wyszków. Właśnie przed chwilą powiedział, że żałuje, że wykonawca nie wystąpił do gminy z roszczeniami. Do tej gminy, której jest radnym. W moim odczuciu, mam nadzieję, że nie tylko w moim, to wypowiedź absolutnie poniżej wszelkiej krytyki - skomentował burmistrz Piotr Płochocki.
- Ma pan prawo twierdzić, że moje wypowiedzi są poniżej krytyki. Natomiast ja mam prawo informować mieszkańców, jakie mogą być konsekwencje pewnych decyzji - odpowiedział Waldemar Karłowicz. 
- Nie odnosiłem się do pańskich wypowiedzi, tylko dokładnie do jednej. Bo to jest po prostu wbrew interesowi gminy. Porozumieliśmy się z wykonawcą i uważam, że z wszelkim pożytkiem dla nas wszystkich - podkreślił Piotr Płochocki.
 
Co zyskujemy, a co tracimy
Roli inspektora nadzoru w całej sytuacji dziwi się również Radosław Biernacki: - Może ja nie rozumiem funkcji inspektora nadzoru, bo sądziłem, że pilnuje kompleksu budowy, a nie zmiany w projekcie. Czy do tej pory takie rzeczy były stosowane, że pan inspektor nadzoru wchodził w projekt, a to nie jest jego zadanie?
- To nie inspektor nadzoru podjął decyzję. Inspektor nadzoru uczestniczył w tych rozmowach, był zapytany o zdanie, jest również specjalistą w swojej dziedzinie. Jest człowiekiem, który pracuje z ramienia gminy i jest po to, żeby nam doradzać w momencie, kiedy tego potrzebujemy - broniła Żaneta Kozak. - Kiedy ostatecznie zamawiający, czyt. pan burmistrz podejmował decyzję, była to również osoba, która została zapytana o zdanie w tej kwestii. To nie inspektor nadzoru podejmuje decyzje, jeśli chodzi o zakres realizacji zadań.
- Po sygnalizacji pana inspektora nadzoru, po wewnętrznej, bardzo rozbudowanej, długotrwałej, wielowątkowej dyskusji w urzędzie stwierdziliśmy, że zamawiamy ekspertyzę u człowieka, który do tej pory robił nam już pewne inwestycje i zawsze byliśmy zadowoleni z jego usług - relacjonował Piotr Płochocki. - Dodatkowo pan inspektor nadzoru też pracował na wielu naszych inwestycjach i też nie było żadnych większych skarg na tę chwilę. W związku z tym dodatkowo zamówiliśmy ekspertyzę na temat tego, ile będzie kosztować - pomimo tego, że mieliśmy już co do szacunkowych kosztów mniej więcej wyobrażenie - alternatywna technologia. Moim zdaniem dołożyliśmy wszelkiej staranności, żeby stwierdzić, jakie będą alternatywne koszty i co ryzykujemy, a właściwie co zyskujemy, a co tracimy. Gdybyśmy chcieli zrobić to w pierwotnej technologii, zyskalibyśmy morze kostki betonowej i - gdyby oddać wrażenie architektoniczne - drabinkę przystawioną do wielkiego bunkra. Ten projekt był nastawiony przede wszystkim na to, żeby był łatwy do konserwowania i wszystkie inne funkcje zostały położone na ołtarzu i uświęcone tym sposobem, zakwalifikowane jako te dalszego rzędu. Zauważyłem, że nie ma żadnych większych zastrzeżeń, co potwierdziła ekspertyza i na co wcześniej zwrócił uwagę inspektor nadzoru. Co do konstrukcji samych schodów i całego wejścia, to warto ocalić taras, który byśmy stracili, warto ocalić duże rośliny, które rosną w tym tarasie, które byśmy stracili. Dodatkowo nie wzięto pod uwagę, że w taras wbudowana jest skrzynka elektryczna, której przeniesienie wiązałoby się z dodatkowymi problemami technicznymi i dodatkowymi kwestiami finansowymi. Oprócz tego zwrócono nam też uwagę, że podjazd dla niepełnosprawnych jest dużo bardziej funkcjonalny i częściej użytkowany niż wszelkiego rodzaju windy i ma to do siebie, że się nie psuje w przeciwieństwie do wind. Wszystkie te kwestie zaważyły na tym, że stwierdziliśmy, iż zbyt dużo tracimy w stosunku do tego, ile możemy zyskać, robiąc tylko przebudowę. A aspekt finansowy tylko dopełnił sprawy. Dla mnie zawsze najważniejszy będzie efekt końcowy - ten, który dostają mieszkańcy. Uznałem, że ten będzie najbardziej optymalny i będzie się wiązał z największym pożytkiem dla mieszkańców. Natomiast sam proces ma znaczenie wtórne. 
- Oczywiście porozumieliśmy się z wykonawcą. Nie wychodzi z tej inwestycji z jakąś wielką startą, sam sobie wyliczył koszty przestoju. My się na nie zgodziliśmy, bo i tak one się nam kalkulują - kontynuował burmistrz. - Mamy wyspecyfikowane koszty dwóch technologii. Pierwsza, premium, czyli okładzina kamienna. A alternatywna technologia, prostsza jest jeszcze tańsza. Jesteśmy na dobrej drodze. Schody zostały uzupełnione. Gdy skończy się remont szatni, będzie można udostępnić basen wszystkim mieszkańcom. Na spokojnie, kiedy nie będzie nas już gonić dobra czy zła pogoda, na wiosnę czy w lecie wrócimy do tego temu i wybraną w zimę technologią wykonamy te schody. 
- To, co zrobiła gmina Wyszków, przerywając inwestycję na tym etapie, jest rzeczą naprawdę niespotykaną - skomentował Waldemar Karłowicz. - Inspektor nadzoru może ingerować w projekt w zakresie zmiany przekrojów, może wymiary zmienić nieznacznie, do 2%, może różne rzeczy, ale nie może wnioskować czy sugerować, że my tę inwestycję zamykamy. Nie może.
Paweł Turek przypomniał, że wykonawca został wyłoniony w drugim przetargu. Gmina miała więc czas na analizy zakresu inwestycji: - W drugim przetargu powinny być już uwzględnione te wszystkie analizy i nie powinno być żadnej przerwy.
Komentuj, logując się przez Facebooka, Google+, Twittera, Disqus LUB pisz jako gość