Baner desktopowy
Baner mobilny
materialy/info/med1/14015.jpg

Wydarzenia

Najeżone trudnymi słowami Wyszkowskie Dyktando

18.04.2023
autor: Organizatorzy
Lew chojrak i nie lada hulaka, którego głód morzy i pożąda porządnej przekąski, chimeryczny żółw Hieronim, siwobiały orzeł Wawrzyniec i ponadczteroletnia hipopotamica, podobno hipochondryczka, choć wydawałoby się, że herod-baba - to bohaterowie Wyszkowskiego Dyktanda, które od 21 lat organizuje Szkoła Podstawowa nr 4. Tegorocznymi Mistrzami Ortografii zostali Maria Szewczyk z SP nr 5 oraz Bartosz Wyszyński z I LO.
Publikujemy teksty obu dyktand.
 
Kochać ojczyznę to miłować język, miłować język to nie kalać go błędami - pod takim hasłem 13 kwietnia w Szkole Podstawowej nr 4 im. Obrońców Westerplatte odbył się wojewódzki finał niezwykle popularnego wśród młodzieży konkursu ortograficznego Wyszkowskie Dyktando. Wzięło w nim udział 49 uczniów z powiatów wyszkowskiego i węgrowskiego.
Od początku patronat nad konkursem sprawują Burmistrz Wyszkowa i Starosta Powiatu Wyszkowskiego, a od 2012 r. Mazowiecki Kurator Oświaty.
W wyniku ortograficznej rywalizacji szkół podstawowych tytuł Mistrza Ortografii w finale wojewódzkim zdobyła Maria Szewczyk ze Szkoły Podstawowej nr 5 w Wyszkowie. II miejsce zajęła Magdalena Bryk ze Szkoły Podstawowej nr 1 w Wyszkowie, III - Bartosz Bloch ze Szkoły Podstawowej w Rząśniku.
Wyróżnienia otrzymały: Kinga Wojtkowska ze Szkoły Podstawowej w Woli Mystkowskiej i Alicja Chmielewska ze Szkoły Podstawowej w Dębinkach.
W kategorii szkół ponadpodstawowych Mistrzem Ortografii został Bartosz Wyszyński z I Liceum Ogólnokształcącego w Wyszkowie. II miejsce zajęła Maria Ziółkowska z ZSP w Łochowie, III - Bartłomiej Dawidczyk z CEZiU „Kopernik” w Wyszkowie. Wyróżnienia otrzymali: Oliwia Dzięcioł z ZS nr 3 w Wyszkowie, Weronika Gołębiewska z ILO w Węgrowie i Oliwia Łoś z ILO w Wyszkowie.
Gratulujemy laureatom XXI Wyszkowskiego Dyktanda. Składamy serdeczne podziękowania wszystkim uczestnikom konkursu oraz ich opiekunom i zapraszamy do dalszej współpracy. 
Słowa podziękowania kierujemy także do Burmistrza Wyszkowa i Starosty Powiatu Wyszkowskiego za przyjęcie honorowego patronatu i ufundowanie nagród laureatom. Informujemy, że uroczyste wręczenie nagród odbędzie się 31 maja w trakcie Wyszkowskich Dni Nauki.
 
Tekst dyktanda dla uczniów szkół podstawowych
Były już późnopopołudniowe godziny, kiedy Jan wybrał się niespiesznie na codwutygodniowy spacer po kniei. Poniekąd można by było odwiedzać las częściej, ale Jan tylko z rzadka miał taką potrzebę. Nie w smak mu były spotkania z watahą rozkrzyczanych przepiórek, hałastrą długoskrzydłych jerzyków przypominających jaskółki, pohukiwania puszczyka czy brodzenie w ohydnej brei błota. W niekłamany zachwyt wprawiały go natomiast chwile, kiedy blask sczerwieniałych wierzchołków sosen był doskonale zharmonizowany z jasnobeżowymi łachami piachu na ścieżkach. 
Tego dnia Jan znów postanowił porzucić swój nowo wyremontowany dom, by niespiesznie zanurzyć się w otchłani leśnych ostoi. Na pewno zastanowiłby się dwakroć, gdyby wiedział, co go czeka. Dopiero jednak poniewczasie przekonał się, że ta wyprawa nie zakończyła się jak zazwyczaj.
Jan dotarł na polanę oblaną światłem niczym przezroczystą żorżetą. Pobieżnie przyjrzał się ponadrocznym drzewom sczerniałym z lekka od mrozu, rzędom tui (albo: tuj) stojących w poprzek polany i zheblowanym pniom buków. Na polanie beztrosko hasały zające, dostojny jeleń chyżo przemknął i zniknął we wnętrzu leśnej niby - ściany. Nie opodal (albo: nieopodal) Jan dostrzegł zszarzały cień. Podszedł bliżej, żeby mu się przyjrzeć. Cień najpierw chrząknął niedwuznacznie, potem zamachał czymś, co przypominało ogromne, rozcapierzone (albo: rozczapierzone) ręce, a potem znienacka ruszył w kierunku Jana. Wprawdzie Jan nie był tchórzem, ale niepodobna było zachować zimną krew w tej sytuacji. Jego reakcja wydawała się w pełni uzasadniona. Półprzytomny zaczął uciekać. Biegł przez chaszcze, z lewa i z prawa zahaczał o wystające gałęzie, przerażony nie mógł wydostać się spomiędzy ostrych krzewów jeżyn. W końcu poharatany przez kolce, półżywy ze strachu i zmęczenia, zszokowany tym, co mu się przydarzyło, wydostał się na pole pełne chabrów i kąkoli. Obejrzał się za siebie. Na skraju lasu stał zażywny jegomość uśmiechający się do Jana jakby od niechcenia. Jan w ogóle nie mógł uwierzyć w to, co się stało. Był zażenowany, że tak poniosła go wyobraźnia i że uciekał z tak błahego powodu. Nieprędko teraz wróci do lasu.
 
Tekst dyktanda dla uczniów szkół podandpodstawowych
Był dżdżysty, senny poranek, gdy w zoo mieszczącym się przy ulicy Rzepichy, żony Piasta, wybuchła prawdziwa bomba. Szarobura mysz, nielegalna rezydentka ogrodu zoologicznego, przyniosła z wczesnorannej przechadzki zatrważającą nowinę, że wskutek kryzysu każdemu zwierzakowi będą dokwaterowywać współlokatora. Jasnożółta kanarzyca Józefinka, jak co dzień plotkująca co niemiara, w okamgnieniu postarała się, aby rzeczona wieść lotem błyskawicy rozeszła się wśród zwierząt. „Ohyda” – zahukała z obrzydzeniem sowa Melania. „Niech sczeźnie ten, kto to wymyślił!”– zaczęła głośno złorzeczyć dwuipółletnia ara hiacyntowa, na którą wszyscy mówili Mania. Biedaczka cierpiała na manię prześladowczą i doskwierały jej symptomy schizofrenii. „Ja mam minidomek, o nadmetraż w nim trudno. Poza tym śpię w negliżu, więc absolutnie nie wyrażam zgody na żadnego współlokatora i to czyjeś haniebne widzimisię” – rzekł chimeryczny żółw Hieronim. „Nie bądźże głupi”– patrząc nań z dezaprobatą, odparł siwobiały orzeł Wawrzyniec. Żółw ze zgorzkniałą miną schował się z powrotem w skorupie, skąd po chwili poczęło dobiegać chrobotanie. Był to niechybny znak, że był półprzytomny ze strachu. „Toż to skandal! Należy coś przedsięwziąć!” – zbulwersował się jeżozwierz Jerzy. Struś Joachim oświadczył, że najlepiej będzie, jak wszyscy poszukają sobie schowków, po czym ochoczo wcielił to w czyn, wsadzając głowę w piasek. „Mnie tu nie ma” – zachrypiał zakatarzony kameleon Gabriel. Naprędce zastosował kamuflaż, upodabniając się do chaszczy, pod którymi akurat znużony leżał. Niedźwiedź Błażej, niby chłop na schwał, jednak mający różne zahamowania i lękający się małych stworzeń, odkąd we wczesnej młodości pewna pszczółka boleśnie ukłuła go swym żądłem w lędźwie, czym prędzej schował się zatrwożony w swej gawrze. Papużki nierozłączki Letycja i Oswald, świeżo upieczeni narzeczeni, zerknąwszy na siebie bojaźliwie, w te pędy czmychnęli do swojego gniazdka. Klementyna, ponadczteroletnia [lub: ponad 4-letnia] hipopotamica, podobno hipochondryczka, choć wydawałoby się, że herod-baba, zszarzała bardziej niż zwykle i rzekła: „Od wczoraj mam refluks żołądka i na domiar złego wpadam w depresję”. Z kolei lew Romuald, chojrak i nie lada hulaka, jak na próżniaka przystało wciąż odziany w piżamę, niespiesznym [lub: nieśpiesznym] krokiem wyszedł na swój wybieg, popatrzył w kierunku północno-zachodnim, gdzie mieściło się terrarium węży boa, podrapał się w skołtunione kędziory na czubku głowy, leniwie ziewnął i oznajmił: „Może to i dobry koncept, bo głód mnie morzy i pożądam jakiejś porządnej przekąski. A nuż przydzielą mi kogoś smakowitego”. Po czym uśmiechnął się chytrze, odwrócił na pięcie i chyżo skierował do swej spiżarni, aby nie bacząc na odgórnie zarządzoną prohibicję, sięgnąć na półkę po słój sfermentowanego kompotu z porzeczek, który zawsze trzymał na podorędziu. Gdy całe towarzystwo już się pochowało, na środku opustoszałego trawnika stanęła mysz, hardo wypięła swą cherlawą pierś, nastroszyła rachityczne futerko, uśmiechnęła się usatysfakcjonowana i buńczucznie oświadczyła: „Nareszcie to ja będę gwiazdą zoo!”. 
 
 
WOK Hutnik - Edukacja Młode Horyzonty na rok szkolny 2025/2026
Komentuj, logując się przez Facebooka, Google+, Twittera, Disqus LUB pisz jako gość
Zitcom