W zimowym, świątecznym klimacie w ostatnią w tym roku podróż na Kresy czytelników Biblioteki Miejskiej zabrał Tomasz Kuba Kozłowski. Cykl „Kresy nieznane, Kresy zapomniane” zamknął wykład „Między Chanuką, Pasterką, a Jordanem”.
Grudzień i styczeń był niezwykłym czasem na ziemiach wschodnich dawnej Rzeczypospolitej. - Na wielobarwnych, wielokulturowych, wieloetnicznych Kresach, gdzie żyło kilkanaście różnych narodowości, wyznań był ciąg świąt, który płynnie przechodził z jednych do drugich – opowiadał prowadzący. - Świętowanie zaczynało się od żydowskiej Chanuki, płynnie przechodzono do katolickiego Bożego Narodzenia, by kończyć największym świętem w Kościele wschodnim – Świętem Jordanu.
Z Chanuką związany jest rytuał zapalania świateł, świec lub lampek oliwnych, umieszczonych na specjalnym świeczniku – chanukii. Ta tradycja na Kresach była bardzo popularna. Światła te zapalamy za cuda i za znaki, za wybawienia i za boje, które stoczyłeś dla naszych ojców w tamtych dniach o tej porze, przez swoich świętych kapłanów. Przez wszystkie osiem dni Chanuki światła te są święte.
Na Kresach w świątecznym czasie popularny był św. Mikołaj. - Którego nie można mylić ze spoconym facetem odzianym w czerwone fraczki; karykaturą, z którą mamy do czynienia dzisiaj. To wynalazek stricte komercyjny, który nie ma nic wspólnego z figurą św. Mikołaja – sprecyzował Tomasz Kuba Kozłowski. - Obdarowywano nie tylko prezentami, ale były i rózgi. Aniołek dla grzecznych dzieci i diabełek z rózgami. Mikołaj to jeden z najważniejszych świętych w Kościołach wschodnich.
Przygotowania do Bożego Narodzenia trwały miesiąc, w tym czasie jadło się zdecydowanie skromniej. - Trzy tygodnie przed świętami rozpoczynało się pieczenie pierników, ucieranie maku na kutię. W żadnych wypadku dziewczynie nie wolno było oblizać tłuczka do ucierania maku, bo będzie miała łysego męża – opowiadał prowadzący.
Szczegółową instrukcję dla pań zamieściło lwowskie czasopismo „Świat Kobiecy Rekord”. Przed nami ostatni tydzień przed świętami, więc oto, co na ten czas radził magazyn: Upiec piernik, drobiazgi na drzewko, zrobić cukierki, tort pomadkowy. Listy i kartki rozesłać. Drób, zwierzynę bić, sprawiać. Cóż, panie nie miały lekkiego życia… Zwłaszcza, że kolejną tradycją na Kresach były wigilijne męskie polowania. Panowie wracali dopiero na wieczerzę.
W cytacie mowa jest o drzewku, bo tak wówczas nazywano choinkę. W pomieszczeniach, gdzie spożywano wigilię, starym zwyczajem stawiano snop (w bogatszych domach snopy) zboża, czyli dziada Diducha. - Drzewko przywędrowało razem z tradycją kultury niemieckiej. Dziś trudno w to uwierzyć, ale wcale łatwo się nie przyjmowała. Nie mówiło się zresztą choinka, tylko drzewko – opowiadał Tomasz Kuba Kozłowski.
Swoją choinkę z lat dziecięcych Melchior Wańkowicz z Nowotrzeb wspomina w książce „Szczenięce lata”: Wszystko tam można było w gębę włożyć - jabłka, figi, pierniki, winogrona, migdały, daktyle.
- Jeśli w domu są małe dzieci, to gorąco zachęcam – niech państwo zafundują dzieciom drzewko zasobne, wańkowiczowskie. To wyzwanie dla państwa na nadchodzące Boże Narodzenie – do zgromadzonych apelował prowadzący.
Przytoczył też inne wspomnienia Kresowian, m.in. Janiny Półtorak o tradycji dzielenia się opłatkiem: Tata wchodził z kuchni, niosąc talerz, na którym był opłatek, ząbek czosnku i talerzyk miodu. Wchodząc do pokoju mówił: Na szczęście, na zdrowie, z wigilią, z kolędą. Wszyscy stojący przy stole odpowiadali: Daj Boże tę szczęśliwie odprawić i w zdrowiu następnej doczekać.
Z przytoczonych przez prowadzącego obyczajów i licznych potraw, warto wspomnieć o wigilijnym kisielu. Robiło się go z rozczynu owsianego, płucząc wodą, dopóki nie oddzieliły się mączne cząstki. Stąd znane powiedzenie „dziesiąta woda po kisielu”.
Z kolei śpiewając popularną kolędę „Bóg się rodzi”, należy pamiętać, że to znakomity tekst literacki pochodzącego z Kresów Franciszka Karpińskiego - „Pieśń o narodzeniu pańskim”.
Znacznie skromniej obchodzono prawosławne Święto Jordanu, które, wg nauki Kościoła wschodniego, dało początek chrześcijaństwu i stało się fundamentem wiary. Jedną z piękniejszych i kultywowanych do dziś tradycji jest budowanie ołtarzy i krzyży z lodowych tafli.
- Święto Objawienia Pańskiego gromadziło wyznawców różnych religii, także żydów i katolików. Wszyscy spotykali się nad rzeką - czyli Jordanem. Podobnie jak łączyły święta Bożego Narodzenia. Wielu prawosławnych przychodziło na katolicką pasterkę i na odwrót – podkreślił Tomasz Kuba Kozłowski.
Ponieważ spotkanie odbyło się w mikołajki, dyr. Małgorzata Ślesik-Nasiadko słodkimi upominkami podziękowała uczestnikom cyklu za obecność, która z kolei jest najlepszym podziękowaniem dla prowadzącego, specjalnie przyjeżdżającego do Wyszkowa, by przybliżać czytelnikom Kresy nieznane.