Baner desktopowy
Baner mobilny
materialy/info/med1/16755.jpg

Wydarzenia

Grzegorz Ślubowski - ostatni Konsul Generalny RP w Sankt Petersburgu

11.08.2025
autor: Sylwia Bardyszewska
Częściowo, co też opisuję w książce, jest tak, jak pani powiedziała, że w Petersburgu niektórzy udają, że tej wojny nie ma. Natomiast to też nie jest pełen obraz Rosji. Większość Rosjan zdecydowanie popiera wojnę i zdecydowanie popiera Władimira Putina. Oni chyba nie do końca zdają sobie sprawę z tych tragedii. Jeżeli ktoś nie chce tego zobaczyć, to nie zobaczy, bo wiadomo, że państwowe media wyłącznie pokazują jedną stronę. Propaganda w Rosji jest ogromna - w rozmowie z „Nowym Wyszkowiakiem” mówi pochodzący z Wyszkowa Grzegorz Ślubowski, ostatni Konsul Generalny RP w Sankt Petersburgu.
 
Grzegorz Ślubowski urodził się w Wyszkowie w 1969 r. Uczył się w aż trzech szkołach podstawowych - nr 1, 2 i 4. - Nie dlatego, że byłem takim złym uczniem i mnie wyrzucali z każdej szkoły - mówi z uśmiechem. - Najpierw zmieniłem szkołę, bo się przeprowadziliśmy, a później wybudowali szkołę numer 4. Byłem już chyba w siódmej klasie i ostatni rok chodziłem już do tej nowej szkoły. 
Jest też absolwentem I Liceum Ogólnokształcącego w Wyszkowie oraz Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Zaraz po studiach podjął pracę w Polskim Radiu. - Byłem korespondentem Polskiego Radia w Rosji, stąd moje pierwsze wyjazdy do Rosji - wspomina. - To był 1999 r. Wróciłem w 2006 r. Nadal pracowałem w Polskim Radiu, sporo pisałem do różnych gazet. Potem wyjechałem już jako dyplomata do Petersburga i tak cała ta historia się zaczyna.
Konsulem Generalnym RP w Sankt Petersburgu Grzegorz Ślubowski był w latach 2019-2025. Na początku tego roku rosyjski resort spraw zagranicznych zamknął konsulat w ramach retorsji za wcześniejsze zamknięcie rosyjskiego konsulatu generalnego w Poznaniu. Jednocześnie polscy dyplomaci zostali uznani za osoby niepożądane.
 
Na początku lipca ukazała się książka Grzegorza Ślubowskiego „Petersburg. Pokój i wojna. Zapiski polskiego konsula o współczesnej Rosji”.
 
Jak dziennikarz zostaje dyplomatą?
     - Jeżeli dziennikarz zajmuje się jakąś konkretną tematyką, tak jak ja się zajmowałem Rosją, to ma różne propozycje. Nie ukrywam, że miałem kilka propozycji wyjazdu do Rosji, objęcia tam stanowisk dyplomatycznych. Wcześniej się na to nie zdecydowałem, bo to jest przecież bardzo istotna zmiana. Człowiek rozstaje się z rodziną, automatycznie zrywają się pewne kontakty towarzyskie. 6-letnia nieobecność to przecież bardzo długo. Aż w końcu była taka sytuacja, że się zdecydowałem przyjąć propozycję bycia Konsulem Generalnym w Petersburgu.

Ostatni konsul w Petersburgu - brzmi jak tytuł filmu.
     - Ale nie utożsamiam się z tym filmem i postacią (śmiech). (Nawiązanie do filmu „Konsul” z 1989 r., w którym oszust - postać grana przez Piotra Fronczewskiego zakłada fikcyjny konsulat Austrii we Wrocławiu - red.)
 
Po przeczytaniu pana książki pomyślałam, że mógłby być z tego thriller polityczny.
     - Pewnie tak, bo ta książka jest świadectwem bycia w szczególnym miejscu i w szczególnym czasie. Kiedy zaczynałem pracę, sytuacja w Rosji wyglądała zupełnie inaczej. To był 2019 r., czyli przez pierwsze lata to była normalna praca dyplomatyczno-konsularna, czyli zajmowanie się Polonią, miejscami pamięci, zajmowanie się osobami, które miały polskie obywatelstwo czy polskie pochodzenie.
Później to się bardzo zmieniło. Staliśmy się reprezentantami państwa nieprzyjaznego. Władze rosyjskie dużo robiły, żeby przeszkodzić nam w pracy. Ludzie zaczęli się trochę bać z nami spotykać. Opisuję to w książce, jak ludzie, którzy wcześniej z nami współpracowali, później zaczęli się zwyczajnie bać. I to jest też zrozumiałe, bo za to też pewne konsekwencje mogły im grozić.
 
Pisze pan np., że ludzie na ulicy udawali, że się nie znacie.
     - Dochodziło do takich sytuacji, ale też nie było to takie powszechne. Nasze patrzenie na Rosję, mam wrażenie, jest bardzo jednostronne. Nie widzimy całej złożoności tego, co tam się dzieje. Media opisują Rosję bardzo jednostronnie i w bardzo prosty sposób. Zazwyczaj bardzo negatywnie. I ta Rosja oczywiście taka też jest. I taką też opisuję w tej książce. Natomiast Rosja nie jest tylko taka; jest bardzo różna. W zależności od tego na przykład, gdzie się człowiek znajduje. Zupełnie inaczej wygląda życie w Petersburgu, zupełnie inaczej wygląda życie na rosyjskiej prowincji w części europejskiej, a jeszcze inaczej wygląda życie na rosyjskiej prowincji w części azjatyckiej, Jakucji czy w Republice Tuwa. Petersburg jest bardzo europejskim miastem. Chyba najbardziej europejskim w Rosji.
 
Pisze pan, że to najbardziej europejskie miasto w coraz mniej europejskim kraju.
     - Z takim założeniem było budowane, miało być oknem na zachód. To się teraz, oczywiście, zmieniło, bo Rosja odwraca się od zachodu. Ale to jest miasto bardzo nowoczesne, europejskie; ludzie żyją na wysokim poziomie. Zupełnie inaczej wygląda życie na prowincji azjatyckiej, gdzie często brakuje toalet, gdzie nie ma gazu. Nie zdajemy sobie sprawy, że Rosja jest różna pod wieloma względami. Większość ludzi zdecydowanie popiera politykę Putina, ale nie jest przecież tak, że w takim mieście jak Petersburg, które liczy 6 milionów ludzi, nie ma takich, którzy nie popierają. Oczywiście, im jest coraz trudniej, ale ci ludzie cały czas są. Warto sobie zdawać z tego sprawę. Świat nie jest czarno-biały.
 
Z tego względu uważa pan, że źle się stało, że konsulat został zlikwidowany? Że przedstawiciele Polski powinni być w Rosji?
      - Tak, zdecydowanie tak uważam. Zresztą ostatnio został zlikwidowany kolejny konsulat - w Królewcu. To efekt tego, że my zlikwidowaliśmy konsulat w Krakowie.
Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że Rosja prowadzi działalność wywiadowczą i dywersyjną. Natomiast ograniczania pracy polskich dyplomatów w Rosji nie uważam za dobre rozwiązanie. Ta praca jest bardzo potrzebna, bo my musimy mieć oczy i uszy w Rosji. Wiadomo, że to jest kraj w tej chwili wrogi, ale musimy wiedzieć, co tam się dzieje. 
 
W różnych swoich wypowiedziach podkreśla pan obecność polonii w Rosji, tym ludziom po prostu polska dyplomacja jest potrzebna. 
      - Tam są różne grupy, dla których kontakt z Polską jest bardzo ważny. Między innymi jest to Polonia, która w Petersburgu jest silna i bardzo stara, co dokładnie opisuję w książce. Są też różne grupy społeczne, Rosjanie, którzy albo mają liberalne poglądy, albo Polska jest dla nich krajem, któremu, jak uważają, udało się, podczas gdy im się nie udało. Są ludzie z organizacji pozarządowych, jak Memorial, którzy dbają o pamięć czystek stalinowskich. Polska jest dla nich bardzo ważna, bo jest w tej chwili jedynym krajem w Europie, który tak bardzo zwraca uwagę na ofiary i pamięć o ofiarach zbrodni stalinowskich. Trzecia grupa, też warto o tym pamiętać, to jest inteligencja rosyjska - już starsza, która pamięta lata 80. czy początek 90. - która w pewnym stopniu wychowała się na polskiej kulturze, dla której jest ona oknem na zachód, jest wyższa niż kultura rosyjska. Oni mają bardzo wyidealizowany obraz Polski. Dla nich np. filmy z Danielem Olbrychskim są czymś fantastycznym, wspanialszym niż np. amerykańska kinematografia. Oczywiście, ich obraz Polski nie jest prawdziwy; takiej Polski już nie ma. Ale bardzo chętnie biorą udział w różnych wydarzeniach kulturalnych. Bardzo dużym powodzeniem cieszyły się np. koncerty i cała działalność związana z popularyzacją twórczości Chopina. 
Nie jest tak, że jako polscy dyplomaci, nie mamy co robić teraz w Rosji, chociaż jest ona coraz bardziej zamkniętym krajem. Mamy i naprawdę są grupy, z którymi można pracować cały czas. Oczywiście, w Rosji coraz trudniej jest cokolwiek zrobić. Rosja się zmieniła zdecydowanie w tę gorszą stronę, ale mimo wszystko wciąż można tam prowadzić działalność.
 
Mówił pan, że po wybuchu wojny stosunek do was się zmienił, ale czy spotkał się pan z otwartą wrogością?
     - Nie, nie spotkałem z taką otwartą wrogością, co do której miałem pewność, że nie jest inspirowana przez kogoś, np. przez rosyjskie służby specjalne. Były sytuacje, kiedy ktoś demonstrował przeciwko mnie, trzymał plakat albo blokował samochód, żebym nie wyjechał, ale to nie było, moim zdaniem, autentyczne. To nie były prawdziwe, spontaniczne reakcje mieszkańców na mnie, tylko akcje zaplanowane i przeprowadzane przez kogoś. 
Ze strony mieszkańców raczej spotykałem się z sympatią. Po pierwsze Polska, jak mówiłem, dla części petersburskiej inteligencji cały czas była ważnym punktem odniesienia. Poza tym dużo ludzi tam ma polskie pochodzenie. Bez względu na to, czy czują się tam Polakami, czy nie, cały czas pamiętają o tym, że np. dziadek nazywał Kowalski. Jak ktoś pokaże polski paszport, jeszcze polski dyplomata, to jest raczej miło przyjmowany. Np. w banku zdarzało mi się, że panie bardzo się cieszyły i obsługiwały bez kolejki.

Żyją w świecie, jaki im buduje rosyjska propaganda

Z pana książki wynika, że życie Rosjan, przynajmniej w dużych miastach, po wybuchu wojny mocno się nie zmieniło. 
     - Tak i to jest ogromny paradoks. Myślę, że mieliśmy w Polsce zniekształcony przez media obraz, że sankcje, które są bardzo duże zresztą, już spowodowały poważne zmiany w życiu statystycznych Rosjan. Moim zdaniem tak nie jest. Zmiany nie nastąpiły, chociaż byśmy sobie tego życzyli, bo chcielibyśmy, żeby Rosjanie odczuli skutki prowadzenia wojny, która jest z ich strony wojną agresywną, ale tak się nie stało. Ta wojna nie spowodowała zmian głównie dlatego, że Rosja cały czas sprzedaje surowce krajom takim jak Chiny i Indie, dzięki czemu może prowadzić wojnę, opłacać żołnierzy, z którymi podpisuje kontrakty. One są stosunkowo wysokie w kontekście życia na rosyjskiej prowincji, bo wynoszą ok. 2-3 tys. euro miesięcznie, więc to są ogromne pieniądze. Tam ludzie takich pieniędzy nie widzieli i nie zobaczą pewnie szybko. To jest, oczywiście, bardzo cyniczne, bo to są pieniądze za zabijanie, ale wiele osób, mam wrażenie, decyduje się iść na wojnę właśnie z chęci osiągnięcia zysków. Dopóki nie zostaną wprowadzone tzw. sankcje wtórne, o których w tej chwili zaczynają mówić Amerykanie, Donald Trump, czyli sankcje nie wobec Rosji, a wobec tych krajów, które kupują od Rosji towary, to myślę, że się niewiele zmieni.
 
Mam wrażenie, że tą książką stara się pan wytłumaczyć Polakom, co się tak naprawdę teraz dzieje się w Rosji. My nie rozumiemy, dlaczego Rosjanie nie widzą, czy nie chcą widzieć tego, czym ta wojna jest, że giną niewinni ludzie, dzieci. Oni udają, że tego nie ma?
     - Częściowo, co też opisuję w książce, jest tak, jak pani powiedziała, że w Petersburgu częściowo udają, że tej wojny nie ma. Natomiast to też nie jest pełen obraz Rosji. Większość Rosjan zdecydowanie popiera wojnę i zdecydowanie popiera Władimira Putina. Oni chyba nie do końca zdają sobie sprawę z tych tragedii. Jeżeli ktoś nie chce tego zobaczyć, to nie zobaczy, bo wiadomo, że państwowe media wyłącznie pokazują jedną stronę. Propaganda w Rosji jest ogromna. W tej chwili trudno dotrzeć do prawdziwych informacji. Trzeba chcieć, trzeba szukać, a większość mieszkańców, zwłaszcza na prowincji, nie chce tego robić. Żyją w świecie, jaki im buduje rosyjska propaganda i dlatego zdecydowana większość popiera wojnę.
Pytanie, czy to jest coś, co pojawiło się teraz, czy było zawsze w rosyjskim społeczeństwie - tęsknota za imperium, za tym, żeby Rosja była krajem imperialnym. Rosja nigdy nie była innym krajem. Były krótkie epizody, z których jeden opisuję w książce, czyli rewolucję lutową, kiedy Rosja nie była imperium. Natomiast przez większość historii Rosja nim była i w dużej części społeczeństwa jest tęsknota za tym, żeby wstać z kolan i znowu być potężnym krajem. Władimir Putin trochę się przejrzał w tym społeczeństwie, jak w lustrze. Zobaczył tę potrzebę budowy imperium i to wykorzystuje, żeby sprawować władzę. Tę wojnę można widzieć na różnych płaszczyznach, ale taka podstawowa to właśnie próba odbudowy rosyjskiego imperium. Próba odzyskania terenów, które Rosja uważa za swoją strefę wpływu. To jest główny cel tej wojny. Na ile to jest decyzja jednostki, na ile duch dziejów i wola społeczeństwa, trudno jednoznacznie powiedzieć. Myślę, że i jedno i drugie, czyli i tęsknota społeczeństwa za imperium, i wola jednostki, czyli Władimira Putina. Ale znowu, żeby obraz nie był taki jednoznaczny, to też nie wszyscy tak myślą. Nie jest tak, że 99% Rosjan tak myśli. W książce piszę też o tym, że są ludzie, którzy myślą inaczej, szczególnie w dużych miastach.
 
Czy to może Rosjan tłumaczyć? Czy patrząc przez pryzmat rosyjskiej historii i propagandy, możemy powiedzieć, że oni tacy po prostu są?
     - Oczywiście nie można tego moralnie tłumaczyć. Moralnie to jest bardzo złe. To jest wojna, tak jak powiedziałem, która jest wojną imperialną, wojną odbudowy imperium, wojną najeźdźczą. Jednoznacznie jedna strona jest agresorem, a druga jest ofiarą. W ogóle co do tego nie ma żadnej wątpliwości. Staram się tylko powiedzieć, pomimo takiej jednoznacznej oceny, że są wśród Rosjan ludzie, którzy tego nie popierają. Trzeba na to patrzeć w trochę bardziej złożony sposób.

Persona non grata

Chcę pana zapytać jeszcze o sam Petersburg. Generalnie miasto bardzo ciekawe, z niezwykle ciekawą historią, która właśnie też nie jest czarno-biała. Z jednej strony turyści się zachwycają, a z drugiej strony historia jest mało chwalebna. Czym to miasto jest dla pana?
     - W tej chwili to dla mnie miasto bardzo bliskie. Spędziłem w nim dużo czasu. Zostałem wydalony i, oczywiście, nie mogę tam wrócić. Niedawno zmarł dominikanin o. Jacek Dudka, z którym bardzo blisko współpracowałem, przez cały mój pobyt był duszpasterzem środowisk polonijnych. Bardzo chciałem jechać na pogrzeb, ale nie mogłem, bo jestem persona non grata i nikt mnie do Rosji nie wpuści. Nie zmienia to faktu, że to jest miasto bliskie mi głównie przez ludzi, z którymi dużo wspólnie zrobiliśmy, którym starałem się też pomóc w tej ich trudnej sytuacji. Wiadomo, że nie wszystko mogłem w tej książce napisać. Były sytuacje, których opisać nie mogłem choćby ze względu na bezpieczeństwo tych ludzi. Ale to jest miasto, o którym cały czas myślę, sytuacje, do których wracam myślami.
 
A pan jest zachwycony Petersburgiem jako miastem?
     - Chyba trzeba mieć do miasta stosunek emocjonalny, żeby się aż tak podobało. Powiedziałbym raczej, że Wyszków jest moim miastem nr 1. Co do tego nie ma żadnych wątpliwości i podkreślam to na każdym kroku.
Petersburg jest mi bliski ze względu na tych ludzi. Jest miastem, które potrafi zachwycić architektonicznie. Zostało zbudowane przez Piotra I właśnie jako wizytówka imperialnej, carskiej Rosji. I taką wizytówką jest. Momentami czułem się tam trochę jak na planie dużego filmu historycznego. Kamienice, ogromne stare miasto, pałace robią wrażenie. Ale Petersburg też ma różne oblicza: negatywne i pozytywne. Można różnie na nie patrzeć. Mimo historii tego miasta, ludzie się nim zachwycają.
 
Jak piramidami w Egipcie.
     - To prawda. Też są efektem panowania faraonów, mnóstwo ludzi umarło przy ich budowie. O Petersburgu mówi się nawet, że jest miastem na kościach. Piotr I w ogóle działał bardzo autorytarnie. Zbudował imperium, co z naszego punktu widzenia było, oczywiście, zgubne. To imperium później przyczyniło się do tego, że Polska przestała istnieć.
 
Chciałby pan wrócić do Rosji? Ma pan nadzieję, że jeszcze się uda?
     - Nie wiem. To zależy w jakim charakterze i gdzie. Myślę, że to nie będzie tak szybko możliwe.
 
Z Rosją jest pan związany od lat.
     - Pierwszy raz pojechałem pod koniec 1999 r. Wtedy jeszcze rządził Borys Jelcyn. Rosja wydawała mi się ciekawa, bo miała się zmieniać, ale to się nie sprawdziło. Ale mój pierwszy pobyt w Rosji był zupełnie inny. Mimo że to był ten moment, kiedy Putin obejmował władzę, to wolność wówczas tam panująca była nieporównywalna z tym, co jest w tej chwili. Działały chociażby niezależne media, miałem mnóstwo znajomych. W tej chwili tych ludzi już tam nie ma, w większości wyjechali, część została propagandystami. Wtedy było dużo więcej możliwości oddziaływania bezpośrednio na ludzi. Spotykaliśmy się w mieszanym gronie polsko-rosyjskim i dużo rozmawialiśmy. Nie udało im się zmienić Rosji. Kraj poszedł w inną stronę - autorytaryzmu i budowania społeczeństwa bardzo zamkniętego.
To były bardzo ciekawe czasy. Nic nie było tak jednoznaczne, jak teraz, kiedy tam jest jeden ośrodek decyzyjny. Wtedy tak nie było, ośrodki decyzyjne były różne.
Rosja jest mi bardziej znana niż jakiś inny kraj, przez co też bardziej bliska. Tylko ta Rosja, którą ja mam w głowie, Rosja moich przyjaciół, a nie Rosja Putina, z którą zdecydowanie się nie identyfikuję.
 
Języka rosyjskiego zaczął się pan uczyć w szkole?
     - Tak, jeszcze w podstawówce. Niedobrze, że teraz ludzie nie znają rosyjskiego. W MSZ to jest spory problem. Trzeba znać język nawet takiego państwa jak Rosja, chociażby ze względu na to, że to jest nasz sąsiad. Mimo że jest to kraj wrogi, to on przecież nie zniknie z powierzchni ziemi.

Dziękuję za rozmowę.
Sylwia Bardyszewska
 
Wywiad ukazał się w „Nowym Wyszkowiaku” 25 lipca 2025 r.
WOK Hutnik - Edukacja Młode Horyzonty na rok szkolny 2025/2026
Komentuj, logując się przez Facebooka, Google+, Twittera, Disqus LUB pisz jako gość
Podróże i MLM – jak zbudować biznes w dowolnym miejscu na świecie?

Podróże i MLM – jak zbudować biznes w dowolnym miejscu na świecie?

Marzysz o pracy, która pozwala łączyć pasję do podróży z zarabianiem pieniędzy? Marketing sieciowy (MLM) daje możliwość budowania biznesu online z dowolnego miejsca na świecie – bez biura, sztywnych godzin i ograniczeń geograficznych. Wystarczy internet, odrobina organizacji i chęć działania, aby pracować, gdzie tylko zechcesz. 
zobacz więcej
Jura Krakowsko-Częstochowska – weekendowy wypad pełen przygód. Odkryj Góry Towarne!

Jura Krakowsko-Częstochowska – weekendowy wypad pełen przygód. Odkryj Góry Towarne!

Planujesz aktywny weekend z dala od zgiełku miasta? Jura Krakowsko-Częstochowska to idealne miejsce dla mieszkańców Mazowsza i Podlasia, którzy chcą połączyć naturę, ruch i odrobinę historii. Szczególnie warte odwiedzenia są Góry Towarne a także Sokole Góry – niezwykła grupa ostańców skalnych niedaleko Częstochowy, która zaskakuje nie tylko krajobrazem, ale i spokojem.
zobacz więcej
Grzegorz Ślubowski - ostatni Konsul Generalny RP w Sankt Petersburgu

Grzegorz Ślubowski - ostatni Konsul Generalny RP w Sankt Petersburgu

Częściowo, co też opisuję w książce, jest tak, jak pani powiedziała, że w Petersburgu niektórzy udają, że tej wojny nie ma. Natomiast to też nie jest pełen obraz Rosji. Większość Rosjan zdecydowanie popiera wojnę i zdecydowanie popiera Władimira Putina. Oni chyba nie do końca zdają sobie sprawę z tych tragedii. Jeżeli ktoś nie chce tego zobaczyć, to nie zobaczy, bo wiadomo, że państwowe media wyłącznie pokazują jedną stronę. Propaganda w Rosji jest ogromna - w rozmowie z „Nowym Wyszkowiakiem” mówi pochodzący z Wyszkowa Grzegorz Ślubowski, ostatni Konsul Generalny RP w Sankt Petersburgu.
zobacz więcej
Przyczyny łysienia u kobiet – sygnał, którego nie wolno ignorować

Przyczyny łysienia u kobiet – sygnał, którego nie wolno ignorować

Poznaj najczęstsze przyczyny łysienia u kobiet, w tym łysienia plackowatego i utraty brwi. Zrozum, co naprawdę może stać za problemem wypadania włosów.
zobacz więcej
Zitcom