Wody Polskie, w obawie o zaporę w Dębem, są przeciwne wysadzaniu zatorów lodowych na Bugu. W środę „na rozpoznanie terenu” przyjechali jednak saperzy z Kazunia. Przyjedzie też więcej żołnierzy WOT, a być może na naszym terenie rozlokowane zostaną również wojskowe amfibie.
O sytuacji powodziowej w środę 31 stycznia na sesji rady powiatu mówił komendant powiatowy Państwowej Straży Pożarnej mł. bryg. Rafał Balcer. Posiłkował się mapami przygotowanymi przez inżynierów, którzy prześledzili sytuacje kryzysowe na rzece Bug na przestrzeni lat. - Możemy stwierdzić, że raz na 10 lat możemy się spodziewać, że takie tereny rzeka Bug podtopi lub zaleje - skomentował.
Odniósł się do trzech miejsc, w których sytuacja się najtrudniejsza.
Drogoszewo, gdzie obecnie skupiają się główne działania służb. - W miarę możliwości zabezpieczamy wszystkie domy. Workujemy piasek, zabezpieczamy drzwi wejściowe, garażowe. Nie jesteśmy w stanie zabezpieczyć całych posesji i domostw. Każde zgłoszenie jest indywidualnie rozpatrywane przez dowódców i w miarę potrzeb, oceny sytuacji dysponowane są odpowiednie siły i środki, żeby każdy dom, powtarzam - w miarę możliwości, zabezpieczyć - relacjonował komendant.
Od ponad 2 tygodni zalewana jest droga powiatowa Drogoszewo - Deskurów. - Przy stanie wody 5 m na samym brzegu było zalanie, przy 5,25 m przelanie jest trochę cieńsze - poinformował Rafał Balcer. - Od strony Powstańców w górę mamy zgłoszenia, że domy od tyłu są zalewane.
- Jest kilkanaście domów podtopionych - dodał Bogusław Frąckiewicz, radny powiatowy i sołtys Drogoszewa. - W tej chwili jest zagrożenie przy rzece Ruda. Most łączący dwie części Drogoszewa w każdej chwili może zostać rozmyty. Nadzór budowlany obserwuje sytuację. Jeśli ten mostek zostanie zerwany, 300 osób może być odciętych od świata. Mamy projekt przebudowy, nie wiem, czy jest pozwolenie na budowę. Liczymy na MSWiA, że nas wesprze w tej sprawie.
- Wspomnę o nasypie w Drogoszewie, bo to nie jest wał przeciwpowodziowy w Rybienku Leśnym - podkreślił Bogusław Frąckiewicz. - Własnym sumptem wykonaliśmy go. Jakby go nie było, to połowa Rybienka byłaby pod wodą.
Bogusław Frąckiewicz złożył do zarządu powiatu wniosek o przeznaczenie 150 tys. zł na wykonanie projektu przebudowy drogi z Drogoszewa do Deskurowa. Wniosek trafił na radę powiatu. - Myślę, że po tych wszystkich wydarzeniach rada się zgodzi. Może jakieś dofinansowanie będzie - dodał sołtys.
Gulczewo. Najtrudniejsza sytuacja jest w okolicy ul. Jodłowej. - Przy stanie 5,35 m tam się wręcz tworzy nowy nurt rzeki - relacjonował komendant straży. - Wiem, że dzieje się tragedia, każdy patrzy indywidualnie na swoją sytuację, ale koszty naszych akcji przewyższają majątek, który się tam znajduje.
Młynarze. Zalana jest droga powiatowa. - Most na Fiszorze. 150-160 lat temu rzeka Bug tędy płynęła, to było jej naturalne koryto. Starsi mieszkańcy wiedzieli, gdzie domy stawiać. Wszystkie domki letniskowe, powstałe w ostatnim czasie są pod wodą. Wiem, że jakieś gospodarstwo, gdzie ludzie mieszkają na stałe, jest podmywane i tam podejmujemy działania - mówił Rafał Balcer.
- Chciałbym podkreślić, że nie dzieje się nic nienaturalnego. To jest przyroda, żywioł - dodał. - Dziś wojsko szykuje loty śmigłowcem. Zrobiliśmy wcześniej rekonesans dronem. Zdjęcia potwierdzają zator na wysokości wyspy przed Gulczewem. W dół od tej wyspy rzeka stoi, jest pokrywa lodowa. Wczoraj mieliśmy potwierdzone cztery zatory.
Opcja optymistyczna i pesymistyczna
Komendant przedstawił też dwie opcje: - Optymistyczna - wszystko naturalnie topnieje i spływa do Zalewu Zegrzyńskiego. Opcja pesymistyczna - wszystkie cztery zatory kumulują się w Brańszczyku, wszystko się obrywa, spływa w stronę Gulczewa.
Rafał Balcer przypomniał, że strażacy działają nieustannie od 23 stycznia, szczególnie w Rybienku Leśnym, Drogoszewie, Ślubowie i Młynarzach. - Prace polegały na wzmocnieniu nasypu, który powstał po 2011 r., po podtopieniu tych wszystkich miejscowości. Spełniał swoją rolę, ale bobry robią nam złą robotę. Na bieżąco zabezpieczamy przecieki, uszkodzenia. Na tę chwilę udaje nam się to zrealizować - dodał. - Jeśli nastąpi zmiana pogody, a prognozy są pesymistyczne, bo +10 stopni i opady deszczu, to te wzmocnienia rozmarzną, będą jak gąbka i obawiamy się, że przy takim stanie wody, nie będziemy w stanie tego utrzymać.
O podejmowanych działaniach mówił również Adam Mróz, radny powiatowy i prezes powiatowego zarządu OSP. - 30 km od ujścia do zamarzniętego Jeziora Zegrzyńskiego jest skute lodem. Między naszymi mostami nie ma lodu. Wyżej, w Brańszczyku, na wysokości Szumina, Małkini zatory mogą spowodować, że oderwany lód będzie pogłębiał sytuację, którą mamy dzisiaj - mówił. - Młynarze są pierwszą miejscowością, która odczuwa skutki zlodowacenia, cofki, później Gulczewo, Drogoszewo, Rybienko Leśne, Kamieńczyk, do gminy Brańszczyk. W związku z ukształtowaniem się czoła lodu, piętrzenia się wody, najwięcej działań mamy w Drogoszewie. Starsza część zabudowy zlokalizowana jest wzdłuż drogi powiatowej, te gospodarstwa są oblane z jednej i z drugiej strony. W Ślubowie jest potężne gospodarstwo, ponad 80 sztuk bydła. Ogromny szacunek dla mieszkańców, którzy nie ulegają panice. Znają zagrożenie, proszą o pomoc, ale nie ulegają panice. Zatory, o których mówimy, to 4-5 km odcinki zlodowacenia w kilku miejscach. Jeśli one jednocześnie, a najbliższy zator z Brańszczyka do nas dotrze, to może być spiętrzenie do 50 cm, co oznacza, że w przypadku Drogoszewa będzie zalana prawie droga, a w budynkach, których strażacy od kilku dni bronią, woda może znaleźć się w mieszkaniach. Nie mówimy o domkach letniskowych. One są w połowie zalane wodą. Ich są setki na terenie trzech gmin.
- Grunt jest tak nasycony, że bez względu na wahania stanu wody, to woda gruntowa wychodzi coraz bardziej. Wody w piwnicach jest coraz więcej - zauważył Paweł Deluga, radny powiatowy i dyrektor SP3 w Rybienku Leśnym. - Patrząc na pogodę, natura sama wysadzi nam te kry. Powinniśmy się nastawiać, że grozi nam coś poważniejszego niż teraz.
- Obserwujemy to - przyznał komendant Balcer. - Nie ma możliwości wypompowywania wody z budynków, dopóki nachodzi woda. Musimy czekać, aż rzeka opadnie, wody gruntowne opadną, wtedy możemy wypompowywać. Wczoraj burmistrz wnioskował do wojewody o takie urządzenia. W 2011 r. mieliśmy użyczonych ok. 60 sztuk. Mam nadzieję, że teraz będzie tak samo, żeby każdy mógł skorzystać i osuszać sobie pomieszczenia.
- Jak pan ocenia, patrząc na pogodę, scenariusz optymistyczny czy pesymistyczny? - radny Deluga zwrócił się do Rafała Balcera.
- Jestem z reguły optymistą. W naturalny sposób te cztery zatory się roztopią, nie dopłyną do nas. Jak Narew ruszy, to dużo ułatwi. Narew teraz stoi, w poprzednich latach szybciej się roztapiała. Narew i Liwiec to dużo cieplejsze rzeki - zauważył komendant straży.
- Na tę chwilę nie można powiedzieć mieszkańcom: nie martwcie się, będzie lepiej. Jest bardzo, bardzo niebezpiecznie - uważa Adam Mróz.
- W piątek - sobotę sytuacja powinna się wyjaśnić - dodał Rafał Balcer.
Wysadzać czy nie wysadzać?
Po wtorkowym posiedzeniu sztabu kryzysowego wiceszef MSWiA Wiesław Leśniakiewicz w rozmowie z PAP zwrócił uwagę, że powyżej Wyszkowa na Bugu są zatory, które - jeśli zostaną przerwane - spiętrzą wodę poniżej tej miejscowości. - W razie takich okoliczności być może trzeba będzie podejmować decyzję o wysadzaniu zatoru - przekazał.
Takie oczekiwania płyną ze strony mieszkańców zalewanych terenów. - Wody Polskie tego nie rekomendują. Boją się o zaporę w Dębem - na sesji powiatowej mówił komendant wyszkowskiej straży pożarnej. - Musieliby zrobić to od tamtego kierunku. Był pomysł udrożnienia Małkini. Możemy sobie wyobrazić, co by było, gdyby to wszystko do nas dopłynęło. Inżynierowie mówią: od dołu rzeki, czyli całe Zegrze, połączenie Narwi z Bugiem i dopiero do nas - komendant relacjonował to, co usłyszał na spotkaniach z przedstawicielami Wód Polskich i wojska. - Ciężki sprzęt wojskowy, amfibie - absolutnie. To sprzęt tylko do ewakuacji ludzi i mienia. Nie są to żadne lodołamacze. Zapora w Dębem nie jest dostosowana do tego, żeby wpuścić lodołamacze.
Jak informowaliśmy we wtorek, wieczorem do Deskurowa przyjechało 20 żołnierzy WOT. - Maksymalnie zostali wykorzystani. Dzięki temu udało nam się zabezpieczyć trzy gospodarstwa. Dzisiaj jadą dowódcy WOT, chcą dać nam do dyspozycji większe siły - dodał Rafał Balcer.
- Nie jest to tragiczna sytuacja. Trzeba ludzi uspokoić - podkreślił. - Przy stanie wody 5,31 m, jaki jest obecnie, to kontrolujemy sytuację. Nie jest tak, że nagle Rybienko Leśne czy Drogoszewo są do ewakuacji. To są lokalne podtopienia pojedynczych budynków mieszkalnych.
Adam Mróz poinformował, że w środę do działań przeciwpowdziowych na terenie naszego powiatu zostanie skierowanych ok. 50 żołnierzy WOT.
Również odniósł się do oczekiwań skruszenia pokrywy lodowej. - Pojawiają się oczekiwania, że między mostami w Małkini albo w Wyszkowie, albo gdzieś. No nie. Udrażnia się od dołu, żeby zapewnić spływ lodu. To zostało wczoraj przecięte i takiej możliwości nie ma - powiedział po spotkaniu z przedstawicielami Wód Polskich i saperami z Kazunia. - Śmigłowiec wojskowy zrobi profesjonalną ilustrację, jak wygląda spiętrzenie wody na rzece Bug, od ujścia. Żeby przygotować służby i mieszkańców na skoordynowane działania. Musimy ustalić dyslokację i miejsce operowania amfibii: w Młynarzach, na wysokości Drogoszewa, być może w górę rzeki.
W środę „na rozpoznanie terenu” przyjechali jednak saperzy z Kazunia. Wygląda na to, że pod względem logistycznym chcą być przygotowani na takie działania.
W środę „na rozpoznanie terenu” przyjechali jednak saperzy z Kazunia. Wygląda na to, że pod względem logistycznym chcą być przygotowani na takie działania.
Pogłębianie rzeki
W sytuacjach kryzysowych jak bumerang wraca kwestia pogłębiania rzeki Bug.
- Wszyscy mówią o pogłębianiu rzeki, ale się nie pogłębia - zauważył Bogusław Frąckiewicz.
- Rozmawiałem z zastępcą dyrektora Wód Polskich na temat pogłębiania Bugu. Projekt jest. Myślę, że zaistniała sytuacja przyspieszy jego realizację - odpowiedział starosta Wojciech Kozon.
- Widzimy na zdjęciach nowe budynki. Ktoś wydaje pozwolenia. Powinno się podjąć zdecydowane działania, żeby chronić mieszkańców, skoro otrzymali pozwolenia na budowę - do dyskusji włączył się Waldemar Sobczak.
O tym również była mowa na spotkaniu z udziałem przedstawicieli Wód Polskich. - Wszyscy mamy sobie dużo do zarzucenia. Pozwolenie na budowę wydaje się wtedy, gdy są spełnione określone warunki. Polacy potrafią kombinować. Pamiętam przypadki, kiedy starostwo odmawiało pozwolenia na budowę, bo np. nie było uzgodnienia z RZGW (jeszcze wtedy nie było Wód Polskich). Za miesiąc ktoś przyniósł zgodę na odstępstwo, żeby mógł się pobudować na terenie zalewowym - skomentował Adam Mróz. - Nie ma podstaw, żeby odmówić zameldowania na działce letniskowej. Osoby zameldowane musimy chronić. Na terenach letniskowych jest coraz więcej stałych mieszkańców. Wszyscy oczekują, żądają pomocy. Ludzie mają pretensje, że sztaby nie reagują. Sztaby to są urzędnicy, a ci, którzy udzielają pomocy, to właśnie ludzie, których reprezentuje pan komendant. I im właśnie serdecznie dziękuję, że możemy mieszkańcom patrzeć w oczy.