Interesującą i zróżnicowaną wystawę prac Artura Szydlika można oglądać w wyszkowskiej Bibliotece Miejskiej. - Staram się obserwować to, co mnie otacza i przenieść na okoliczność plastyczną. To pewien język symbolu - do oglądania i własnych interpretacji tych plastycznych symboli zachęca autor.
Tytuł wystawy brzmi „Struktura rzeczywistości”. - Nie wiem, czy się z tego wytłumaczę. Spodobał mi się ten tytuł, po prostu dobrze brzmi - żartobliwie wyjaśniał autor podczas wernisażu, który miał miejsce 14 marca. - Struktura rzeczywistości, która mnie otacza, jest bliska pojęciu prof. Leona Chwistka, który pisał o wielości rzeczywistości. Dlatego też m.in. tworzę w różnych technikach, różne tematy. Może być wrażenie, że ta wystawa jest niespójna, że skaczemy z kwiatka na kwiatek, ale tak naprawdę jest to spójne, bo taka jest nasza rzeczywistość. Ona jest po prostu rzeczywistością zmienną. Dodałbym jeszcze myśl św. Tomasza z Akwinu, że świat jest jednością z Bogiem. Jest jedność, ale w tej jedności jest różnorodność. Są stopnie doskonałości, a na końcu oczywiście Bóg. Z Boga też chciałbym poniekąd brać przykład, inspirować się jego działalnością. Bóg stwarza, nie ma stylu, stworzył i człowieka, i kamień, i zwierzątko. Staram się tworzyć w różnorodny sposób, brać przykład z Pana Boga, z tym że u Pana Boga wszystko jest doskonałe, tworzone z niczego. Staram się, żeby to było dobre, ale widzę swoje ograniczenia, pewne udręki, zaniechania. Staram się, ale co to z tego starania…
Wernisaż cieszył się dużą frekwencją, ku zadowoleniu artysty i dyrektor Biblioteki Miejskiej Małgorzaty Ślesik-Nasiadko. Wieczór rozpoczęła fragmentem wiersza „Stołek” Zbigniewa Herberta:
– wiesz mój kochany byli szarlatani
którzy mówili: kłamie ręka kłamie
oko kiedy dotyka kształtów co są pustką –
to byli ludzie źli zawistni rzeczom
świat chcieli złowić na wędkę zaprzeczeń
jak ci wyrazić moją wdzięczność podziw
przychodzisz zawsze na wołanie oczu
nieruchomością wielką tłumacząc na migi
biednemu rozumowi: jesteśmy prawdziwi –
na koniec wierność rzeczy otwiera nam oczy
- Artur Szydlik też otwiera nam oczy, też potrafi zauważyć w codziennej, szarej rzeczywistości coś, co pewnie byliśmy pominęli. Potrafi nadać temu nowy sens, nowy wymiar. Przy tym jest zabawny, ale też głęboki i refleksyjny - podkreśliła.
Artur Szydlik urodził się w 1977 r. w Warszawie. Obecnie mieszka w Nowej Osuchowej. Jest absolwentem Szkoły Rzemiosł Artystycznych w Warszawie. Studiował filozofię na Uniwersytecie Kardynała Wyszyńskiego. Studia podyplomowe z zakresu wiedzy o kulturze ukończył na Uniwersytecie Warszawskim. Był nauczycielem w Szkole Rzemiosł Artystycznych w Warszawie, w dziale metaloplastyki i snycerstwa (rzeźbienia w drewnie). Pracował w Liceum Ogólnokształcącym w Ostrowi Maz., ZS1 w Wyszkowie. Obecnie filozofii i zajęć artystycznych uczy w ZS3 w Wyszkowie.
Jest autorem pomników: 800-lecia Osuchowej, Powstańców Styczniowych oraz Kurpia Białego w Osuchowej. Stworzył też reliefy na drzwiach kościoła w Osuchowej, a także patronów różnych szkół. Tworzy rzeźby, płaskorzeźby, reliefy, asamblaże.
- Mój ojciec, Jan Szydlik, był rzeźbiarzem ludowym. Osobowość człowieka kształtuje otoczenie i prawdopodobnie, gdyby nie ojciec, też bym nie rzeźbił - zauważył autor. - Staram się obserwować to, co mnie otacza i przenieść na okoliczność plastyczną. To pewien język symbolu. Sztuka jest w tym sensie ważna, że dodaje nam nową wartość. Możemy sobie odpowiednio rozmawiać, ale są pewne sytuacje, stany i rzeczy, które nie dadzą się poprzez język, werbalizm wyrazić. Ku temu jest właśnie sztuka.
Uczestnicy wystawy zainteresowani byli, czym właściwie jest asamblaż? - Z francuskiego oznacza montaż. Jest to forma przestrzenna zbudowana z przedmiotów codziennego użytku. Często te przedmioty zmieniają swoje znaczenie - wyjaśnił Artur Szydlik. - Tych asamblaży jest tutaj dosyć dużo. Niektóre kompozycje są preparowane elementami rzeźbiarskimi. To, można powiedzieć, przestrzenna forma kolażu.
Autor opowiedział o kilku pracach i stosowanych technikach. Na pokazie zdjęć można było zobaczyć prace, które twórca chciał zaprezentować na wystawie, ale po prostu się nie zmieściły.
Wieczór umilał, muzyką saksofonową, Marcin Płochocki.