DŁUGOSIODŁO: Ciekawe spotkanie z zagranicznym korespondentem Wojciechem Jagielskim (FOTO)

Powiat

DŁUGOSIODŁO: Ciekawe spotkanie z zagranicznym korespondentem Wojciechem Jagielskim (FOTO)

11.05.2022
autor: Sylwia Bardyszewska
Bardzo ciekawie o pracy zagranicznego korespondenta na spotkaniu w Bibliotece Publicznej w Długosiodle opowiadał Wojciech Jagielski. - Wszedłem na salę depeszową Polskiej Agencji Prasowej i poczułem miłość od pierwszego wejrzenia - mówił o początkach pracy dziennikarskiej.
 
Z zaproszenia na spotkanie z pisarzem, reporterem, byłym korespondentem wojennym - zorganizowane 10 maja w ramach Tygodnia Bibliotek - skorzystało wiele osób. Długosiodło nie jest Wojciechowi Jagielskiemu obce, bo pochodzi z sąsiedniej gminy Goworowo, a teraz mieszka na Mazurach. - Przez Długosiodło przejeżdżam od dziesięcioleci. Gratuluję państwu Długosiodła, bo rozkwitło niesamowicie - chwalił.
Wojciech Jagielski jest specjalistą od spraw Afryki, Kaukazu i Azji Środkowej. Ponad 20 lat pracował w Gazecie Wyborczej, przez 10 - w Polskiej Agencji Prasowej. Razem z wybitnym fotografem Krzysztofem Millerem tworzyli tandem reporterski, jeżdżąc wiele lat w rejony konfliktów zbrojnych. Jest autorem książek reporterskich i laureatem wielu nagród. 
- Czy te sukcesy to wynik ciekawości świata, ciężkiej pracy, czy może jednego i drugiego? - pytała prowadząca spotkanie dyrektor GCIKSiR Ewa Krysiak.
- Pewnie dar od opatrzności, ale przede wszystkim ciężka praca - uważa dziennikarz. - Moje szczęście (albo nieszczęście) polegało na tym, że praca, którą wybrałem (albo dziennikarstwo mnie wybrało) stała się dla mnie czymś więcej. Pamiętam pierwsze zetknięcie z dziennikarstwem, dyżur poranny w PAP, godz. 5 rano. Wszedłem na salę depeszową i poczułem miłość od pierwszego wejrzenia. To był wielki fart życiowy, że już na początku trafiłem w klawisz, w który ludzie przez większość życia trafić nie mogą. Dział zagraniczny PAP dawał wówczas ogromne możliwości do rozwoju. Miałem się od kogo tego fachu uczyć. Dziś ten zawód bardzo się zmienił.
Kiedy Wojciech Jagielski zaczynał pracę korespondenta zagranicznego, wymagano od niego nie tylko dyspozycyjności, ale też doskonałej znajomości wybranych rejonów świata. - Wymyśliłem sobie Afrykę jako swoją specjalizację - opowiadał. - Szef złożył mi propozycję nie do odrzucenia, żebym zajął się dodatkowo południem Związku Radzieckiego. Powiedział, że będę mógł oglądać dekolonizację Związku Radzieckiego. Pod koniec lat 80. pojechałem po raz pierwszy na Kaukaz i stałem się jedynym dziennikarzem w Polsce, który tam był. Kiedy w 1989 r. powstała Gazeta Wyborcza, dostałem propozycję pracy. Przepracowałem tam 20 lat. To były najlepsze lata dla działów zagranicznych. Nie ustępowaliśmy największym, światowym wydawcom. I to nas troszkę zepsuło, osiedliśmy na laurach.
- Dziś młodzi dziennikarze nie mogą uwierzyć, że wyjeżdżałem z biletem, który nie miał wstemplowanej drogi powrotnej. Skąd mogłem wiedzieć, kiedy skończy się to, po co jadę? To był złoty czas dziennikarstwa zagranicznego - wspominał Wojciech Jagielski. - Nie jechało się na 3 dni z ministrem, tylko żeby opisywać najważniejsze wydarzenia na świecie. Jeśli mamy traktować dziennikarstwo jako zawód, to potrzebne są kwalifikację. Czy to, że ktoś umie składać litery, czyni go dziennikarzem? Skoro każdy może być dziennikarzem, nie nazywajmy tego dziennikarstwem. To zawód zaufania publicznego. Internet wiele zmienił. Zaufanie jakoś przepadło, do czego dziennikarze pewnie sami się po części przyczynili. Dziś sam z dużym dystansem wertuję źródła informacji. 
Uczestnicy spotkania ciekawi byli jego doświadczeń wojennych, czy bał się, obserwując z bliska konflikty zbrojne. - Jeśli człowiek nie czuje bólu czy strachu, to zmierza do katastrofy. Strach zawsze towarzyszy, także kiedy na miejscu trzeba podjąć ważne decyzje. Ale strach, który trwa dłużej, może paraliżować i sprawia, że człowiek się wycofuje - mówił dziennikarz.
Strach odczuwa jednak nie tylko on sam, ale też pozostawieni w kraju najbliżsi. Żona pana Wojciecha leczyła się na stres pourazowy. - Ja nie czuję po sobie traumy, blizn, ale nie czuję się też uboższy we wrażliwość - mówił dziennikarz. - Któryś z lekarzy nazwał to osobowością zadaniową. Rzeczywiście, żeby jechać, musiałem mieć czyste pole, żeby skoncentrować się tylko na tym zadaniu.
Nina Wiśniewska - kwiecień 2023
Komentuj, logując się przez Facebooka, Google+, Twittera, Disqus LUB pisz jako gość