BRAŃSZCZYK: W rocznicę tragedii

Powiat

BRAŃSZCZYK: W rocznicę tragedii

12.01.2021
autor: Opr. EB
Uczczenie zamordowanych przez hitlerowców 25 grudnia 1943 r. w Mękalinach miało miejsce 3 stycznia. W uroczystości wziął udział ocalały wtedy syn Anny i Stanisława – prof. Andrzej Kukwa, wybitny laryngolog. 
 
Tereny gminy skrywają wiele miejsc pamięci historycznych, często tragicznych wydarzeń. Jednym z nich jest Leśniczówka Mękaliny, która była placówką AK o kryptonimie „Mrowisko”, punktem kontaktowym w obwodzie „Opocznik”. Mieściła się tam skrytka z dokumentacją Ośrodka „Poraj” z Poręby, a także składem broni i amunicji. 
25 grudnia 1943 r., w święta Bożego Narodzenia, ok. godz. 4 nad ranem oddział hitlerowski zamordował tam 9 osób: gajowego Antoniego Pieńkosa z rodziną, Karola Głowackiego ps. Karol, Stanisława Bednarczyka, Kazimierza Nowowiejskiego oraz Janinę Kacpurę. 
W niedzielę 3 stycznia ks. prałat Andrzej Grzybowski odmówił modlitwę w intencji zamordowanych. Przedstawiciele władz gminnych: wójt Wiesław Przybylski, przewodnicząca rady gminy Ewa Wielgolaska, radni Andrzej Kukwa oraz Sławomir Gałązka, a także mieszkańcy na historycznej mogile złożyli kwiaty i zapalili znicze. Odśpiewano także kolędę „Cicha noc”.
Wybitny laryngolog Andrzej Kukwa, jedna z dwóch wtedy ocalałych osób, w rozmowie z naszą dziennikarką Elżbietą Szczuką, w 2001 r. tak opowiadał o tamtych tragicznych wydarzeniach: 
 
Do gajówki Niemcy przyszli o świcie pierwszego dnia świąt.
- Jedyną możliwością, żeby wszystkich zastać, był okres świąteczny. Z powodu godziny policyjnej pasterka odprawiana była o szóstej rano pierwszego dnia świąt. Konie były już zaprzęgnięte do sań i wszyscy przygotowani do wyjazdu do kościoła, ale psy za bardzo zaczęły ujadać i to zaniepokoiło Heńka. Zauważył, że coś się porusza na przestrzeni lasu i ukrył się. A tamci zostali w domu. Byli przekonani, że nic im się złego nie stanie, bo w razie niebezpieczeństwa mieli być powiadomieni. Rzeczywiście, organizacja wiedziała o zasadzce Niemców, jednak śnieg był bardzo głęboki i łącznik nie dotarł z tą informacją.

Jak długo trwała ta tragedia?
- Wiele godzin, do jedenastej. Niemcy otoczyli zabudowania, przeprowadzali wielokrotne rewizje. Znaleźli tylko część broni. Wszyscy domownicy zostali zamęczeni, nie zastrzeleni. Nikogo nie można było pochować w całości, każdy był połamany. Bili do końca, bo myśleli, że ktoś wyda. Część osób faktycznie nie była wtajemniczona, natomiast ci wtajemniczeni, na szczęście, też nic nie wydali. Jako ostatnią zamordowali moją mamę.

Czytałam, że pan uratował się, bo schował się pod balią.
- Nie, nie, to nie ja, to wujek Heniek. Mnie hitlerowcy zanieśli do sołtysa w Udrzynku. Jeden z Niemców powiedział sołtysowi, że ponieważ  byłem bandyckim dzieckiem, mieli zamiar przywiązać mnie do dwóch drzew i puścić, aż się rozedrę. Ale ten właśnie Niemiec miał syna w podobnym jak ja wieku i postanowił złożyć jakby taką ofiarę Bogu, żeby po powrocie do domu zastać swoje dziecko żywe. Miał mnie zabrać w drodze powrotnej i zawieźć do Niemiec. U sołtysa byłem kilka dni. Dzięki zabiegom ciotki znalazłem się w majątku państwa Jastrzębskich w Udrzynku, później u babci w Długosiodle, koniec wojny zastał mnie u Delugów w Przyjmach. Tu byłem do ukończenia szkoły podstawowej.
Taka mała dygresja: kiedy byłem już lekarzem, słyszałem, że w tamte okolice przyjeżdżał młody Niemiec i poszukiwał u sołtysa swojego „brata”.

Śnią się panu czasem tamte wydarzenia?
- Na pewno bardzo wszystko przeżywałem. Pamiętam dziadka, choinkę i wszystkie miłe chwile. Darłem się, gdzie jest moja choinka. Miałem wtedy dwa i pół roku, to było dla mnie wielkie przeżycie. Ja do tych momentów wracam, bo to mnie trzymało, pozwalało przetrwać. Jak coś się złego dzieje, to przyjeżdżam w rodzinne strony, żeby pogadać z rodzicami, poskarżyć się czy też powiedzieć, że jest mi dobrze. Nie pamiętam ich twarzy, pamiętam wrażenia. Pamiętam, gdzie był dom, tumult, gorące prośby matki, że chce żyć dla mnie. Pamiętałem, że dawali tacie zastrzyki, a oni go kłuli bagnetami, z czego sobie wówczas nie zdawałem sprawy.
Nina Wiśniewska - kwiecień 2023
Komentuj, logując się przez Facebooka, Google+, Twittera, Disqus LUB pisz jako gość