BRAŃSZCZYK: Spotkanie z radosną 102-latką

Powiat

BRAŃSZCZYK: Spotkanie z radosną 102-latką

10.09.2018
autor: Maryla Puścian
Spotkanie z panią Olą Wodzyńską w Domu Emeryta Księży Orionistów w Brańszczyku zaaranżowała jej współmieszkanka pani Ninka Ślęzak, która pisuje do „Lokalnych Wieści Gminnych” okolicznościowe wiersze. – Przyjdź – powiedziała któregoś dnia – przyjdź, porozmawiasz z niezwykłą osobą. Serdeczną i uśmiechniętą 102-letnią panią Olą. Jest w świetnej formie i bardzo komunikatywna. Zaintrygowana, skorzystałam z zaproszenia.
 
Obie panie, ślicznie wyglądające i uśmiechnięte, zaproponowały od razu wspólną fotografię pośród kwiatów. Trzymały się pod rękę jak nastoletnie koleżanki.  
- Urodziłam się 25 lutego 1916 roku w Radomiu w licznej rodzinie – odpowiedziała na moje pytanie o miejsce urodzenia i rodzinę pani Ola. – Było nas siedmioro. Trzech braci i trzy siostry, wszyscy już nie żyją. Opiekują się mną siostrzenica i siostrzeniec – są cudowni i idealni – dodała z uśmiechem, który dosłownie nie znikał z jej twarzy. 
- Nigdy nie brakowało nam chleba – podkreśliła – dbali o to mama Zuzanna, która nas wychowywała, i tata Jan, pracujący jako woźnica. Najpierw jeździł bryczką, potem dorożką, a z czasem, razem z synami, taksówką. 
Urocza rozmówczyni co chwilę wplatała do swoich wypowiedzi przysłowia ludowe, sypiąc nimi jak z rękawa, na potwierdzenie dobrego i religijnego wychowania, które otrzymała w rodzinnym domu. W jej rodzinie ceniono wykształcenie, pracę i modlitwę. Po ukończeniu Szkoły Handlowej Stowarzyszenia Kupców Polskich pracowała w słynnej radomskiej restauracji: – Miałyśmy takie piękne welurowe zielone berety ze złotym otokiem, a w środku symbol Merkurego – wspominała. Kolejne lata, aż do emerytury, przepracowała jako intendentka w żłobku przy tzw. Tytoniówce, czyli Zakładach Przemysłu Tytoniowego w Radomiu, ale – co podkreśliła – papierosów nigdy nie paliła.  
Zapytana o miłość, ożywiła się jeszcze bardziej. Za Wiktora Wodzyńskiego, przystojnego, wysokiego szatyna, „za którym biegały wszystkie babki”, wyszła w 1941 r. Pracował w dyrekcji Zakładów Odlewniczych jako planista. Był stanowczym i porywczym „niewygasłym wulkanem”. I chociaż w 1948 r. została wdową, twierdzi, że „kocha się tylko raz”, dlatego już nie wyszła za mąż, a dzieci nie mieli. Jednocześnie pani Ola chwali liczne rodziny, bo w nich, jest przekonana, wszyscy się kochają i pomagają sobie nawzajem. Sama nie lubi się spóźniać. Przykłada dużą wagę do odpowiedzialności i bycia słownym. Uważa, że kobieta powinna dbać o wygląd („O, szmineczka zawsze musi być”) i uśmiechać się („Buzia jest od razu ładniejsza”).
Pani Ninka potwierdza, że pani Ola jest bardzo otwarta i radosna, potrafi zagadnąć każdego, nawet osobę nieznajomą: „A czemu pani się nie uśmiecha? Czemu pan nie wyjdzie z pokoju, przecież jest tak pięknie. I słońce, i drzewa, i tyle kwiatów wokoło! Tylko się cieszyć!”. Dziwi się, że ludzie z tego nie korzystają. 
Życzliwość pani Oli wyraża się też w tym, że zawsze podkreśla zalety innych, np. pani Ninka ślicznie czyta Ewangelię na Mszach św., pisze piękne wiersze, bije od niej inteligencja, pogoda ducha i wysoka kultura osobista. Zwiedzając Brańszczyk, była zachwycona, bo domy takie ładne i ukwiecone, czysto wokoło, a ludzie nieznajomi życzliwi i pozdrawiający zwykłym: „Dzień dobry”.
- Bałam się tego wywiadu – przyznała pani Ola – Myślałam, że tu przyjdzie jakaś starsza kobieta, nie wiadomo jak będzie pytać, a tu taka rozkwitająca róża, ciepła i wesoła, jak my. Bo my, kobiety, mamy cztery działania: dodajemy sobie wdzięku i uroku, dzielimy się miłością, ujmujemy sobie lat i rozmnażamy się. 
Jeśli chodzi o życzenia na urodziny, to chciałaby doczekać dyplomu doktoranckiego studiującej w Anglii siostrzenicy, bo śledziła jej edukację i radowała się nią. Cieszy się swoją wykształconą i bogobojną rodziną. 
Na pytanie, ale co dla siebie, odpowiedziała, że właściwie nic, bo jest jej bardzo dobrze: - Modlę się i proszę Matkę Bożą, by jeszcze pożyć, bo tu – w Domu Emeryta w Brańszczyku –  jest jak w przedsionku raju.  
Przyznam szczerze, że do tej pory do działania zachęcała mnie miłość najbliższych, a w trudniejszych chwilach również wykłady i humor ks. Piotra Pawlukiewicza, od teraz także te dwie cudowne osoby, które miałam szczęście poznać. Serdecznie dziękuję wspaniałym rozmówczyniom Aleksandrze Wodzyńskiej i Janinie Ślęzak!
Nina Wiśniewska - kwiecień 2023
Komentuj, logując się przez Facebooka, Google+, Twittera, Disqus LUB pisz jako gość