Realizując program poznawania Polski i jej piękna, kolejny raz wybraliśmy się naszym składem w Góry Świętokrzyskie.
W ubiegłym roku w tej krainie legend i kamieniołomów zachwyciło nas wiele szlaków, które sprawiły, iż na poszczególnych odcinkach zeszło się nam dłużej, niż przewidywaliśmy. Do tego upalna pogoda spowalniała nasze ruchy, a góry na każdym kroku zachwycały. To nakłoniło nas do tego, że w działaniach projektowych uwzględniliśmy kolejny wyjazd w ten rejon, aby zobaczyć to, czego nie zdążyliśmy obejrzeć w tamtym roku. Tak też się stało, ale… zwiedzając i poszerzając swoją wiedzę, znowu odkryliśmy kolejne bardzo ciekawe miejsca, do których pasowało będzie dotrzeć. Czyli nudzić się nie będziemy i mamy plan na kolejny rok.
Zwiedzanie rozpoczęliśmy na spokojnie w pogodzie zupełnie innej niż rok temu. Wtedy skwar i duchota nie do opisania, a w tym orzeźwiające powietrze po obfitym deszczu. Wjeżdżamy na parking i ruszamy pod robiący na nas niesamowite wrażenie, majestatyczny Dąb „Bartek”. A tu tłoczno, gdyż Dąb otoczony jest przez całą gromadę zuchów i harcerzy. Przedzieramy się jednak jakoś, druhny i druhowie odchodzą, a my w spokoju podziwiamy drzewo i robimy zdjęcia. Wracamy na parking, gdzie mijają nas kolumny wymienionych mundurowych. My przy nich to cywilbanda, ale rzucam pomysł małego pokazu, gdyż większości naszej ekipy podstawy musztry są w miarę znane.
- Słuchajcie, a może przy wejściu do busa mały pokaz musztry dla młodszych?
I tak jak myślałem: jedna odpowiedź!
- Noo… robimy!
Podałem kilka komend i, o dziwo, wszyscy, bez poprawek wykonali dobrze polecenia: zbiórka, kolumna i wejście do auta… i warto było zobaczyć miny może nie tyle druhów, co ich opiekunek.
A my w doskonałych humorach ruszyliśmy dalej.
A co nas czekało? Wspaniały, o filmowym wyglądzie, kamieniołom, porośnięty młodymi sosnami i brzozą. Byłem tam kilka razy i zawsze trafiałem, więc na co mi mapa. A tu niespodzianka, kilka kwartałów lasu wyciętych, punkty charakterystyczne dla mnie zniknęły, pojawiło się za to to, czego wcześniej nie widziałem. Gorąco coraz większe, a ja, a my błądzimy, chociaż zdaję sobie sprawę, że jesteśmy blisko. Z pomocą przychodzi Artur i jego GPS, docieramy od drugiej i nieznanej mi strony. Widzę przed sobą młodzież, ich szeroko otwarte oczy oraz miny i już wiem, że to jest to! Widok zapiera dech w piersiach, sesjom fotograficznym nie ma końca. Skały same zapraszają do odpoczynku i zarazem wejścia na nie. Siadamy na półkach skalnych, robimy postój ze śniadaniem. Robi się bardzo przyjemnie, zaczyna kropić niewielki deszczyk, jest ciepło, zaś czas płynie, a nam trzeba dalej w drogę. Nie bez żalu ruszamy z tego miejsca, ale przed nami kolejne atrakcje. Po drodze zaczyna padać gęsty deszcz, nam to nie przeszkadza, robi się rześko, zaś my zwiedzamy atrakcyjną kopalnię kruszcu na górze Miedziance. W tym czasie deszcz znacznie słabnie, co widzimy po wyjściu z muzeum. Przed nami ostatni punkt, czyli wspinaczka na malowniczy, skalny szczyt Miedzianki. Deszcz nadal pada, raz mocniej raz słabiej, więc pytam?
- Chcecie wejść w tym deszczu na górę?
- A co my lepaki? No pewnie, że idziemy, przecież nie rozmyje nas!
No to ruszamy, widzę nawet, że ten deszcz wszystkim humory poprawił, są nawet tacy, co kwiatki wąchają. Jest świetnie, widoki jak zwykle wspaniałe pomimo zachmurzenia, a może właśnie dzięki niemu. I tu znowu nie chce się schodzić z powrotem, ale z pomocą przychodzi natura. Deszcz coraz większy, wracamy i do busa wsiadamy mokrzy, jednak ulewa dopiero się rozpoczęła na całego, gdy ruszyliśmy z parkingu. Góra Miedzianka po raz kolejny okazała się dla nas łaskawa. A my coraz więcej piękna odkrywamy w naszych Górach Świętokrzyskich. No i oczywiście pojawiły się pytania, czy jeszcze kiedyś tu przyjedziemy.
Grupa pedagogiki niekonwencjonalnej działa w ramach projektu dofinansowanego przez gminę Wyszków i realizowanego od roku 2015 przez Fundację Nad Bugiem.