Grupa rozpoznawcza „Grajcyli Składu” udała się na rozpoznanie jednego z fortów zewnętrznego pierścienia Twierdzy Modlin.
Nie jest tajemnicą, że „kręcą nas” wędrówki po ciekawych miejscach historycznych i przyrodniczych, po szeroko rozumianych okolicach Wyszkowa. Wśród miejsc, w które szczególnie chętnie zabieramy młodzież, są fortyfikacje – ślady po nich, ruiny, zdarza się, że nieraz świetnie zachowane. A tak się składa, że okolice zbiegu rzek Wisły, Narwi i Wkry były silnie ufortyfikowane. Od 1806 roku z nakazu Napoleona I rozpoczęto tu wznoszenie fortyfikacji nazwanych ostatecznie Twierdzą Modlin. Twierdza stanowi wielokrotnie rozbudowywane umocnienie i zawiera w sobie elementy fortyfikacji francuskiej, rosyjskiej i polskiej. Składa się na nią cytadela położona na prawym brzegu Narwi, umocnione przedmościa: kazuński i nowodworski oraz dwa łańcuchy fortów – wewnętrzny i zewnętrzny. Jest jedną z największych i najlepiej zachowanych twierdz w Polsce.
W sobotę 22 lutego celem wyprawy „streetworkerskiej grupy rozpoznawczej” był jeden z fortów zewnętrznego pierścienia Twierdzy Modlin: Fort V Dębina Czosnów. Powstał w latach 1883-88 między wsiami Dębina i Czosnów (obecnie po zachodniej stronie trasy S7), w ramach budowy pierwszego pierścienia fortów wokół Modlina.
Udział w rekonesansie został zaproponowany osobom z najwyższą frekwencją na zajęciach. Spośród nich pojechali ci, którzy najszybciej zareagowali na zaproszenie. Dzięki życzliwości pana Wiesława Słowickiego, który prowadzi warsztat samochodowy w Leszczydole-Nowinach i nieodpłatnie użyczył busa na wyprawę, wzięło w niej udział (łącznie ze streetworkerami) 9 osób.
Pogoda była bajeczna: słonecznie, niemal bezwietrznie, temperatura lekko powyżej 0 stopni Celsjusza. Fort jest zalesiony. Aby się do niego dostać, trzeba było przedrzeć się przez gęste zarośla i przejść głęboką fosę, która przez większą część roku jest podmokła, grząska. Sprzyjało nam szczęście – wykorzystaliśmy fakt, że od wielu dni ziemia jest zmrożona, dzięki czemu przejście fosy nie stanowiło problemu. Już samo zejście do fosy po stromym zboczu stanowiło wyzwanie. A widok, jaki ujrzeliśmy po dojściu do rozwidlenia fosy (na stromo wznoszącą się ścianę kaponiery), wyostrzył apetyt na penetrację obiektu.
Fort okazał się być mocno zniszczony (część umocnień została wysadzona albo przez wycofujące się wojska, albo podczas ćwiczeń saperów po zakończeniu II wojny światowej), ale dostępne są ciekawe elementy fortu, takie jak przeciwskarpa, części potern oraz wnętrza kaponier. Mimo to obiekt jest wart zwiedzenia! Spędziliśmy na miejscu blisko 2,5 godziny. W tym czasie obeszliśmy obiekt, spenetrowaliśmy betonową kaponierę przeciwskarpową, dotarliśmy do długiego podziemnego korytarza prowadzącego do jednej z kaponier i doszliśmy nim do niej, zagłębiliśmy się w wiele wciąż dostępnych podziemnych zaułków fortu. Zwiedzanie wzbogacił komentarzem nasz niezastąpiony i niezrównany pasjonat historii wojskowości sensei Andrzej.
Na koniec wyprawy obsiedliśmy bale słomy, prażąc się w słońcu, zajadając zabrany ze sobą prowiant i dzieląc wrażeniami ze wspólnie odbytej wyprawy. Wiemy teraz z pewnością, że to miejsce jest warte zwiedzania. Wrócimy tam jeszcze – z resztą grupy i osobami, które do nas dołączą i zechcą z nami pojechać.
Wyprawa została zorganizowana przez Fundację nad Bugiem w ramach projektu „JulKlandia. Pedagogika niekonwencjonalna w 2025 roku” - zadania z zakresu zdrowia publicznego zleconego przez Gminę Wyszków.