Felieton europosła: Ludobójstwo z polityką w tle*

Od czytelników

Felieton europosła: Ludobójstwo z polityką w tle*

28.07.2016
autor: Jarosław Kalinowski
11 lipca 1943 roku to była niedziela. Polacy licznie gromadzili się w kościołach na mszy. Właśnie dlatego dla ukraińskich nacjonalistów był to idealny moment na atak. Niemal 100 miejscowości na Wołyniu zaatakowały oddziały Ukraińskiej Powstańczej Armii. Towarzyszyli im uzbrojeni w siekiery, kosy czy widły ukraińscy chłopi. Brutalnie mordowali wszystkich – od niemowlęcia do starca. Krwawa Niedziela to apogeum rzezi wołyńskiej. Gehenna mieszkańców polskich miejscowości na Kresach Wschodnich trwała jednak wiele miesięcy. Na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej Ukraińcy zamordowali (według ostrożnych szacunków) ponad 100 tysięcy Polaków – swoich sąsiadów, z którymi żyli w zgodzie od pokoleń. Ta wielka zaplanowana zbrodnia ma jedno słuszne i prawdziwe określenie – ludobójstwo.
Świadectwa tych, którzy je cudem przeżyli, są wstrząsające. Z rzezi wołyńskiej ocalał znany nam wszystkim Mirosław Hermaszewski. Relację kosmonauty z łatwością znajdziecie, Państwo, w internecie. Zachęcam do jej lektury tym bardziej, że, jak pokazują badania CBOS, niemal połowa Polaków nie wie, czym była rzeź wołyńska.
Nie są to niestety zaskakujące dane, zważywszy, że kwestia zbrodni popełnionej przez Ukraińców od lat rugowana jest z polskiej przestrzeni publicznej w imię budowania przyjacielskich relacji z naszym wschodnim sąsiadem. I choć nie do końca wiadomo, dlaczego nazwanie po imieniu tej bestialskiej zbrodni miałoby w jakikolwiek sposób zaszkodzić polsko-ukraińskim stosunkom, uchwalenie w Sejmie uchwały dotyczącej ludobójstwa od lat napotykało niebywałe opory, dodatkowo krzywdząc rodziny kresowe.
Dobrze się stało, że PiS przegłosował uchwałę nazywającą wydarzenia na Kresach Wschodnich ludobójstwem. Szkoda jedynie, że stało się to już po obchodach kolejnej rocznicy rzezi. Czas przed 11 lipca był najbardziej odpowiednim na taką inicjatywę. Tego oczekiwali Kresowianie. Niestety, marszałek Sejmu Marek Kuchciński zablokował przyjęcie rzeczonej uchwały przed rocznicą. Dlaczego to zrobił? Bo, jak twierdzą środowiska kresowe, przekonali go do tego ukraińscy parlamentarzyści, z którymi się spotkał przed szczytem NATO. M.in. Jurij Szuchewycz, syn Romana Szuchewycza – bezpośrednio odpowiedzialnego za ludobójstwo naczelnego dowódcy Ukraińskiej Powstańczej Armii – wpłynął na to, że przyjęcie uchwały przełożono na późniejszy termin, by nie stawiać Ukrainy w negatywnym świetle przed warszawskim szczytem Sojuszu.
Co ciekawe, w czasie gdy polskie władze na życzenie władz ukraińskich odkładały przyjęcie ważnej uchwały potępiającej zbrodnię ludobójstwa, Ukraińcy zdążyli przemianować jedną z głównych ulic Kijowa z Prospektu Moskiewskiego na ulicę największego dziś ukraińskiego bohatera, nacjonalisty Stepana Bandery, będącego wręcz symbolem ludobójstwa na Polakach. Banderze, Szuchewyczowi stawia się pomniki. Taki jest fundament, na którym nasz wschodni sąsiad buduje patriotyzm i narodową tożsamość. Dzisiejsza Ukraina morderców uznaje za bohaterów, a rzeź wołyńską za drobny epizod działalności UPA. Ewentualnie kłamie się, że wydarzenia te były elementem polsko-ukraińskiej wojny. A tych Polaków, którzy głośno głoszą niewygodną dla Ukraińców prawdę, oskarża się o…. prowadzenie polityki antyukraińskiej, sprzyjanie Rosji i uleganie kremlowskiej propagandzie. 
Wbrew oczywistym faktom, polskie media i politycy ulegają manipulacjom, ale nie rosyjskim, tylko ukraińskim i często relatywizują rzeź wołyńską. To nie mieści się w głowie, ale okazuje się, że można postawić znak równości pomiędzy siekierą wbitą w czoło małemu dziecku, a wysiedleniem z miejsca zamieszkania. Zacytuję Mirona Sycza, prezesa Związku Ukraińców w Polsce: „Czytałem wypowiedź pani z Kresów: <<za co ja mam przepraszać, za to, że przeżyłam?>>. To samo można znaleźć po stronie ukraińskiej, bo i tam są osoby, które przeżyły potężną tragedię. Mniejszość ukraińska w Polsce to dobry przykład: <<wygnali mnie z domu, za co mam przepraszać?>>”.
Dopóki takie argumenty będą odpowiedzią na fakty, nie poprawią się nasze relacje z Ukrainą. Można powtarzać bez końca, że zwłaszcza teraz, w obliczu wojny Ukrainy z Rosją, powinniśmy być adwokatem naszego wschodniego sąsiada, że leży to w naszym najgłębszym narodowym interesie. Pytanie, jakiej Ukrainy mamy być adwokatem: Czy takiej, która potrafi przyznać, że ma niechlubne karty w swojej historii i potępić brutalną zbrodnię na Polakach? Czy takiej, która mordercom Polaków stawia pomniki?
 
* W piątek 22 lipca sejm przyjął też uchwałę dotyczącą rzezi wołyńskiej ze stwierdzeniem o ludobójstwie.
Wybory 2024 - Janina Orzełowska
Komentuj, logując się przez Facebooka, Google+, Twittera, Disqus LUB pisz jako gość