Doktor Czesław Chmielewski – wspomnienie (FOTO)

historia Ziemi Wyszkowskiej

Doktor Czesław Chmielewski – wspomnienie (FOTO)

21.11.2022
komentarze: 0
autor: Elżbieta Szczuka
11 czerwca 2022 r. minęła 116. rocznica urodzin, zaś 17 czerwca – 41. rocznica śmierci Czesława Chmielewskiego, chirurga, jednego z kilku lekarzy pracujących w Wyszkowie w okresie powojennym. W 1956 r. został dyrektorem Szpitala Rejonowego w Wyszkowie (mieścił się przy ul. Zakolejowej), gdzie pracował do chwili uruchomienia obecnego szpitala. Doktora Czesława Chmielewskiego wspomina jego córka Maria Nowacka.

Czesław Chmielewski, syn Doroty i Kazimierza, urodził się 11 czerwca 1906 r. w Warszawie. Jego ojciec był technikiem kolejowym, matka nie pracowała zawodowo. Ukończył Gimnazjum Wojciecha Górskiego w Warszawie, potem Wydział Lekarski Uniwersytetu Warszawskiego (dyplom uzyskał w 1935 r.). Jeszcze w czasie studiów zainteresował się chirurgią, która stała się jego pasją zawodową. Pracę rozpoczął w Szpitalu Dzieciątka Jezus przy ul. Lindleya w Warszawie pod kierunkiem profesorów Zygmunta Radlińskiego, Mariana Stefanowskiego i Tadeusza Butkiewicza. Dobrze wykształcony, bardzo zdolny manualnie, pracowity, wkrótce został ordynatorem I Kliniki Chirurgicznej w tym szpitalu.
– W 1939 r. wybuchła wojna – wspomina córka Maria Nowacka. – Praca w tym czasie nie była łatwa. Ciągłe poczucie zagrożenia, braki w wyposażeniu szpitala - to była codzienność, z którą trzeba było się zmagać. W tym czasie moja mama Helena była urzędniczką w administracji tego szpitala. Któregoś dnia przywiozła do szpitala swoją siostrę z objawami ostrego brzucha. Dyżur miał Chmiel (tak go nazywali koledzy). Konieczna była pilna operacja – operował ojciec, a mama trzymała jakąś zdobytą lampę nad stołem operacyjnym. Operacja się udała, a wzajemna opieka nad pacjentką zmieniła ich relacje. 20 lutego 1944 r. wzięli ślub w kościele Wizytek w Warszawie. Po ślubie zamieszkali na Żoliborzu, w wynajętym pięknym domu z ogrodem przy ul. Mickiewicza. Radość trwała krótko, ponieważ dom został zbombardowany pierwszego dnia powstania warszawskiego. Rano wyszli do pracy i nie było już do czego wracać.
Ten czas był ogromnym wyzwaniem dla pracowników szpitala; tytaniczna praca bez czasu na sen, na jakikolwiek odpoczynek, ale tak trzeba było. Ojciec był lekarzem powstania warszawskiego. W tym czasie chorych ewakuowano do Milanówka, tam ojciec organizował oddział chirurgiczny.
Po wojnie wrócił do pracy w I Klinice Chirurgicznej Szpitala Dzieciątka Jezus, gdzie pracował do 1947 r. jako ordynator oddziału.
– W 1947 r., na prośbę delegacji z Pułtuska i wobec zniszczenia wojennego mieszkania w Warszawie, przeniósł się do Pułtuska, gdzie objął stanowisko dyrektora szpitala i ordynatora oddziału chirurgicznego. To był również ogrom pracy, wieczny dyżur, każde wyjście do znajomych, do kina – zawsze był pod telefonem, na każde zawołanie. Chirurgia była jego pasją, zrobił wiele dobrego dla ludzi i był człowiekiem całkowicie bezinteresownym. Nie było mowy o przyjmowaniu jakichkolwiek prezentów, nawet najdrobniejszych, a za propozycję wręczenia pieniędzy każdego z hukiem wyrzucał za drzwi - opowiada córka Czesława Chmielewskiego.
W 1956 r. przeniósł się do Wyszkowa (podniesionego do rangi miasta powiatowego) i objął stanowisko dyrektora Szpitala Rejonowego w Wyszkowie (tzw. stary szpital przy ul. Zakolejowej). Był nim do 1963 r., do uruchomienia szpitala przy ul. Komisji Edukacji Narodowej. Współpracował z zespołem architektów przy budowie nowego szpitala.
– W starym szpitalu była położna, która w charakterystyczny, zawsze ten sam sposób wzywała ojca, kiedy coś niebezpiecznego się działo z pacjentką „Niech pan doktór przybędzie” . No i wsiadał na rower i „przybywał” – po kilku minutach był już w szpitalu, niezależnie od pory dnia - wspomina pani Maria.
Po przeprowadzce do Wyszkowa rodzina Chmielewskich zamieszkała w domu przy ul. 22 Lipca 37 (obecnie to ul. 11 Listopada), niedaleko ul. Armii Czerwonej (obecnie ul. Pułtuska). Warunki były spartańskie. Po kilku latach otrzymali mieszkanie w nowym bloku nr 18 przy ul. Prostej. 
– Lekarzy wtedy było mało. Pamiętam, że ojciec współpracował z Wacławem Śnitowskim i Witoldem Lewińskim, a także z Jadwigą Jamiołkowską, lekarzem stomatologiem. Była to dobra, koleżeńska współpraca, pomagali sobie wzajemnie, zastępowali w czasie urlopów, a nasze rodziny były zaprzyjaźnione - opowiada córka. - Po odejściu ze szpitala ojciec objął stanowisko kierownika Wydziału Zdrowia i Opieki Społecznej, organu Prezydium Rady Narodowej w Wyszkowie, prowadząc jednocześnie poradnię chirurgiczną i dyżurując w Pogotowiu Ratunkowym. Sprawował opiekę medyczną w zakładzie leczniczo-wychowawczym w Rybienku. Społecznie pracował w Zarządzie Powiatowym PCK i komisji ds. krwiodawstwa.
W 1974 r. otrzymał Złoty Krzyż Zasługi. W 1976 r. przeszedł na emeryturę, jednocześnie pracując jako członek Komisji Lekarskiej. Za swoją ofiarną pracę w wyszkowskiej służbie zdrowia otrzymał wiele okolicznościowych dyplomów.
Zmarł 17 czerwca 1981 r. w wyszkowskim szpitalu. - Został pochowany na cmentarzu w Wyszkowie, ale po kilku latach zdecydowałyśmy z mamą o ekshumacji i został pochowany w rodzinnym grobie w Warszawie na cmentarzu Bródnowskim (aleja 44C). Mama zmarła 22 lata później, 28 października 2003 r., również w Wyszkowie. Są pochowani razem – podkreśla córka.
Doktora Chmielewskiego wspomina też doktor Grażyna Ziemiecka, która współpracowała z nim w drugiej połowie lat 70.
- Z dr. Tadeuszem Gąssowskim i dr. Czesławem Chmielewskim byliśmy w tzw. komisji orzecznictwa. Dr Chmielewski był już wówczas mało sprawny, na spotkania komisji (przy ul. Daszyńskiego) był dowożony karetką, konsultował przypadki chirurgiczne i urazowe. Zapamiętałam go jako człowieka bardzo dystyngowanego, spokojnego, zrównoważonego, małomównego. Był bardzo zdolnym chirurgiem, kolegą prof. Jana Nielubowicza, reformatora wielu dziedzin polskiej chirurgii. Ludzie, którzy go dłużej znali, opowiadali, że kiedy pracował w pułtuskim szpitalu, to zajmował się całą zabiegówką. Naprzeciwko tego szpitala był fryzjer Wąsiewski. Jak dr Chmielewski wchodził do zakładu, to Wąsiewski klienta z fotela wypraszał, bo doktor musiał być natychmiast ogolony i ostrzyżony. Bo czasami się zdarzało, że wpadała salowa i krzyczała, żeby doktor szybko leciał do porodu.
Nina Wiśniewska

komentarze:

dodaj komentarz

Brak komentarzy

Bohaterski duszpasterz

Bohaterski duszpasterz

16 października 2011 r. minęła 155. rocznica urodzin księdza Wiktora Mieczkowskiego, przez prawie 20 lat dziekana i proboszcza parafii Wyszków, bohaterskiego duszpasterza, nierozerwalnie związanego w naszej pamięci z wojną polsko–bolszewicką w 1920 roku.
zobacz więcej
Nie wszystkich odnaleźliśmy

Nie wszystkich odnaleźliśmy

Wśród oficerów, którzy 75 lat temu zostali ofiarami zbrodni katyńskiej, są bracia: Leonard i Tadeusz Dworzyńscy, synowie Piotra Dworzyńskiego, współzałożyciela wyszkowskiej huty szkła. Do tej pory ich nazwiska nie były na liście zamordowanych,  mających związki z Wyszkowem. Być może takich osób jest więcej.
zobacz więcej
Stąd, gdzie rosną kasztany

Stąd, gdzie rosną kasztany

Pani Apolonia Grundwald jest jedną z najstarszych wyszkowianek. Urodziła się 1 lutego 1907 roku. Jej rodzice, Anna i Antoni Czerwińscy, należeli do ludzi majętnych. Ich posesja rozciągała się po obu stronach ul. 11 Listopada - od torów do ul. Ogrodowej (obecnie 1 Maja). To Antoni Czerwiński posadził przy ul. 11 Listopada kasztany - do dziś rosną jeszcze (niestety, mocno już okaleczone) cztery.
zobacz więcej

Człowiek niezwykłej prawości i religijności - wspomnienie o Tadeuszu Strusiu

Starał się być niezauważalny, nie absorbować nikogo swoją osobą. A jednak zapamiętało go mnóstwo osób, nie tylko ci, z którymi pracował.
Panie ze sklepu przy Sowińskiego:
- Kiedy wychodził z matką do kościoła, można było regulować zegarki - była 5.40.
Marian Świdwa: - Bardzo lubiany. Jeśli ktoś zwrócił się o pomoc, to nikomu nie odmówił.
Adam Świderski: - To był niezwykle spokojny, skromny człowiek, znakomity fachowiec. Sumienność z niego biła.
Tadeusz Dąbrowski: - Nigdy nie uniósł się, nie zajął pochopnego stanowiska.
Ireneusz Decewicz: - Życzliwy ludziom, typ samotnika. Z rana było słychać, jak śpiewa godzinki i modli się.
Zofia Chmiel: - Nigdy od nikogo nic nie potrzebował. Dla mnie to człowiek - legenda.
Ks. Wojciech Borkowski: Był człowiekiem wielkiej religijności, niezwykłej prawości. Codziennie uczestniczył we Mszy św. i przystępował do komunii świętej. Byłem jego spowiednikiem.
Tadeusz Struś (1908-1991) przyjechał do Wyszkowa w 1962 roku, by podjąć pracę w fabryce mebli. Przez kilka lat miesięcy mieszkał w Rybienku Leśnym, później otrzymał kawalerkę w bloku za kładowym przy ul. gen. Sowińskiego nr 29. Do dziś w I klatce tego bloku wisi spis lokatorów z jego nazwiskiem. Historię jego życia opisał Romuald Trzmiel w artykule „Pamięci majora Tadeusza Strusia, dowódcy Armii Krajowej” („NW” nr 8/99 z 19 lutego). Zainspirowała nas ona do skontaktowania się z tymi, którzy go znali, współpracowali, opiekowali się nim.
zobacz więcej