Żeby się jednoczyć i pokazywać jak najwięcej miłości

Wydarzenia

Żeby się jednoczyć i pokazywać jak najwięcej miłości

17.07.2017
autor: Sylwia Bardyszewska
Tuż przed koncertem w Kicinach, gmina Zabrodzie, rozmawialiśmy z liderami zespołu Enej Mirosławem „Myniem” Ortyńskim (gitara basowa i vocal) oraz Piotrem „Lolkiem” Sołoduchą (vocal i akordeon).

Gracie na jagodowych żniwach, więc naturalne pytanie: czy lubcie jagody?
„Lolek”: Bardzo lubię, kojarzą mi się z dzieciństwem. Babcia zawsze dawała jagody na ból brzucha. Ale jedliśmy je w takich ilościach, że ból brzucha zupełnie nie przechodził, wręcz odwrotnie. Pierogi z jagodami i śmietaną są przepyszną rzeczą.
„Mynio”: I ciasto jagodowe…
„Lolek”: Taaak. Klasycznie później przez pół dnia zęby ciemne.
Koncertujecie w dużych halach, za granicą. Gmina Zabrodzie ma 5,6 tys. mieszkańców. Jak czujecie się na koncertach w małych miejscowościach?
„Lolek”: Nie ma podziału, że gdzieś jest lepiej albo gorzej. Każdy chce przyjść i, mamy nadzieję, trochę się z nami pobawić. Zawsze staramy się, żeby koncerty wyglądały tak samo dobrze. Wydaje nam się, że plusem mniejszych miejscowości jest to, że imprez nie jest za wiele, czasami raz w roku. Są trochę owiane legendą i ludzie po jej zakończeniu już czekają na przyszły rok. Wszyscy są życzliwi, serdeczni, czekają, a jak pogoda rozpieszcza nas tak, jak dziś, to wszystko udaje się w 100%.
Wasza muzyka to sama radość, ale nie wierzę, że zawsze jesteście w takich nastrojach. Co robicie, kiedy trzeba wyjść na scenę, a nastrój nie jest najlepszy.
„Mynio”: Każda scena, także muzyczna, jest teatrem, więc nawet jeśli się nie chce, jeśli baterie są wyczerpane, bo przecież też jesteśmy ludźmi, to czasem trzeba udać. Ale to nie trwa długo – jedną piosenkę, maksymalnie dwie. Zazwyczaj energia, sympatia od ludzi jest tak wielka, że rach-ciach baterie są doładowane, jesteśmy pełni energii i niczego nie udajemy.
Gracie świetną muzykę, która po części wypływa z ojczystych korzeni członków zespołu. Z jednej strony to wasz atut, ale z drugiej obciążenie, bo ciągle próbuje przypinać się wam polityczne łatki. To chyba frustrujące.
„Lolek”: Był taki etap, kiedy wokół zespołu „Enej” rozpętała się burza. Każdy z nas bardzo mocno to przeżywał, tym bardziej, że widzieliśmy, jak wyglądają koncerty i znamy cel założenia zespołu: żeby się jednoczyć i pokazywać jak najwięcej miłości, serdeczności wśród ludzi na koncertach i to się udaje od wielu lat. Teraz się już trochę uodporniliśmy. Jeżeli ktoś ma jakieś zarzuty do nas, to odsyłamy na koncert, niech go zobaczy od początku do końca, popyta ludzi. My robimy swoje. Muzyka ma łączyć, a szczególnie nasza - muzyka zespołu, który jest dwunarodowościowy. Zawsze spotykamy się z dużą serdecznością, a komentarze, hejt zawsze się będą pojawiały.
Muzyka muzyką, ale jesteście też gwiazdami. Ma to więcej plusów czy minusów?
„Mynio”: Nie jesteśmy celebrytami, bo celebryci, naszym zdaniem, sprzedają swoje prywatne życie kolorowym gazetom. Na szczęście los nas oszczędził, nie mamy paparazzi przed domem, nie afiszujemy się ze swoją prywatnością. Jesteśmy grupą – całością, która ma swoje pięć minut wyłącznie na scenie.
„Lolek”: W żaden sposób nie jest to dla nas uciążliwe. Jesteśmy rozpoznawali muzycznie i w grupie częściej nas ktoś rozpoznaje. Mieszkamy w Olsztynie, większość z nas od początku życia, mamy swoje ulubione sklepy, ulubione panie na działach mięsnych. Żyjemy jak normalni ludzie. Czasami komuś się wydaje, że jak ktoś jest na scenie, to poza nią robi jakieś niestworzone rzeczy. Jeżeli któryś z nas idzie do piekarni po bułki, ma nieuczesane włosy i dres, to czasami ktoś spojrzy jak na dziwaka. 
„Mynio”: A jak ktoś raz na jakiś czas chce sobie zrobić zdjęcie, to nie jest to uciążliwe.
Dziękuję za rozmowę.

Foto relacja z konecrtu TUTAJ.
Nina Wiśniewska - kwiecień 2023
Komentuj, logując się przez Facebooka, Google+, Twittera, Disqus LUB pisz jako gość