Oko jest jak aparat fotograficzny

Wydarzenia

Oko jest jak aparat fotograficzny

04.02.2020
autor: Materiał promocyjny
O fakty i mity na temat oczu pytamy Wojciecha Machowskiego: dyplomowanego optometrystę, absolwenta Wydziału Mechatroniki specjalności optyka na Politechnice Warszawskiej i Optometrii na Politechnice Wrocławskiej. Od 30 lat zajmuje się optyką, prowadząc salony optyczne w Warszawie, od 20 - optometrią. W Galerii Wyszków od 2013 prowadzi salon optyczny, w którym wykonywane są profesjonalne badania optometryczne.
 
Na czym polega różnica między okulistą a optometrystą?
- Optometrysta nie jest lekarzem, więc niczego nie leczy. Optometrysta dobiera - mówiąc brutalnie - protezę, jaką są okulary. Wada ostrości widzenia nie jest chorobą. To pewna ułomność, niedopasowanie mocy układu optycznego oka do kształtu gałki ocznej, co skutkuje tym - najkrócej mówiąc - że obraz powstaje poza siatkówką. Zadaniem optometrysty jest dobranie takiej korekcji, która spowoduje, że obraz powstanie na siatkówce.
Co ważne: widzimy mózgiem, a nie oczami. Oczy to są dwie kamery, które doprowadzają informacje do mózgu. To, że rozumiemy, co widzimy, że to się składa w jeden obraz, jest zasługą mózgu. 
Okulista jest lekarzem i zajmuje się przede wszystkim leczeniem. Dobra współpraca między optometrystą i okulistą polega na tym, że okulista sprawdza, czy nie ma stanów patologicznych w oku i ewentualnie je leczy. Jeżeli stwierdza, że jest wada wzroku, odsyła do optometrysty. Działa to również w drugą stronę. Jeżeli optometrysta trafia na trudności w doborze okularów, powinien pacjenta wysłać do okulisty, stwierdzając, że problem nie jest refrakcyjny. Wśród pacjentów funkcjonuje mit: jak źle widzę, to muszę mieć okulary. A nie zawsze tak jest. Nie na wszystkie dolegliwości pomagają okulary.
Czyli jeżeli źle widzimy, idziemy do optometrysty, jeśli oczy łzawią, bolą, idziemy do okulisty?
- Zdecydowanie. Jeżeli jedyną dolegliwością jest to, że źle widzimy, idziemy do optometrysty. W 90% przypadków problem jest refrakcyjny. Oko jest jak aparat fotograficzny. Idziemy do optometrysty, żeby nam naprawił obiektyw, ustawił ostrość, ale jeśli uszkodzony jest sam aparat, matryca, to nawet najlepszy na świecie obiektyw nie sprawi, że wyjdzie dobre zdjęcie. Mówiąc w dużym uproszczeniu, matrycą zajmuje się okulista, optyką - optometrysta.

Wad wzroku jest coraz więcej, prawda?
- W sensie populacji - tak. We wszystkich społeczeństwach cywilizowanych rozwija się przede wszystkim krótkowzroczność. Jednym z głównych powodów jest to, że coraz więcej pracujemy w bliży, czyli w warunkach włączonej akomodacji. Akomodacja to ustawienie ostrości, taki autofokus. Stan akomodacji, czyli ustawienia ostrości na różne odległości, jest związany z pracą pewnych mięśni w gałce ocznej. Długotrwałe napięcie tych mięśni stymuluje rozwój krótkowzroczności.
 
Czyli komputery, smartfony...
- Ten sam efekt, jaki występował kiedyś u moli książkowych. Komputery, smartfony to z jednej strony patrzenie w bliż, z drugiej patrzenie w źródło niebieskiego światła. Dlatego warto robić okulary z odpowiednimi filtrami.

Jak często trzeba badać wzrok?
- Profilaktyczne badanie optometryczne powinno być wykonywane minimum raz na 2 lata. Są dwie sytuacje, kiedy badania powinno się wykonywać częściej. Pierwsza to krótkowzroczność pojawiająca się u dzieci . Druga - przynajmniej raz w roku u okulisty powinny pojawiać się osoby starsze; ze względów profilaktycznych, ponieważ znajdują się w grupie podwyższonego ryzyka zmian zwyrodnieniowych na siatkówce.

Podobno po czterdziestce wzrok się pogarsza.
- Prawda i nieprawda. To nie wzrok się pogarsza, tylko akomodacja - to, o czym już mówiliśmy. Zdolności akomodacyjne oka spadają z upływem lat. Często słyszę: od pracy przy komputerze „poleciał” mi wzrok. Nie, to pesel „poleciał”. 
Zwykle ok. 40. roku życia pojawiają się kłopoty z bliżą, czyli z czytaniem. Pewne mięśnie w gałce ocznej powodują zmianę kształtu soczewki, która robi się bardziej wypukła, o większej mocy plusowej. Przez całe życie toczy się proces, który zmniejsza sprawność akomodacji, najmniejsza odległość w której jesteśmy w stanie uzyskać ostre widzenie, czyli tzw. punkt bliży, nam się oddala. Problem pojawia się wtedy, kiedy punkt bliży zaczyna się zbliżać do odległości naszej pracy, której potrzebujemy, np. czytając książkę. Krąży na ten temat żart, że ktoś ma wzrok dobry, tylko za krótkie ręce. 
 
Czyli osoby takie jak ja, które mają wadę wzroku do dali, po przekroczeniu czterdziestki skazane są na dwie pary okularów o różnej mocy do dali i bliży?
- Niekoniecznie. Tradycyjne okulary do czytania zastępują nam akomodację, ale w sposób ułomny, ponieważ mają stałą moc pozwalającą widzieć wyraźnie tylko na jedną odległość. Dobrze dobrane okulary do czytania będą za mocne przy patrzeniu w monitor, gdyż znajduje on się zwykle dalej. Zdecydowanie wygodniejszym rozwiązaniem są soczewki progresywne, które mają zmienną moc.
 
Krążą opinie, że do takich soczewek trudno się jest przyzwyczaić.
- Sam mam takie okulary. Dają możliwość widzenia na każdą odległość, dzięki temu, że przestrzeń z góry na dół w soczewce nie ma jednej mocy, tylko jest płynna. Górna część jest przeznaczona do patrzenia w dal, dolna - do patrzenia blisko, a środek do odległości pośrednich, np. monitor. Aby nie było kłopotów przy korzystaniu z soczewek progresywnych, ważne jest, aby spełnione były trzy elementy: dokładnie przeprowadzone badanie optometryczne, poprawnie wykonane okulary i wreszcie, aby same soczewki były odpowiedniej klasy. W naszej firmie pracujemy na soczewkach firmy Hoya, jednego z wiodących producentów soczewek na świecie. Takie soczewki to naprawdę zindywidualizowana i skomplikowana konstrukcja. Jako jedni z nielicznych wszelkie pomiary niezbędne do poprawnego wykonania okularów wykonujemy w pełni elektroniczne, z zastosowaniem najnowocześniejszego sprzętu. Badanie refrakcji również przeprowadzane jest przy wsparciu najnowocześniejszego sprzętu elektronicznego. Jest niewielki procent ludzi, którzy mogą mieć problem z soczewkami progresywnymi. To np. osoby mające zaburzenia widzenia obuocznego, kiedy oko prawe i lewe nie chcą współpracować. Dlatego przed zaproponowaniem soczewek progresywnych konieczne jest przeprowadzenie badania poprawności stereowizji. Takie badania są u nas oczywiście wykonywane. Przy okazji zapraszam wszystkie osoby odczuwające dolegliwości w tym zakresie np. widzenie podwójne na specjalistyczne badanie. Wbrew pojawiającym się opiniom, w 90% przypadków da się temu zaradzić odpowiednią korekcją.
 
A więc nie należy bać się soczewek progresywnych? To podobno spory wydatek?
- Zdecydowanie nie należy się obawiać. Dla nieprzekonanych dodam, że w naszych salonach możliwe jest przymierzenie próbnych soczewek progresywnych przed ich zamówieniem, aby osobiście przekonać się o ich zaletach. Ponadto dajemy klientom gwarancję adaptacji. Polega ona na tym, że jeśli w ciągu miesiąca pacjent nie będzie w stanie przyzwyczaić się do nowych okularów, bezpłatnie je wymieniamy. Co do kosztów… Nie chodzi o to, żeby wydawać fortunę, ale jeśli ktoś proponuje soczewki progresywne za 400 - 500 zł, to one są właśnie tyle warte, ile za nie zapłacimy, ja je nazywam quasi-progresywnymi.
U nas badanie wzroku wliczone jest w cenę okularów. Oczywiście dajemy możliwość obniżenia kosztów wykonania okularów. Zachęcamy do korzystania z różnych akcji promocyjnych. Kolejna akcja właśnie się zbliża. Jest też możliwość, by część kosztów pokrył NFZ. Poza tym honorujemy karty dużej rodziny, zarówno wyszkowską, jak i ogólnopolską, czy kartę seniora. Przy współpracy z bankiem, wprowadziliśmy system zakupu okularów na raty 0%, w którym klient nie ponosi żadnych kosztów kredytowania.
 
Dziękuję za rozmowę.


Nina Wiśniewska - kwiecień 2023
Komentuj, logując się przez Facebooka, Google+, Twittera, Disqus LUB pisz jako gość