Trzy osoby trafiły do szpitala po wypadku, do którego doszło w piątek 9 sierpnia na skrzyżowaniu ulic Świętojańskiej i Kowalskiego. O brawurze kierowców w liście do redakcji pisze nasz czytelnik.
Wypadek miał miejsce po południu. Jak wstępnie informuje policja, 75-letni kierowca toyoty wymusił pierwszeństwo, w wyniku czego doszło do zderzenia z BMW, za którego kierownicą siedział 24-latek. Do szpitala trafili obaj kierowcy i pasażer BMW.
O wypadku i ogromnej brawurze kierowców na ul. Świętojańskiej w liście do redakcji pisze pan Marek:
„Od niedawna mieszkam przy ulicy Świętojańskiej w Wyszkowie i to, co tutaj się dzieje na drogach na odcinku Świętojańskiej między ulicą Pułtuską i Prostą to jest dramat. Brawura, popisy, ogromne prędkości, wyprzedzanie - zarówno przez motocyklistów, jak i kierowców aut to jest codzienność, a zjawisko to narasta szczególnie wieczorami. Nigdy nie mieszkałem w tak niebezpiecznym miejscu jak ten odcinek.
Właśnie przed chwilą wydarzył się tu wypadek: starszy Pan prawdopodobnie „wymusił pierwszeństwo” na skrzyżowaniu Świętojańska/Kowalskiego i nie wiadomo, czy przeżyje, ale sądząc tylko po dźwiękach, które dotarły do mnie w trakcie zdarzenia, patrząc na uszkodzenia aut oraz słuchając relacji świadków wnioskuję, że młodzi mężczyźni w starym BMW nie jechali przepisowe 50 km/h (choć i to w tym miejscu byłoby za dużo, bo przy wyjeździe z Kowalskiego jest bardzo ograniczona widoczność i łuk na drodze).
Nie wiem, czy Pan prowadzący Toyotę przeżyje i nie chcę sobie wyobrażać, co by się wydarzyło, gdyby na chodniku po stronie PGNiG spacerowała właśnie rodzina z dziećmi. Toyota starszego Pana uderzyła z ogromną siłą w słup podporowy przy wejściu do siedziby PGNiG - a po drodze mogłaby zabić kilka innych osób.
Wiem, że dla cymbałów szalejących swoimi autami nic nie działa skuteczniej niż progi zwalniające. Mandaty, sankcje karne, policyjne patrole z doskoku - one nie nauczą kogoś odpowiedzialności i nie zapobiegną tragediom. Natomiast progi zwalniające skutecznie zniechęcają idiotów do szarżowania swoimi starymi klamotami i może zapobiegną śmierci niewinnych ludzi.
Trzeba to sobie powiedzieć wprost - potencjalnych drogowych morderców trzeba eliminować z pełną stanowczością z miejskich (i nie tylko) dróg.
Nie wiem, kto w przypadku tego wypadku bardziej zawinił: czy Pan, który „wymusił”, czy młodzi mężczyźni, którzy nie dostosowali prędkości, ale trzeba sobie zadać pytanie: „Czy mi też mogłoby się zdarzyć takie wymuszenie?”, „Czy mógłbym się zagapić?”, „Czy coś mogłoby odwrócić moją uwagę?”, „Czy mógłbym zasłabnąć?”
Odpowiedź jest jednoznaczna... TAK - mogłoby się tak zdarzyć każdemu. Jeśli ktoś jedzie za szybko, to na tym skrzyżowaniu kierowca wyjeżdżający z drogi podporządkowanej nie ma szans na skuteczną i szybką ocenę sytuacji. Im starszy kierowca, tym gorzej. Niech teraz każdy oceni sam, czy chciałby się znaleźć na miejscu Pana w czerwonej toyocie, jadąc autem z całą swoją rodziną. Czy chciałby iść chodnikiem w momencie tego zderzenia?
Bardzo proszę o możliwie jak najszybsze postawienie progów na ww. odcinku, oraz skuteczne wyłapywanie, karanie i piętnowanie drogowych bandytów, którzy na miejskich drogach urządzają sobie rajdy. To nie jest trudne - wystarczy poprosić mieszkańców o wskazanie miejsc. w których szarżujący kierowcy narażają innych ludzi na śmierć lub kalectwo i wysyłać tam sukcesywnie patrole, bezlitośnie karać piratów drogowych i zaplanować instalację progów zwalniających.
Moje spostrzeżenia są jasne - brawura jest tam, gdzie są miejsca publiczne, kawiarenki, ławki, bary, restauracje, lodziarnie. To właśnie na takich odcinkach wyszkowskiej młodzieży nagle zanika mózg, a testosteron nakazuje im durne popisy, za które inni płacą zdrowiem i życiem. To w takich miejscach zagrożenie dla pieszych jest najgorsze.”