INTERWENCJA: Niby tylko 5 metrów kwadratowych…

Wydarzenia

INTERWENCJA: Niby tylko 5 metrów kwadratowych…

16.06.2018
autor: Sylwia Bardyszewska
O prawdziwej rewolucji może mówić część mieszkańców bloku nr 51 przy ul. Sowińskiego, tzw. bloku rotacyjnego. Po wielu latach Spółdzielnia Mieszkaniowa „Przyszłość” upomniała się o kilka metrów kwadratowych, które w dokumentach należą do korytarza, ale od wielu, wielu lat zaadaptowane są na mieszkania. Niby tylko 5 m kw., ale w niektórych przypadkach oznacza to rujnowanie całego mieszkania…
Nie wszyscy pamiętają, że na początku tzw. blok rotacyjny miał co prawda dwie klatki schodowe, ale korytarze biegły przez całą długość bloku. Wymarzone miejsce do zabaw dla dzieci, które grały tam w piłkę, jeździły nawet rowerami. Bardzo szybko, ok. 30 lat temu, na prośbę mieszkańców zbudowano więc ścianki działowe na każdej kondygnacji, uniemożliwiając tym samym komunikację między klatkami. Przy okazji lokatorzy postawili na klatkach kraty oddzielające jedno, dwa lub więcej mieszkań. Mieszkania małe, więc na zabezpieczonej kratami powierzchni korytarza ustawili szafy, szafki, trzymali rowery. Inni przesunęli ściany swoich mieszkań, powiększając je o ok. 5 m kw.
Po wielu latach spółdzielnia postanowiła ukrócić samowolę. Do 25 maja miały zniknąć kraty, do końca września dała czas na usunięcie ścianek. Ponieważ kraty nie zniknęły, w ubiegłym tygodniu spółdzielnia usunęła je sama, jak zaznacza prezes Mirosław Marszał, „realizując decyzję Komendanta Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Wyszkowie z dnia 27.03.2018 r. z rygorem natychmiastowej wykonalności.”
- Piwnicy nie mam, mieszkanie jest małe, to chociaż rower sobie tu trzymałam – skarży się jedna z mieszkanek.
- W piwnicach siedzą całymi nocami, strach wejść. I z tym spółdzielnia porządku nie robi – dodaje sąsiadka.
Prezes SM „Przyszłość” przyznaje, że rotacyjny jest rzeczywiście jedynym blokiem w spółdzielni, w którym piwnic jest mniej niż mieszkań. – Ale te kraty i tak były pootwierane, nie stanowiły zabezpieczenia mieszkań, a najistotniejsze jest to, że wg PPSP były niezgodne z obowiązującymi przepisami – uważa.
 
Był spokój
Większy problem mają właściciele mieszkań powiększonych o fragment korytarza. Skarżą się, że w takim układzie już mieszkania kupili i spółdzielnia problemów nie robiła. Tam, gdzie w planach jest jeszcze korytarz, oni mają już kuchnie. Jej likwidacja oznacza rujnowanie całego mieszkania. 
- Mieszkam tu 23 lata. W latach 90. można było, później można było, ale teraz już nie – mówi jedna z właścicielek. - Spłaciliśmy zadłużenie po poprzednim właścicielu, wyremontowaliśmy, bo to była ruina. Chodziliśmy do spółdzielni, chcieliśmy za to płacić czynsz, ale nie można było. Jakieś 10 lat temu przyszło pismo, że mamy rozebrać ściankę, bo nie ma wentylacji. To zrobiliśmy wentylację, straż podpisała i był spokój.
- Mieszkanie kupiliśmy ponad 10 lat temu, było w okropnym stanie. Remont kosztował co najmniej 30 tys. zł. I wtedy prezes spółdzielni na wszystko się zgadzał – dodaje sąsiadka. - Przebudowaliśmy instalacje. Czy chodziło o elektrykę czy wodę, wzywaliśmy spółdzielnię i nie było problemu. To 5 m kw., które nikomu nic nie dadzą, a my musimy rujnować całe mieszkanie.
Pisma wzywające do usunięcia ścianek otrzymali na początku roku. - Najpierw przyszło pismo, że mamy usunąć ścianę, bo jest zagrożenie przeciwpożarowe. Ale straż tu była i okazało się, że wszystko jest w porządku. To przyszło drugie pismo ze spółdzielni, że ścianek nie ma w planach budynku – relacjonują. - My nie chcemy tego za darmo, chcemy zapłacić albo wydzierżawić. Niech nam to wliczą w czynsz. Chcieliśmy tak od samego początku, jak tylko się sprowadziliśmy. Tylko żebyśmy nie musieli mieszkań rujnować.
 
Powinni podziękować
Tylko jedna właścicielka dysponuje zgodą na postawienie kraty, ale spółdzielnia zgodę właśnie cofnęła. Ścianki były stawiane ok. 30 lat temu „na gębę”. Nikt nie ma niczego na papierze, ale też nikt przez te wszystkie lata nie reagował, nie kazał ich rozbierać. – Spółdzielnia nie tyle nie reagowała, co dostatecznie nie reagowała – zaznacza prezes.
Do teraz, gdy wpłynęła anonimowa skarga. – Sytuację w końcu trzeba uporządkować – komentuje Mirosław Marszał.
- Ścianki powstawały sukcesywnie i bardzo szybko. Część z nich już stała, gdy rozpocząłem pracę w spółdzielni – dodaje. – Nigdy nie było na to żadnej zgody, nawet ustnej. Dowiadywaliśmy się post factum. Mieszkańcy dobrze wiedzieli, co kupują, co jest ich mieszkaniem, a co już nie. Muszą oddać to, co wzięli nie swojego. Dlaczego inwestowali w coś, co nie było ich własnością? Zresztą nie wszyscy, bo niektórzy mają tam po prostu szafki. Na uporządkowanie daliśmy kilka miesięcy. Mieszkańcy powinni podziękować, że przez tyle lat mogli to użytkować za darmo.
Spółdzielnia czynszu za te dodatkowe 5 m kw. naliczyć nie mogła, bo formalnie to nigdy nie było częścią mieszkania. – Spółdzielnia nigdy nie chciała tego zalegalizować – podkreśla prezes. 
Dlaczego jednak nie można usankcjonować sytuacji, która trwa od blisko 30 lat? - W latach 2007 – 2008 dokonaliśmy podziału spółdzielni na nieruchomości. W tym przypadku jedną nieruchomość stanowią bloki 1 Maja 1, 3 i 7 oraz Sowińskiego 51 i 53 – odpowiada Mirosław Marszał. - Dla poszczególnych budynków – nieruchomości zostały opracowane przez osoby uprawnione operaty określające udziały w nieruchomości oraz zostały określone części wspólne nieruchomości, czyli m. in. grunt, dachy, klatki schodowe, korytarze, instalacje, pralnie, suszarnie, wózkownie. Jeśli chcielibyśmy obecną sytuację zalegalizować, zmieniłyby się udziały w nieruchomości. Należałoby wykonać od początku cały proces ustanowienia praw odrębnej własności od dokumentacji po akty notarialne i księgi wieczyste. Do tego procesu zgodnie musieliby przystąpić wszyscy, którzy maja odrębne prawo własności, czyli ponad 110 osób. Zarząd spółdzielni nie ma takich kompetencji, przekracza to zakres zwykłego zarządu.
- Podam, że porządkowanie spraw własnościowych w spółdzielni odbywa się sukcesywnie. Uporządkowaliśmy sprawy gruntowe, sąsiedztwa z innymi spółdzielniami – podmiotami, porządkujemy sprawy pralni, suszarni, wózkowni pozajmowane przez pojedyncze osoby oraz pomieszczeń piwnicznych, dachów, tarasów pozajmowanych przez osoby nieuprawnione – dodaje prezes.
- To niech ściany między klatkami też rozbiorą. Bo ich w planach budynku też nie ma – komentują mieszkańcy.
- Te ścianki powinny zostać ponieważ nie zmieniają struktury własności nieruchomości, a poprawiają komfort i bezpieczeństwo. Ale jeśli mieszkańcy będą chcieli, to je zlikwidujemy – odpowiada prezes.
Wybory 2024 - Iwona Wyszyńska
Komentuj, logując się przez Facebooka, Google+, Twittera, Disqus LUB pisz jako gość