Wydarzenia

1 / 4

Chodzi o pracę, ale najważniejsze jest dziecko (foto)

21.09.2016
autor: Sylwia Bardyszewska
Samodzielna szkoła podstawowa lub połączenie z inną podstawówką – to dwa warianty, jakie gmina po reformie oświatowej przewiduje dla obecnego Gimnazjum nr 2. O przyszłości szkoły zastępczyni burmistrza Aneta Kowalewska rozmawiała w poniedziałek 19 września z zaniepokojonymi nauczycielami. – Nie twórzmy atmosfery konfliktu, jesteśmy po tej samej stronie – apelowała.
- Na żadną wojenkę z nikim nie idziemy – zapewniali nauczyciele.
Przypomnijmy, że reforma już od przyszłego roku szkolnego zrewolucjonizuje polską oświatę, rozpoczynając likwidację gimnazjów i wprowadzając 8-klasowe szkoły podstawowe. W najtrudniejszej sytuacji znalazły się samodzielne gimnazja, w Wyszkowie to Gimnazjum nr 2 (dawniej Szkoła Podstawowa nr 4).
Sprawa rozbija się o trzy szkoły w centrum miasta, podstawówki nr 1 i 2 oraz gimnazjum. Przyszłość sieci szkół podstawowych gmina widzi w dwóch wariantach. Pierwszy to zmiana obwodów podstawówek tak, by powstał trzeci – dla przywróconej „czwórki”. To jednak będzie możliwe pewnie dopiero od 2018 r. Ustawa ma być przyjęta przez sejm w grudniu, potem będzie musiała przejść przez senat i trafić do prezydenta. Realny termin jej wejścia w życie to styczeń 2017 r. Gmina nie zdąży więc powołać nowego obwodu szkolnego.
Drugi pomysł polega na wykorzystaniu budynku obecnego gimnazjum na potrzeby ośmioklasowych SP1 i SP2, co oznaczałoby przeniesienie starszych klas jednej lub obu placówek właśnie do budynku gimnazjum. – Pierwotnie jednak pani minister taką możliwość wykluczyła – podkreśliła Aneta Kowalewska.
Zdanie jednak zmieniła – okazało się w piątek 16 września po ogłoszeniu projektu ustawy reformującej szkolnictwo. – To już nie furtka, a w zasadzie brama, żeby gimnazjum przyłączyć do istniejącej szkoły podstawowej, która funkcjonowałaby w dwóch budynkach – poinformowała Aneta Kowalewska. To, jej zdaniem, najbardziej gospodarne rozwiązanie. 
Do konkretnych decyzji gmina ma być przygotowana pod koniec roku. Obecnie przystępuje do konsultacji w podstawówkach. Chce zapytać rodziców, czy nie wyrażą sprzeciwu w kwestii głębokiej zmiany obwodów tak, by trzecia podstawówka w centrum miasta miała rację bytu. – Musimy liczyć się z tym, że niczego nie możemy robić wbrew rodzicom. Szkoła to nie tylko nauczyciele i budynek, ale też rodzice i uczniowie – podkreśliła Aneta Kowalewska.
 
Rok w plecy
Nauczyciele pytali o przepisy, które uniemożliwiają rekrutację do nowej podstawówki już w przyszłym roku. W lutym samorząd musi podjąć uchwałę rekrutacyjną określającą placówki, do jakich przyjmuje uczniów. Miesiąc (od wejścia w życie reformy oświaty) to za mało na utworzenie szkolnego obwodu. – Nie wiedząc, kiedy będzie akt obowiązujący, nikt odpowiedzialnie nie zapewni, że będziemy w stanie przeprowadzić rekrutację – podkreśliła zastępczyni burmistrza. – Póki co mamy projekt ustawy, nie znamy liczebności klas, podstawy programowej, nie wiemy, czy możliwa będzie zmianowość. Trudno jest mówić o konkretach, a ja nie mogę składać deklaracji inaczej niż na podstawie obowiązującego prawa.
- Czyli nawet w przypadku reaktywacji szkoły podstawowej, mamy rok w plecy. Czy już teraz niczego nie można zrobić? – dopytywała Agnieszka Jezierska. 
- Proszę mi wierzyć, że jeżeli wybierzemy koncepcję powrotu do trzeciej podstawówki, to zależy nam na utworzeniu szkoły jak najszybciej – zapewniła zastępczyni burmistrza. – Te zmiany dla samorządu to ogromny problem finansowy, chociaż państwo oczywiście nie musicie się tym martwić.
 
Przygotować rodziców
Nauczyciele zgłosili wątpliwości w kwestii ankiet o obwodach szkolnych, które mają wypełnić rodzice: - Żeby się wypowiedzieć, rodzice muszą wiedzieć, do jakiego obwodu będzie należało dziecko, muszą znać ofertę – podkreślali. – Konsultacje tak, ale rodziców trzeba do nich przygotować, żeby wiedzieli, z czym się wiąże trzeci obwód, dzięki któremu np. będzie jednozmianowość. Trzeba argumenty rodzicom uczciwie przedstawić.
Poza tym, zdaniem nauczycieli, rodzice mogą kierować się nie tylko względami praktycznymi, takimi jak bliskość domu czy dziadków, którzy odprowadzają i przyprowadzają dzieci, ale też emocjami, sentymentem do szkoły, w której uczyły się starsze dzieci. – Obawiam się, że na tak gwałtowną zmianę nie wyrażą zgody. Rodzice mogą być też nieświadomi, mogą nie wiedzieć, co to w ogóle jest obwód szkolny – zauważył Krzysztof Ogrodziński.
- Rodzic ma prawo się wypowiedzieć, ale swoją decyzją może spowodować, że ja stracę pracę – zauważyła Agnieszka Jezierska. – Dla mnie byłoby to bardzo krzywdzące. Stracę pracę, bo jest reforma oświaty. Nie zawsze demokracja ma rację bytu.
- Nie wiem, na jakiej podstawie pani minister mówi, że w wyniku reformy nikt nie straci pracy – mówiła z kolei Aneta Kowalewska. – Różne zabiegi czyniliśmy, żeby uniknąć takiej sytuacji w tym roku, gdy do pierwszych klas nie poszły 6-latki, ale nie udało się, nie przedłużaliśmy umów. Doszło do sytuacji, że w szkole powstała jedna klasa, a nie pięć. 
Nauczyciele mówili nie tylko o swojej przyszłości, ale też ogólnie edukacji. – My, jako nauczyciele, poradzimy sobie, ale tu chodzi o dobro dziecka. Oczywiście, że chodzi również o pracę, ale najważniejsze jest dziecko – mówiła Ineza Pieniążek. – Mamy w szkole piękne pracownie, doinwestowane przez gminę. Jak to dobro wykorzystać? My nie występujemy absolutnie przeciwko państwu, innym nauczycielom i szkołom. Chcemy współpracować, rozmawiać. Kolokwialnie mówiąc, na żadną wojenkę z nikim nie idziemy.
Więcej na ten temat w papierowym wydaniu Nowego Wyszkowiaka, już w sklepach i kioskach.
Nina Wiśniewska - kwiecień 2023
Komentuj, logując się przez Facebooka, Google+, Twittera, Disqus LUB pisz jako gość