Podczas sesji 14 lutego wójt Paweł Kołodziejski (na fot.) poinformował, że gmina prowadzi korespondencję z władzą wdrażającą i firmą wykonawczą, ponieważ rutynowa kontrola projektu, polegającego na dostarczeniu 700 beneficjentom bezpłatnie szerokopasmowego Internetu, wykazała pewne nieprawidłowości. Gmina jest zdecydowana podjąć działania zmuszające firmę Viatelecome do przywrócenia na swój koszt stanu zgodnego z projektem. Jak powiedział wójt, została zmieniona technologia odbioru Internetu bez zgody inwestora i najprawdopodobniej bez wiedzy jednostki wdrażającej, a tym zasłaniał się wykonawca. Zamontowano 150 anten innych niż w projekcie.
W rozmowie po sesji wójt Paweł Kołodziejski szerzej przedstawił problem. Gmina 2 stycznia otrzymała protokół pokontrolny z kontroli przeprowadzonej w grudniu. 26 stycznia odniosła się do zawartych w nim uwag. Dziwi, że podczas odbioru inwestycji nie zauważono, że 150 anten jest innych. .
- Dlatego wzywam inspektora nadzoru, żeby wykonawca to poprawił zgodnie z projektem i na swój koszt – mówi wójt Kołodziejski. – My nie będziemy ponosić kosztów tej nieprawidłowości, tej zmiany technologii, która z nami nie była uzgadniana. I, jak się okazuje, także z władzą wdrażającą, ale władza jeszcze nam nie odpisała. Jesteśmy w trakcie korespondowania ze sobą.
Jak to się stało, że tej zmiany nie zauważono przy odbiorze, mają odpowiedzieć inspektorzy mają nam odpowiedzieć. – My, jako urzędnicy, nie znamy się wyjaśnia wójt. – Odpowiada inspektor nadzoru, kierownik projektu i wykonawca. Konsorcjum Viatelecome, Asseco i Sotronic się podpisało, a pracuje w systemie „zaprojektuj i wybuduj”. On teraz konserwuje, serwisuje. Ten, który wykonał prace, jest zobowiązany zrobić to należycie. Jak doszło do zmiany technologii, wyjaśniamy. Ta zmiana nastąpiła samowolnie, bez niczyjej zgody.
Wójt uspokaja, że skutek finansowy nie jest wielki, bo potrącenie z projektu może być w granicach 100 tys. zł. Poza tym koszty powinna ponieść firma, która nie zastosowała się do końcowego programu funkcjonalno-użytkowyego.
– Wiedzę o zmianie posiedliśmy w kwietniu – relacjonuje Paweł Kołodziejski – i zaczęła się korespondencja, rozmowy z wykonawcą. Natomiast cały czas firma Viatelecome twierdziła, że to jest zgodnie z projektem. Audytorów nie braliśmy...
Już w kwietniu wiedzieliście, że są inne anteny?
- Bo wszędzie były prostokątne, a w Porządziu zauważyliśmy, że są okrągłe. I przy jakimś spotkaniu z tą firmą zwróciliśmy na to uwagę. Zażądaliśmy zwrotu pozostałych anten, żeby zabezpieczyć się na przyszłość. My te 120 sztuk anten mamy u siebie w magazynie, powinno być ich 150. Bronimy się, żeby zminimalizować nasze koszty ewentualne, bo później z wykonawcą będziemy dochodzić tego nawet na drodze sądowej, jeśli nie będzie się czuł w obowiązku podjąć działania przywrócenia do stanu, jaki powinien być.