DŁUGOSIODŁO: Szkody (nie)oszacowane...

Powiat

DŁUGOSIODŁO: Szkody (nie)oszacowane...

28.09.2016
autor: Ewa Elward
Wraca sprawa odmiennego spojrzenia na szkody wyrządzane w uprawach przez zwierzynę leśną. Rolnicy uważają, że nie są one dostatecznie rekompensowane, zaś koła łowieckie tłumaczą, że sposób naliczania odszkodowań jest jasny i wyklucza niedoszacowanie.
Temat wrócił podczas sesji rady gminy 23 września. Prezes Koła Łowieckiego „Bór” odniósł się do uwag z wcześniejszej sesji, zgłaszanych przez sołtysa Łączki Marka Blocha. Twierdził on, że rolnicy mają problem ze zwierzyną, która niszczy uprawy, a koła wypłacają niskie, nieadekwatne do strat odszkodowania. Prezes wyjaśnił ogólne zasady szacowania szkód, sposoby zapobiegania dewastacji pól. Wszyscy myśliwi patrolują zagrożone tereny, zainteresowani mogą dostać materiały zabezpieczające, m.in. taśmy, druty do ogrodzeń czy preparaty odstraszające. 
– Sprawy szkód są trudne, każdy chciałby otrzymać jak największe odszkodowanie, to żadna tajemnica – stwierdził prezes koła. – Jesteśmy oddelegowani do tego i uważam, że robimy to poprawnie.
Marian Sikorski przyznał, że podczas wykonywania swoich zadań myśliwi spotykają się z różnymi osobami. Są tacy, do których nikt nie chce jechać na oględziny. Na jego prośbę pracownik gminy uczestniczył w tych działaniach, jako osoba postronna i obiektywna. Odnosząc się do uwag Marka Blocha, przedstawił dokumenty z rejonu wsi Łączka. W tym roku dwie osoby wniosły 6 zgłoszeń. Jedno z nich wycofał sam zgłaszający. Druga osoba informowała o 5 szkodach. W protokołach, które zainteresowany miał podpisać, zanotowano, że w jednym miejscu „są ślady, brak szkody”, w drugim przypadku ustalono odszkodowanie na 150 zł. W uprawie seradeli stwierdzono 14 arów szkody. Koło, znając wydajność ziarna (600 kg/ha) i jego cenę (10 zł/kg), oszacowało to na 850 zł. Zainteresowany chciał 1.500 zł, co według prezesa nijak się ma do zysku z uprawy tej rośliny. W kolejnym przypadku zgłaszający miał sam zrezygnować, ponieważ na polu były tylko ślady przejścia zwierzyny.
– Nie będziemy komentowali, bo nie jesteśmy do tego upoważnieni i nie chcemy jątrzyć sytuacji. Czujemy się grupą ludzi odpowiedzialnych za to, co czynią. – zaznaczył Marian Sikorski. – Uważam, że jesteśmy kołem, które stara się i pracuje na rzecz naszej gminy w sposób przynajmniej poprawny. Nie jest możliwe, żeby wszystkich zaspokoić. Uważamy, że każde słowa mówione publicznie powinny być wyważone.   
Dodał, że rząd przygotowuje zmiany dotyczące szacowania i wypłat odszkodowań. Zapewnił, że mimo nieporozumień myśliwi czują się mocno związani z gminą i jej mieszkańcami. 
Szacunki i przygotowywanie protokołów odmiennie widzi sołtys Bloch (na fot).  
– Dlaczego ja nie mam ani jednego protokołu z waszych szacowań. Podpisuję się, wy co chcecie, umieszczacie. Wydeptane, wyjedzone 3 ha żyta, zwierzyna nie przeszła, tylko zjadła, zniszczyła. Seradeli nie potrafiliście na miejscu oszacować. Co mogłem robić? – pytał wzburzony. – Ja podpisuję, wy bierzecie, omija się punkt z wyceną i pan prezes określa. Można się przygotować do szacowań, co ile kosztuje.  
Prezes koła stanowczo zaprzeczył tym słowom, wyjaśniając, że szacunki są na podstawie niezależnych i rzetelnych danych. Myśliwi korzystają z cen skupu lub wolnorynkowych, znanych po wykopkach czy zżęciu zbóż, również z materiałów oddziałów ODR.     
– Czy to zgodne z prawem, że sami to szacujecie? Powinni zainteresowani w tym uczestniczyć – zauważył Marek Bloch.
- Wycenia ten, kto płaci – krótko odpowiedział prezes koła.   
 
Jedni drugich powinni zrozumieć
 
Emocje próbował wyciszyć wójt Stanisław Jastrzębski, przypominając, że zwierząt jest więcej i wchodzą na pola, ponieważ zmienia się charakter upraw. Popularna kukurydza nęci dziki. Zauważalne jest też zwiększenie wypadków drogowych z udziałem np. łosi. Dobrym pomysłem jest wysłanie propozycji rolników przez izbę rolniczą do ministrów rolnictwa i środowiska. 
– Ci, co płacą ze swojej kieszeni, chcą jak najmniej. Rolnik ma prawo domagać się autentycznego odszkodowania. Po to pracuje, żeby coś zebrać. Rolnik nie akceptuje, nie podpisuje – odniósł się do sporu na sali. – Dostęp do protokołu powinien być, ma być tyle egzemplarzy, ile potrzeba. Potrzebny jest wzajemny szacunek i zrozumienie. Obie strony powinny szukać dobrego porozumienia i współpracy. To trudne czasy dla rolników. Ilu ich zostaje? Mają problemy z utrzymaniem rodziny. Jedni drugich powinni zrozumieć.
Nina Wiśniewska - kwiecień 2023
Komentuj, logując się przez Facebooka, Google+, Twittera, Disqus LUB pisz jako gość