BRAŃSZCZYK: Beata Brzezińska - pierwsza kobieta w „starciu tytanów”

Powiat

BRAŃSZCZYK: Beata Brzezińska - pierwsza kobieta w „starciu tytanów”

28.02.2024
autor: Sylwia Bardyszewska
Beata Brzezińska jest pierwszą kobietą w historii Gminy Brańszczyk ubiegającą się o stanowisko wójta. Czy gmina jest gotowa na wójta kobietę? - Absolutnie tak! Myślę wręcz, że potrzeba tu kobiecej ręki - mówi kandydatka w rozmowie z „Nowym Wyszkowiakiem”.
 
Wszystko wskazuje na to, że będzie pani jedyną kobietą w szerokim gronie kandydatów na wójta. 
     - Na to wygląda i cieszy mnie ta sytuacja. Będę jedyną kobietą kandydującą na wójta nie tylko teraz, ale w ogóle w historii naszej gminy. Zawsze wyłącznie mężczyźni ubiegali się o to stanowisko. Kobiety chyba nie miały odwagi do tej pory. Można powiedzieć, że wpisuję się w historię Gminy Brańszczyk.
 
Nie obawia się pani, że mieszkańcy jednak na kobietę nie zagłosują?
     - Czasy się zmieniły i coraz częściej kobiety grają pierwsze skrzypce, zajmują wysokie stanowiska, potrafią grać pierwszoplanowe role i zdziałać wiele dobrego, mają moc sprawczą. Nie boję się więc tej sytuacji, wręcz przeciwnie, cieszę się i jestem dumna, że jako kobieta mam odwagę wziąć udział w tym „starciu tytanów”. Mam nadzieję, że wyborcy docenią moją odwagę, a jednocześnie, że wygram te wybory na płaszczyźnie merytorycznej, że przekonam wyborców swoim programem wyborczym i pomysłami na nową kadencję.
 
Nie jest pani osobą szeroko znaną w gminie. Proszę o sobie opowiedzieć.
     - Jestem rodowitą mieszkanką Gminy Brańszczyk. Pochodzę z Nowej Wsi, a od 20 lat mieszkam w Brańszczyku. Jestem żoną i mamą trójki dzieci. Niespełna 11 lat pracowałam w Urzędzie Gminy Brańszczyk. Na początku moja praca polegała na zastępstwach urzędników, którzy przebywali na dłuższych zwolnieniach, urlopach. Pracowałam więc na wielu stanowiskach. Następnie kilka lat zajmowałam się obsługą Rady Gminy. Pracę w urzędzie zakończyłam na stanowisku inspektora ds. gospodarki nieruchomościami. Do pracy w samorządzie przygotowana jestem nie tylko w praktyce, ale i w teorii, merytorycznie. Ukończyłam studia z administracji publicznej oraz uzupełniłam swoje wykształcenie z zakresu planowania przestrzennego w praktyce na Wydziale Geodezji i Kartografii Politechniki Warszawskiej.
Po odejściu z Urzędu Gminy Brańszczyk przez 3 lata pracowałam w Urzędzie Miejskim w Tłuszczu, gdzie byłam kierownikiem wydziału urbanistyki. Obecnie jestem sekretarzem Gminy Dąbrówka.
Można powiedzieć, że samorząd gminy znam od podszewki. Wiem, jak funkcjonuje administracja samorządowa. Jestem świadoma, jakie trudności czasami trzeba pokonać, i wiem co zrobić, by pewne sprawy można było zrealizować sprawniej, szybciej, łatwiej. Lubię pracować z ludźmi, pomagać im, do mieszkańców zawsze wychodzę z pomocną dłonią. Lubię rozwiązywać trudne sprawy. Praca w samorządzie to moje powołanie, po prostu lubię to robić. 
Poza tym uczestniczyłam w organizacji wyborów samorządowych, parlamentarnych, na Prezydenta RP, dwa razy byłam przewodniczącą Gminnej Komisji Wyborczej.
W Brańszczyku i ościennych miejscowościach ludzie mnie kojarzą w związku z kilkunastoletnią pracą w Urzędzie Gminy oraz aktywnym udziale w życiu szkoły. Przez dłuższy czas byłam przewodniczącą rady rodziców, a od zawsze w trójkach klasowych.
 
Bycie wójtem to jednak znacznie więcej niż bycie dobrym urzędnikiem.
     - Zdecydowanie tak! I ja wiem, jak być dobrym wójtem. Lata pracy w samorządzie wiele mnie nauczyły.

Gotowa na bolesne zderzenia

Wójt mierzy się nie tylko z problemami, ale też staje w obliczu różnych wizji rozwoju gminy. Ostatnie lata w Gminie Brańszczyk pokazały, że zderzenia różnych wizji mogą być bolesne. Jest pani na to gotowa?
     - Nie boję się nowych wyzwań. W szczególności jednak jestem gotowa na dialog i współpracę, na szukanie wspólnych rozwiązań, na słuchanie głosu mieszkańców i współpracowników. Razem jesteśmy w stanie osiągnąć więcej. Jeśli ktoś przychodzi z dobrym pomysłem, niezależnie od opcji politycznej czy osobistych przekonań, dlaczego nie mielibyśmy z tego pomysłu skorzystać? Współpraca, współpraca i jeszcze raz mądra współpraca.
 
Skoro jesteśmy przy wyzwaniach - to jakie wyzwania stoją przed Gminą Brańszczyk?
     - Myślę, że priorytetem są inwestycje. To obszar, który może znacznie wspomóc gminę, a w ostatnim czasie został zaniedbany, mamy w nim stagnację. Dysponujemy możliwościami, aby sprzyjać rozwojowi przedsiębiorczości na terenie naszej gminy, zapewniając w ten sposób stały przypływ środków do budżetu. Od tego wszystko się zaczyna. Jeśli pozyskamy dodatkowe środki, gminę będzie stać na więcej. W kadencji 2010-2014 wójt dał podłoże do sprowadzenia inwestorów, ponieważ przygotowano tereny pod inwestycję. Teraz tylko trzeba wiedzieć, jak do tego podejść, jak zachęcić inwestora, podać mu rękę. Nie wolno bać się rozmów z inwestorami i tego, co chcą robić na naszym terenie. Czasami trzeba podjąć ryzyko, by osiągnąć sukces.
 
Ryzyko, czyli np. jakieś ulgi podatkowe?
     - Też. Powinniśmy inwestorów zachęcać na wszelkie możliwe sposoby.
Pani pracuje w Gminie Dąbrówka, która korzysta na swoim położeniu przy trasie S8.
     - Lokalizacja jest idealna, tak samo jak w Gminie Brańszczyk. Tam są poważni inwestorzy i wciąż pukają kolejni. Mam pomysł, żeby taka sytuacja zaistniała również w Gminie Brańszczyk. Każdy inwestor, nawet jeśli w początkowym czasie otrzyma pewne ulgi, oznacza zwiększone wpływy podatkowe do budżetu, wymierne korzyści dla gminy, ale również dla poszczególnych mieszkańców. 
Pamiętam, kiedy podczas przekształcania terenów przy trasie S8, radni pytali: kiedy będą tego owoce? Dziś te rezultaty widzimy i trzeba te działania rozwijać, zapraszać kolejnych inwestorów, zaproponować im takie warunki, żeby to u nas otwierali swoje działalności. Na wykorzystanie czeka ponad 400 ha terenów przygotowanych pod inwestycje.
 
Gmina Brańszczyk ma poważny problem z finansowaniem oświaty, musi szukać oszczędności. Być może konieczna będzie zmiana sieci szkół.
     - Oświata wszędzie pochłania ogromne środki z samorządowych budżetów. Dla mnie jednak wykształcenie jest priorytetem. Szkoła to miejsce, gdzie zdobywa się wiedzę, zawiera pierwsze znajomości, uczy się życia w społeczeństwie, a jednocześnie miejsce integrujące lokalną wspólnotę. Będę dążyła do tego, by sytuacja, o której pani mówi, czyli zamknięcie szkoły, nie miała miejsca.

Miotła pójdzie w ruch?

Wspomniała pani o byłym wójcie. Nie jest tajemnicą, że Mieczysław Pękul udziela pani poparcia w tych wyborach.
     - Nie ukrywam tego. Mieczysław Pękul to doświadczony pracownik samorządowy, wieloletni wójt Gminy Brańszczyk. Znamy się dobrze na gruncie zawodowym. Przez 11 lat współpracowaliśmy w urzędzie w Brańszczyku. Cieszę się, że widzi we mnie potencjał do zajmowania stanowiska wójta i doceniam poparcie, jakiego mi udziela.
 
To on namówił panią do kandydowania?
     - Powiedziałabym raczej, że zainspirował mnie do wzięcia udziału w wyborach. Zwrócił uwagę, że skoro moja kariera zawodowa intensywnie rozwija się w obszarze pracy samorządowej, może warto byłoby wystartować na stanowisko wójta. Podobne głosy słyszałam również od innych osób. Pomyślałam, że skoro doświadczeni współpracownicy oraz mieszkańcy Gminy Brańszczyk widzą mnie w tej roli, a ja sama również czuję się na siłach, to warto spróbować. Myślę, że w dobrym momencie swojego życia podjęłam tę decyzję. Niezależnie od wyniku wyborów, będę z siebie zadowolona i będzie to dla mnie cenna lekcja.
 
Cenna lekcja również dla społeczności i kobiet. Jak pani wyobraża sobie tę kampanię?
     - Mam nadzieję, że przede wszystkim będzie zdrowa i oparta na zasadzie fair play. Mieszkamy wszyscy w jednej gminie, większość kandydatów jest z Brańszczyka, więc nie wyobrażam sobie, żebyśmy „robili sobie pod górkę”. Pewnie niejednokrotnie się spotkamy również po wyborach, dlatego liczę na uczciwą i merytoryczną kampanię.
 
Zna pani osobiście każdego z kontrkandydatów?
     - Oczywiście.
 
Zdradzi pani, którego uważa za najpoważniejszego konkurenta?
     - Bacznie przyglądam się wszystkim kontrkandydatom, jednak myślę, że jako jedyna kobieta jestem bezkonkurencyjna (śmiech).
 
Czyli Gmina Brańszczyk jest gotowa na wójta kobietę?
     - Absolutnie tak! Myślę wręcz, że potrzeba tu kobiecej ręki: zaradności, otwartości, profesjonalizmu, empatii. Wójt powinien być dla mieszkańców zawsze i wszędzie, a drzwi urzędu – zawsze otwarte. Nie boję się intensywnej pracy dla wspólnego dobra, a jednocześnie nie boję się rozmów z ludźmi. Zdaję sobie sprawę, że aby wyjść naprzeciw potrzebom ludzi, muszę wiedzieć, czego mieszkańcy oczekują, muszę ich wysłuchać i z nimi rozmawiać. Dlatego często wspominam o tej otwartości, dialogu. To kwestie dla mnie bardzo istotne. Jako kobieta kandydująca na stanowisko wójta, a w przyszłości, mam nadzieję, pełniąca tę funkcję, mam do zaoferowania wyborcom zupełnie nową jakość. Mogę zapewnić, że głos na mnie oddany nie będzie głosem straconym.
 
Na początku kadencji, która właśnie dobiega końca, sporo urzędników pożegnało się z pracą. Mówiąc delikatnie, nie zawsze były to przyjemne sytuacje. Jeśli zostanie pani wójtem, też miotła pójdzie w ruch?
     - Jestem jednym z pracowników, którzy w tamtym czasie odeszli z urzędu. Doskonale pamiętam tamtą atmosferę. Nie chciałabym już tego trudnego czasu roztrząsać, ale o jednym mogę zapewnić – szacunek do drugiego człowieka jest dla mnie priorytetem w każdej sytuacji, czy to w życiu zawodowym, czy też prywatnym. Doceniam wieloletnich, doświadczonych, zaangażowanych pracowników. Ważne jest dla mnie, w jaki sposób z ludźmi rozmawiamy, jak załatwiamy ich sprawy również na gruncie zawodowym. I to będzie dla mnie najważniejsze. Z drugiej strony każdy urzędnik musi pamiętać, że jego praca to misja, a swoim zachowaniem przyczynia się do wizerunku gminy. I ze swojej postawy względem obowiązków służbowych będzie rozliczany. 

Dziękuję za rozmowę.
Sylwia Bardyszewska
 
Nina Wiśniewska - kwiecień 2023
Komentuj, logując się przez Facebooka, Google+, Twittera, Disqus LUB pisz jako gość