Urzędnik z uprawnieniami

Wydarzenia

Urzędnik z uprawnieniami

15.02.2017
autor: Sylwia Bardyszewska
Na układ na linii urzędnik – prywatna firma skarży się nasz czytelnik. Skarży się do gminy Somianka, starostów wyszkowskiego i legionowskiego, policji, prokuratury, a nawet CBA. „Nie widzimy przesłanek” – słyszy najczęściej w odpowiedzi.
O sąsiedzkim konflikcie o drogę dojazdową do pól pisaliśmy już na łamach Nowego Wyszkowiaka kilka lat temu. Wracamy do niej w nieco innym kontekście.
- Sprawy w sądzie toczą się od 5 lat – opowiada pan Janusz, mieszkaniec gminy Somianka. – W 2011 r. złożyłem sprawę o zasiedzenie, ale sąd ją oddalił. Właścicielem jestem od 1982 r. Wcześniej mój dziadek prowadził gospodarstwo. Moja rodzina ma tę ziemię od 100 lat. I nigdy nie było problemu z dojazdem do pola. Ja miałem metr, sąsiad metr i mieliśmy wspólną drogę. Był kiedyś geodeta i ja niepotrzebnie podpisałem, ale mówiłem mu, że te paliki wbija nie tak, jak zawsze było. Wyrok prawomocny zapadł w 2012 r. Sąsiad wskazał, że dojeżdżam po jego polu. W 2013 r. sąsiad wniósł o rozgraniczenie. Geodeci wyznaczali granice, decyzję podpisała ta pani, ale jej nie było ani razu. Przyjeżdżał jej mąż z pomocnikiem, ale on nie ma uprawnień. Ona ma, ale pracuje w starostwie w Legionowie. 
Chodzi o naczelnika Powiatowego Ośrodka Dokumentacji Geodezyjnej i Kartograficznej w Legionowie. Pan Janusz pokazuje dokumenty, z których wynika, że gmina do przeprowadzenia rozgraniczenia upoważniła panią naczelnik, ale wezwania do stawienia się w celu ustalenia przebiegu granic wystawiała już funkcjonująca w Wyszkowie firma geodezyjna jej męża. Pan Janusz twierdzi, że pani naczelnik w czynnościach rozgraniczenia działek nie brała udziału, choć to jej podpis figuruje na protokole, pani naczelnik – że brała i to pan Janusz z żoną odmówili uczestniczenia w nich.
W Urzędzie Gminy w Somiance poinformowano nas, że w tym przypadku geodetę wskazał sąsiad pana Janusza, do czego miał prawo. – My nie sprawdzamy, czy ktoś prowadzi działalność gospodarczą, tylko czy ma uprawnienia. Ta pani ma – wyjaśnia zastępczyni wójta Agnieszka Salwin. Urzędnicy dodają, że pan Janusz został poinformowany o wszczęciu postępowania i na tym etapie mógł wnosić uwagi, ale zrobił to później, już na etapie sądowym. Uchybień w postępowaniu nie dopatrzyła się również rada gminy, oddalając w 2015 r. skargę pana Janusza.
W 2016 r. wnioskował również do starosty wyszkowskiego – o wycofanie z Powiatowego Ośrodka Dokumentacji Geodezyjnej i Kartograficznej operatu dotyczącego rozgraniczenia nieruchomości będącej przedmiotem sporu. I tu jednak spotkał się z odmową. W przedstawionej argumentacji starosta nie dopatrzył się przesłanek.
Sprawą pan Janusz próbował zainteresować również starostę powiatu legionowskiego, czyli przełożonego geodetki. Zapytaliśmy w starostwie, czy pani naczelnik posiada zgodę starosty na świadczenie prywatnych usług związanych z posiadanymi uprawnieniami geodety, czy starosta podjął kroki w celu wyjaśnienia tej sprawy, czy wyciągnięte zostały konsekwencje wobec pani naczelnik? Rzecznik prasowy Joanna Kajdanowicz zapewniła nas, że postawione przez naszego czytelnika zarzuty „zostały wnikliwie zbadane”, a pan Janusz otrzymał wyczerpującą odpowiedź. – W wyniku postępowania wyjaśniającego nie znaleziono potwierdzenia dla stawianych w skardze zarzutów, tym samym nie było podstaw do wyciągania konsekwencji służbowych – dodała pani rzecznik.
W odpowiedzi na skargę starosta legionowski informuje, że pani naczelnik „złożyła pracodawcy pisemne oświadczenie, z którego wynika, iż nie prowadzi działalności gospodarczej”, a firma jej męża „nie wykonywała dotychczas żadnych czynności geodezyjnych na terenie powiatu legionowskiego”.
Skargi pan Janusz kierował też m.in. do Wojewódzkiego Inspektora Nadzoru Geodezyjnego i Kartograficznego, Centralnego Biura Antykorupcyjnego, policji.
Sprawą po raz drugi zajmują się organy ścigania. Pierwsze postępowanie zostało umorzone przez Posterunek Policji w Somiance, sąd utrzymał zresztą w mocy tę decyzję. Teraz pisma trafiły do wyszkowskiej prokuratury z kilku urzędów. Na razie żadnych decyzji nie podjęto. – Sprawdzamy, czy są przesłanki do podjęcia postępowania – mówi krótko prokurator rejonowy Krzysztof Jeziorski.
- Jak tylko wjadę ciągnikiem, od razu przyjeżdża policja i kieruje wniosek do sądu. Ostatnio zostałem ukarany grzywną 2.000 zł. Jestem karany za to, że jeżdżę tam, gdzie była droga. Urząd uznaje, że rozgraniczenie zostało przeprowadzone zgodnie z prawem, ale moim zdaniem nie. Nie mam innego dojazdu do pola. To co, jak Dedal czy Ikar mam się tam dostać? – pyta nasz czytelnik.
Nina Wiśniewska - kwiecień 2023
Komentuj, logując się przez Facebooka, Google+, Twittera, Disqus LUB pisz jako gość