INTERWENCJA: Gorączka sobotniej nocy

Wydarzenia

INTERWENCJA: Gorączka sobotniej nocy

20.01.2018
autor: Sylwia Bardyszewska
Wieczorami, gdy na ulicach zamiera ruch, tłoczno zaczyna robić się w szpitalu. Nasza czytelniczka, którą choroba dziecka zmusiła do wieczornego przyjazdu do szpitala jest oburzona, że w Nocnej Pomocy Lekarskiej pomocy udziela tylko jeden lekarz, a pediatra przyjmuje tylko niemowlaki.
- Inna organizacja jest możliwa… gdybyśmy dostali większe pieniądze – odpowiada dyrektor szpitala.
Człowiek dorosły jest w stanie wytrzymać wiele, ale chorujące dzieci nie są już tak cierpliwe. Ja jestem w stanie zrozumieć, że to okres świąteczny, i że z lekarzami chcącymi pracować w święta też może być ciężko, ale to, co się dzieje w wyszkowskim szpitalu po prostu nie mieści się w głowie” – w liście do redakcji pisze zbulwersowana mama, która do szpitala z gorączkującym dzieckiem trafiła w sobotę tuż przed Sylwestrem, 30 grudnia.
Pani zarejestrowała nas i kazała czekać w kolejce na przyjęcie, mówiąc, że niestety tylko dzieci do pierwszego roku życia przyjmowane są na oddziale pediatrycznym, natomiast pozostałe muszą czekać do lekarza dyżurującego. Ok, i tak w sumie na korytarzu więcej było rodziców z chorymi dziećmi niż samych dorosłych” – relacjonuje nasza czytelniczka. – „Czekaliśmy dobrą godzinę, po czym Pani Doktor wyszła z gabinetu, włożyła kurtkę Lekarza Medycznego i oświadczyła pacjentom, iż dostała wezwanie do karetki i musi jechać z karetką stwierdzić zgon, a że niestety jest jedynym lekarzem dyżurującym zarówno w karetce, jak i w gabinecie wszyscy musimy na nią cierpliwie poczekać. I niestety nikt nie przyjął mojego dziecka jak i innych dzieci, ponieważ lekarz dyżurujący na pediatrii przyjmuje dzieci do pierwszego roku życia. Część osób została na korytarzu z nadzieją, że Pani Doktor z karetki wróci w miarę szybko, natomiast z rozmów toczących się na korytarzu wynikało, iż większość rodziców wróciła do domu z chorymi pociechami i perspektywą wyjazdu na izbę za kilka godzin i ponownego czekania w kolejce. Tak też i ja zrobiłam ze swoim dzieckiem.
Ostatecznie nasza czytelniczka pojechała do Szpitala Dziecięcego w Warszawie.
- Inna organizacja jest możliwa… gdybyśmy dostali większe pieniądze – odpowiada dyrektor szpitala Cecylia Domżała. - Jest to związane ze zmianami w finansowaniu świadczeń w ramach ryczałtu oraz ustalenia ilości zespołów na dany obszar. My po prostu dostaliśmy jeden zespół, jednocześnie wyjazdowy i stacjonarny. Mamy jednego lekarza. I ten lekarz musi zająć się różnymi przypadkami i sytuacjami. Pisałam pismo do NFZ o zwiększenie środków, ale nie ma odzewu. Biorąc pod uwagę ilość pacjentów i wyjazdów w dni świąteczne, soboty i niedziele staramy się podwójnie obsadzać dyżury. Ta sobota, przed Sylwestrem była wyjątkowa i rzeczywiście był tylko jeden lekarz.
Nie ma szans na to, by w NPL pediatra przyjmował nie tylko niemowlaki. – Lekarz na oddziale ma dużo pracy – podkreśla dyrektor szpitala. – Przyjęliśmy taką a nie inną zasadę, ponieważ nie każdy lekarz dyżurujący w NPL chciałby badać niemowlaki. Ale nie jest tak, że dzieci pozbawione są opieki pediatry. Jeśli lekarz w NPL ma wątpliwości, kieruje dziecko na konsultacje do pediatry. I takie sytuacje zdarzają się dość często. Nie możemy zrobić tak, żeby wszystkie dzieci w NPL przyjmowane były przez pediatrę. I nie jest tak, że pomoc nie została udzielona, tylko ta pani zrezygnowała. Wystarczyło poczekać pół godziny. I być może dziecko zostałoby skierowane na konsultację do pediatry.
Więcej na ten temat w najnowszym wydaniu Nowego Wyszkowiaka, już w sklepach i kioskach.
Nina Wiśniewska - kwiecień 2023
Komentuj, logując się przez Facebooka, Google+, Twittera, Disqus LUB pisz jako gość