Ci, którzy byli na „Smoku”, pierwszym spektaklu wyszkowskiego Teatru Niezbędnego, na pewno zastanawiali się, czym tym razem zaskoczą widzów reżyser Piotr Adler i jego trupa. Zaskoczyli, bo nowa premiera ma dwa alternatywne zakończenia i jest bajką dla dzieci. Jednak po obejrzeniu „Co się stało z naszą bajką”, trudno nie zadać sobie pytania: czy rzeczywiście tylko dla dzieci?
Widownia, w niedzielne popołudnie 23 lutego w WOK „Hutnik”, była wypełniona, ale na krzesełkach zasiedli w przeważającej części dorośli, choć oczywiście dzieci nie brakowało. Ich reakcje na to, co działo się na scenie, były jak zawsze spontaniczne i głośne. Bo przecież nie można być cicho, gdy dobro i zło toczą walkę. Trudno się nie bać, gdy widzimy mającego ogromny apetyt na Koźlątka Wilka i niezwykle przekonującego w tej roli Tomasza Ponichterę, albo Babę Jagę, brawurowo zagraną przez Annę Chmielak, która planuje upiec Jasia i Małgosię. Co prawda wiemy, znając wiele bajek, że z tego starcia zwycięsko wychodzi dobro, a zło musi zostać ukarane, jednak strach trudno opanować.
Bohaterowie w bajkach są zazwyczaj dość schematyczni, więc kibicujemy tym dobrym, chcemy, żeby to im się udało, np. Koźlątkom (Agnieszka Głowacka i Jolanta Wnuk), ich mamie Kozie (Lidia Błachnio), Jasiowi i Małgosi (kukiełki ożywili i głosu im użyczyli Honorata Piotrowska i Piotr Adler), Kopciuszkowi (Marta Grus), a potępiamy Wilka, Babę Jagę czy złośliwe, przyrodnie siostry Kopciuszka (Jolanta Wiśniewska i Joanna Adler).
Ale co się stanie, gdy z bajek znikną czarne charaktery? Próbuje na to pytanie znaleźć odpowiedź Hanna Krall (autorka książek dla dorosłych, m.in. „Zdążyć przed Panem Bogiem” o powstaniu w getcie warszawskim) w opowieści dla dzieci „Co się stało z naszą bajką?”, a za nią twórcy wyszkowskiego spektaklu.
I znowu nas zaskakują. Dzięki nim dostrzegamy, że czarne charaktery też mają swoje uczucia. „Zrozumcie, ktoś musi to na siebie wziąć. W każdej bajce musi być ktoś zły. Inaczej dzieci nie wiedziałyby, kto jest dobry” – przekonują bajkowe postacie. – „Trzeba przeżyć wszystko, co jest dane”, „Nie ma Baby Jagi i po całej bajce”.
Pytania, które padają ze sceny: „Czy to możliwe, żeby w bajce nie było dobra ani zła?”, „Czy naprawdę wiecie, kto był zły i czy dobro nudne jest?”, zmuszają do refleksji, także nad naszym życiem.
Do tego dochodzą jeszcze dwa alternatywne zakończenia: to trudne do zaakceptowania w bajce, wybrane przez Hannę Krall, oraz bajkowe, wymyślone przez Piotra Adlera. Jego sens oddają słowa piosenki śpiewanej przez wszystkich bohaterów, którzy wychodzą ze swoich bajek i spotykają we wspólnej bajce:
W naszej bajce nie będzie smutny nikt.
Wszyscy się lubimy
Aktorzy oraz wy...
Piotr Adler zdradził, że swoje zakończenie konsultował z Hanna Krall, która zgodziła się na nie tylko pod warunkiem, że będą pokazane obydwa, bo nie jest zwolenniczką upiększania rzeczywistości.
Widzowie, stojąc, podziękowali gorącymi oklaskami twórcom „Co się stało z naszą bajką”, w którym nie było słabych punktów. Świetną grę aktorów wspierała charakteryzacja, dzieło Magdy Jezierskiej, oraz kostiumy i lalki, wykonane przez Marzenę Szulc. Jak w każdym dobrym spektaklu, ważną rolę odegrała scenografia, w której zostały wykorzystane m.in. fotografie lasu autorstwa Woytka Smółkowskiego, oraz muzyka, nagrana w wyszkowskim Studiu RG. O jakość dźwięku zadbał Bartłomiej Adler, realizacją oświetlenia zajął się Marcin Stokowski (WOK „Hutnik”).
Piotr Adler podziękował wszystkim zaangażowanym w realizację spektaklu, a przede wszystkim aktorom. Ci zaś reżyserowi.