Ponad 140 tys. zł wynoszą straty spowodowane przez 32-letniego mężczyznę, który aż czterokrotnie podpalał domki letniskowe i pustostany na terenie gminy Somianka. Na trop podpalacza wpadli funkcjonariusze z miejscowego posterunku.
Do serii podpaleń domków letniskowych i pustostanów doszło w miniony weekend we Popowie-Parcelach. Jednej nocy strażacy interweniowali aż trzy razy. Kiedy zdążyli wrócić do komendy, wybuchał kolejny pożar. W jednym przypadku nawet nie zdążyli dokończyć akcji gaśniczej, a już z kolejnego budynku, kilkadziesiąt metrów dalej wydobywał się dym. Było niemalże jasne, że to nie może być przypadek.
Czwarte podpalenie miało miejsce w nocy z niedzieli na poniedziałek. - W każdym przypadku na miejscu zdarzenia śledczy przeprowadzili dokładne oględziny i zabezpieczyli ślady, które jednoznacznie wskazywały, że są to umyślne podpalenia - relacjonuje rzecznik policji kom. Damian Wroczyński. - Od samego początku policjanci wiązali ze sobą wszystkie pożary, podejrzewając, że stoi za nimi ten sam sprawca. Funkcjonariusze wykonali szereg czynności, koncentrując się m.in. na obserwacji okolicy, w których wystąpiły podpalenia, przesłuchując pokrzywdzonych i świadków.
Już w poniedziałek policjanci wytypowali sprawcę podpaleń - 32-letniego mieszkańca Warszawy. Mężczyzna został zatrzymany w swoim domku letniskowym w tej samej wsi, gdzie dochodziło do pożarów.
Na podstawie zebranego materiału dowodowego 32-latek usłyszał zarzuty uszkodzenia mienia poprzez umyślne podłożenie ognia. Mieszkaniec Warszawy przyznał się do podpaleń, lecz nie potrafił racjonalnie wytłumaczyć swojego skrajnie nieodpowiedzialnego zachowania. Teraz o jego losie zdecyduje sąd. Grozi mu do 5 lat pozbawienia wolności.