BRAŃSZCZYK: Czy wszyscy mieszkańcy muszą to obserwować?

Powiat

BRAŃSZCZYK: Czy wszyscy mieszkańcy muszą to obserwować?

23.12.2020
autor: Elżbieta Borzymek
Radni na pytanie, które na sesji 22 grudnia postawił wójt, odpowiedzieli swoją decyzją: Nie muszą. Gmina to nie Big Brother. Odrzucili wniosek radnych opozycyjnych o publikację nagrań z obrad komisji rady na Biuletynie Informacji Publicznej.
 
Najpierw wniosek klubu radnych opozycyjnych (Piotr Deptuła, Andrzej Skłucki, Anna Nasiadka, Tomasz Bralewski) negatywnie zaopiniowała (3 grudnia) komisja skarg, wniosków i petycji (stosunkiem głosów 3:1).
Należy wyjaśnić, że obrady komisji rady są jawne, każdy zainteresowany może na nie przyjść, ale w sytuacji pandemii, gdy komisje obradują zdalnie, ten dostęp jest utrudniony, choć nadal możliwy. Można otrzymać link, by bezpośrednio móc obserwować obrady, lub później poprosić o nagranie czy protokół.
 
Nie róbcie z gminy Big Brothera
Wójt Wiesław Przybylski wyraził przekonanie, że i bez publikacji nagrań jawność i dostępność obrad komisji rady są zachowane: - Protokół z komisji był udostępniony, osoby zainteresowane uzyskały link do połączenia się. Opinia prawna była przedstawiana wcześniej – wymieniał wójt. – Klub Zaradnych Aktywnych Radnych też przedstawił opinię prawną, one są mniej więcej zgodne. 
W tym sensie są zgodne, że nie ma obowiązku publikacji nagrań obrad komisji. – Nawet nie musimy nagrywać komisji, wystarczy udostępnianie protokołu – sprecyzował wójt. – Rada może zmienić to w statucie. 
- Nie ma obowiązku, ale nie istnieje też zakaz ich publikacji – zauważył Andrzej Skłucki. 
- Publikacja to dodatkowe koszty – dodał Wiesław Przybylski. – Program e-sesja to ok. 1.200 zł za jedno nagranie, bo trzeba je obrobić, zrobić napisy. Jeśli chodzi o sesje, żeby zaoszczędzić, nie płacimy tej kwoty, tylko pracownik przez prawie tydzień obrabia takie nagranie, uzupełnia o napisy. 
Zdaniem wójta, gdyby doszła publikacja nagrań komisji, trzeba by zatrudnić jedną osobę tylko do tego celu. Od innych wójtów, dowiedział się, że w sąsiednich gminach nie publikuje się nagrań z komisji. Od jednego usłyszał: „Nie róbcie z gminy Big Brothera”. 
- Nie chodzi o to, że chcemy traktować komisję jako prywatne spotkanie, ale komisja to też miejsce ustalania pewnych kwestii. Czy wszyscy mieszkańcy muszą to obserwować? – zastanawiał się wójt. – Tych ciekawych jest niewielu.
 
Nikt nie chce robić Big Brothera
- Proszę mnie przekonać, że publikacja nagrań ma rację bytu – zwrócił się z kolei do wnioskodawców radny Tadeusz Kruszewski. 
Argumenty przemawiające za publikacją nagrań przedstawił Piotr Deptuła. Zauważył, że w protokołach z komisji nie ma wszystkich istotnych informacji. Przykładem jest ten z 13 września, w którym znalazła się wzmianka o bardzo niskim poziomie wykonania inwestycji w I półroczu, ale już dyskusji, którą ta informacja wywołała, nie ma. 
- To na komisjach wszelkie merytoryczne dyskusje się odbywają – podkreślił radny – Później na sesjach w wielu przypadkach jest tylko głosowanie. Dla mieszkańców to często niejasne, dlaczego w ważnych kwestiach nie zabieramy głosu. Głos zabieramy, tylko że na komisjach. . 
Jego zdaniem, możliwość odtworzenia później na BIP obrad „zapewnia swobodny dostęp do tego, co się dzieje na komisjach”. 
Radny widzi też inne plusy: - Świadomość, że nagrywane są komisje, wpłynie korzystnie na jakość naszej dyskusji, że wiele kwestii na komisjach nie będzie się pojawiało, język komunikowania się między nami będzie lepszy, co w znacznym stopniu poprawi relacje. 
Nie zgadza się natomiast z argumentem, że pewne kwestie powinny pozostać między radnymi: - Nie możemy traktować komisji jak prywatnych spotkań. Na komisjach spotykamy się w konkretnym celu, reprezentujemy mieszkańców i oni powinni mieć możliwość sprawdzenia, obejrzenia, odsłuchania.
Z kolei wójt jest zdania, że poprawa relacji nie zależy od tego, czy będą transmisje, „tylko od własnych chęci, od tego, by ze sobą rozmawiać i wychodzić do siebie życzliwie”.
- Każdy z nas się godzi, że jesteśmy obserwowani przez całą dobę, nie tylko życie publiczne, ale i prywatne jest na widelcu. Trzeba zachować tu pewne proporcje, zdrowy rozsądek – podsumował wójt.
- Nikt nie chce z obrad komisji robić Big Brothera, ale szedł pan do wyborów z hasłami „jawność, przejrzystość, transparentność” – replikował Andrzej Skłucki. – Ktoś tam z pana otoczenia chodził kiedyś po komisjach i nagrywał. I to wam wtedy nie przeszkadzało. Nagle boi się pan, że to będzie Big Brother. 
Dodał, że są samorządy, które publikują nagrania obrad komisji, m.in. Tłuszcz czy Giżycko.
Radny Paweł Szydlik chciał wiedzieć, ile osób prosi o udostępnienie nagrań z komisji. Okazało się, że 2-3 osoby, nie więcej niż 10 obserwuje. Zapewnił, że jako radny nie ma nic do ukrycia, ale jest przeciwny wydawaniu 40 tys. zł rocznie (odbyło się 30 komisji) „na coś, na co można podjechać, podejść, poprosić o nagranie”.  
Jeśli chodzi o koszty, zdaniem wnioskodawców, nie muszą być tak wysokie: - Dziwi mnie ta kalkulacja, skąd 1200 zł? Nagranie to może być wersja surowa, bez opisów – uważa Andrzej Skłucki.
- Jeśli to będzie odbywało się bez skutków finansowych, to byłbym za tym – zadeklarował radny Sławomir Gałązka.
- Jeżeli tak bardzo chcecie aktywnie włączyć się w tą dyskusję, zróbcie sobie parawan, weźcie kamerę i sprowadźcie telewizję – zaproponował nie bez złośliwości Tadeusz Kruszewski – możecie się promować. Nie za nasze ludzkie pieniądze. Nie rozumiem waszego podejścia.
Piotr Deptuła zapewnił, że zna inne formy promocji, natomiast komisja „to jest miejsce do debaty, dyskusji, podejmowania decyzji najlepszych dla mieszkańców”. 
- Ten argument (promowanie się – EB) totalnie mija się z naszymi intencjami – dodał. – Chodzi o to, żeby to wszystko było transparentne. 
- Nawet jeśli jeden mieszkaniec będzie chciał to obejrzeć, uważam, że warto, bo liczy się każdy – odniósł się do wcześniejszych wypowiedzi.
 
Żeby wpisać kwestię nagrań do statutu
Przyznał, że komisja statutowa, której był członkiem, myślała o wprowadzeniu zapisu dotyczącego publikacji nagrań, ale uznała, że powinno to być przedyskutowane w większym gronie. 
- Nie widzę uzasadnienia, przecież nad statutem głosują wszyscy radni – odpowiedziała. 
przewodnicząca rady Ewa Wielgolaska. Zasugerowała, że zrobiono to specjalnie, by temat głośniej wybrzmiał. – Tu nie chodzi o ukrywanie czegokolwiek – zapewniła. – Nie róbmy z tych posiedzeń Big Brothera, są już wśród mieszkańców negatywne opinie. Mieszkańcy oglądają sesje. Zrobiliśmy Big Brothera. 
- Tyle obradowaliście i nie zwróciliście uwagi, żeby wpisać kwestię nagrań do statutu – przyłączyła się radna Jadwiga Uchal. – Ostatni statut był uchwalany 20 lat temu. Dopiero jesienią ustalaliśmy kolejny. I teraz mamy go zmieniać? Nie ośmieszajmy się? Co my robimy? Pracujmy, po to nas ludzie wybrali. 
Za publikacją nagrań komisji na BIP głosowali: Tomasz Bralewski, Piotr Deptuła, Anna Nasiadka, Andrzej Skłucki, przeciw – Bogdan Czarnecki, Sławomir Gałązka, Tadeusz Kruszewski, Andrzej Kukwa, Jadwiga Stoszewska, Jadwiga Uchal, Ewa Wielgolaska, Hanna Zagożdżon, od glosu wstrzymali się Adam Błoński i Paweł Szydlik. Nieobecny był Jan Domalewski.
Nina Wiśniewska - kwiecień 2023
Komentuj, logując się przez Facebooka, Google+, Twittera, Disqus LUB pisz jako gość