FELIETON EUROPOSŁA: Rozbiór Polski samorządowej

Od czytelników

FELIETON EUROPOSŁA: Rozbiór Polski samorządowej

29.11.2017
autor: Jarosław Kalinowski
Znamy już pomysł PiS-u na nową ordynację w wyborach samorządowych. Pomysł radykalny, który, jeśli w zaproponowanej formie zostanie przyjęty, będzie oznaczał koniec budowanej z mozołem przez lata Polski samorządowej.
Nie od dziś wiemy, że PiS nie rozumie idei małych ojczyzn. Lubi za to centralne zarządzanie rodem z PRL. Właśnie dlatego kilka miesięcy temu władza centralna rozpoczęła proces odbierania uprawnień samorządom – gdyby prezydent nie zawetował PiS-owskiej nowelizacji ustawy o Regionalnych Izbach Obrachunkowych, „pisowska policja” ingerowałaby dziś w samorządy gminne – premier mógłby w trybie natychmiastowym odwoływać wójtów, jako przyczynę podając mgliście brzmiącą „niegospodarność”. Zamach na samorządy oznacza także ograniczanie uprawnień sejmikom wojewódzkim – przejęto już ośrodki doradztwa rolniczego czy wojewódzkie fundusze ochrony środowiska. PiS spróbowało też „położyć rękę” na funduszach unijnych wydatkowanych na poziomie województw – bo władza z politycznego nadania (wojewoda) wie lepiej, jak wydawać pieniądze z Unii niż przedstawiciele wybrani przez mieszkańców danego województwa. Jest to nawet logiczne – w końcu wszystkich szesnastu wojewodów wskazuje – de facto – Jarosław Kaczyński, tymczasem z szesnastu samorządów PiS obecnie dzierży władzę tylko w jednym.
Najwyraźniej ma to jednak zmienić nowa ordynacja wyborcza. Zachłysnąwszy się bowiem wygraną z 2015 r., PiS stwierdził, że skoro raz wygrał, to stworzy takie zasady, by wygrywać za każdym następnym razem. Suweren już raz podjął „słuszną” decyzję i wystarczy (tej demokracji). PiS działa zgodnie z gomułkowską zasadą: „władzy raz zdobytej, nie oddamy nigdy”.
Politycy partii rządzącej przekonują, że zmiany w ordynacji mają ukrócić rzekome fałszerstwa, do których miało dojść w 2014 r. Do tej pory nie mogą jednak masowych fałszerstw udowodnić, choć temat intensywnie nagłaśniali np. na forum Parlamentu Europejskiego (swoją drogą wtedy politycy PiS nie nazywali tego donoszeniem, a „słusznym wywieraniem międzynarodowej presji”). W rzeczywistości PiS bolą jednak nie urojone nieprawidłowości, a to, że PSL osiągnął w ostatnich wyborach samorządowych świetny wynik. Tak. Mamy świetnych samorządowców, dlatego osiągnęliśmy świetny wynik.
Wracając jednak do proponowanych technicznych zmian, wcale nie będą one oznaczać większej przejrzystości, a co najwyżej większą biurokrację i dwukrotnie wyższe koszty przeprowadzenia wyborów. Podkreślanie kosmetycznych udoskonaleń, de facto nieistotnych z punktu widzenia systemu demokratycznego, takich jak wprowadzenie kamer w lokalach wyborczych, ma zatuszować dużo poważniejsze i nieuczciwe zamiary partii rządzącej. Dla jasności - transparentności mówimy TAK, manipulacjom mówimy NIE.
Skąd na przykład pomysł dwóch komisji wyborczych – jedna przyjmuje głosy, druga „ustala wyniki głosowania”? Nie ma kraju w Europie, który stosowałby takie rozwiązanie. W jakim celu mają być dwie komisje? Jaki wcześniejszy problem to rozwiązuje? Jak będzie się odbywało przekazywanie urn/głosów z jednej komisji do drugiej? Jak wpłynie to na czas trwania wyborów? Jak i skąd będą rekrutowani dodatkowi członkowie komisji, zważywszy że chętnych do pracy brakowało już przy obecnej liczbie potrzebnych osób?
Nie tylko członków komisji będzie więcej. Wybory organizować będą nowi komisarze wojewódzcy i powiatowi, nie wiadomo, czy wolni od politycznych wpływów. Do tej pory PKW powoływało kilku komisarzy na województwo. Teraz będzie to ponad 300 osób. Rezygnuje się przy tym z wymogu, by komisarze byli sędziami. Wystarczy, by byli magistrami prawa. Taki komisarz pojawi się w Wyszkowie, tak jak w każdym powiecie, jednoosobowo wyznaczy okręgi wyborcze i podzieli je na liczbę mandatów (do tej pory okręgi wytyczały rady gminy).
Wiadomo, że okręgi wyborcze do powiatów i województw mają być mniejsze. Zmniejszona będzie też liczba mandatów. System taki będzie premiował duże partie. W 3-mandatowym okręgu wyborczym nawet 20% głosów oddanych na listę (!) może nie wystarczyć do zdobycia mandatu. Dla komitetów obywatelskich będzie to oznaczać konieczność organizowania się w dość egzotyczne koalicje. Dotyczy to także wyborów do rad gminy, gdzie do tej pory pojedynczy aktywni samorządowcy walczyli o głosy na siebie – teraz najpierw będzie się liczyła lista, z której startują.
Ograniczenie kadencyjności wójtów, burmistrzów to z kolei pomysł, który w bardziej drastycznej formie poznaliśmy wcześniej – w pierwotnym zamyśle PiS chciał zmusić włodarzy sprawujących kadencję po raz drugi, by nie kandydowali w nadchodzących wyborach, próbując w ten sposób pozbyć się wielu samorządowców, którym z partią z Nowogrodzkiej nie po drodze. Bieżący projekt zakłada, że zmiana ta wejdzie w życie później, czyli w nadchodzących wyborach aktualni burmistrzowie/wójtowie będą jeszcze mogli ubiegać się o reelekcję. Problemem nie jest jednak to, kiedy ten pomysł miałby wejść w życie; problemem jest sama idea ograniczania kadencyjności. Skoro PiS motywuje proponowane przez siebie zmiany potrzebą pozbycia się ludzi, którzy nadużywają władzy, to niech wprowadzi takie mechanizmy kontroli i samooczyszczania się lokalnych społeczności, które wyeliminują patologie, np. zwiększając odpowiedzialność burmistrza przed radą. Nie zapominajmy przy tym, że w Polsce coraz więcej gmin zmaga się z problemem odpływu ludzi młodych i wykształconych – niekiedy wcale nie jest łatwo znaleźć naprawdę dobrych liderów. Dlaczego więc krzywdzić społeczności, pozbawiając je możliwości decydowania o tym, czy przedłużyć mandat zaufania dla wójtów, którzy świetnie sobie radzą? 
Jedno jest pewne: rozpoczęło się kombinowanie PiS-u przy ordynacji. Po raz kolejny zastosowano sprytny zabieg – PiS zgłosił rzeczony projekt jako poselski, co oznacza, że Sejm może go przyjąć błyskawicznie.
Nina Wiśniewska - kwiecień 2023
Komentuj, logując się przez Facebooka, Google+, Twittera, Disqus LUB pisz jako gość