Felieton europosła: Mateusza Morawieckiego opowieść o Polsce

Od czytelników

Felieton europosła: Mateusza Morawieckiego opowieść o Polsce

02.03.2018
autor: Jarosław Kalinowski
Z oficjalnie nieznanych przyczyn ktoś z PiS postanowił odmrozić ustawę, która niechcący rozpętała międzynarodową burzę, choć przygotowano ją ewidentnie na użytek wewnętrzny. Pomysł karania więzieniem za przypisywanie współodpowiedzialności za zbrodnie nazistów narodowi polskiemu służył tylko miłemu połechtaniu dumy PiS-owskiego suwerena, a zarazem utrudnieniu badań nad ciemnymi stronami naszej historii. Od początku nikt nie łudzi się, że nowelizacja ustawy o IPN będzie miała zastosowanie wobec osób, które szerzą dezinformację na temat np. udziału Polaków w Holokauście, a są obywatelami innych krajów niż Polska. Nie jest to też wcale pierwsza ustawa tego typu- PiS mógł się wzorować chociażby na Rosji, gdzie od 2014 roku obowiązuje prawo, które zabrania wspominania o tym, że ZSRR było sojusznikiem Hitlera. Wróćmy jednak na polskie podwórko, bo PiS bardzo nie lubi, gdy wytyka się mu podobne do Putina metody działania. 
A na polskim podwórku wciąż rozlewa się antysemickie mleko, które premier polskiego rządu usilnie próbuje od wielu dni posprzątać i przekonać zagranicę, że nie ma u nas żadnego brunatnego błota, w którym nurza się wielu rodaków. Niestety, efekt jest odwrotny od zamierzonego i trudno nie zgodzić się z prof. Janem Grabowskim, historykiem zajmującym się problematyką żydowską, który wprost stwierdził, że „sposób, w jaki się dziś o Żydach w Polsce mówi, przynosi hańbę władzy, która te upiory wyzwoliła”. Wszyscy, którzy od lat próbowali budować trudne polsko-żydowskie relacje dziś łapią się za głowę, gdy słyszą kolejne rewelacje wypowiadane przez premiera polskiego rządu, polityków obozu rządzącego i posłusznych PiS-owi dziennikarzy, a raczej bajkopisarzy „dobrej zmiany”. Ci ostatni nawołują zresztą do udzielania maksymalnego wsparcia premierowi, co rzeczywiście wydaje się potrzebne, zważywszy że każdego dnia Mateusz Morawiecki, nieudolnie odpierając zarzuty dotyczące polskiego antysemityzmu, coraz bardziej kompromituje Polskę na arenie międzynarodowej. 
Kompromituje zresztą nie tylko Polskę, ale także siebie samego. W Markowej, podczas zorganizowanej ostatnio wycieczki studyjnej dla korespondentów zagranicznych, premier wcielił się w rolę przewodnika i osobiście opowiadał, jak to Polacy ratowali Żydów podczas Holokaustu. Zarazem zarzucił polskim historykom, że przez ostatnie 25 lat nie zrobili wszystkiego, by wyjaśnić naszą historię. Pod tym względem ćwierćwiecze wolnej, niepodległej Polski było dla premiera i – o ironio! historyka z wykształcenia - czasem straconym. W odpowiedzi wybitni polscy historycy postanowili uzupełnić księgozbiór podręczny Mateusza Morawieckiego i ślą premierowi swoje publikacje, wyrażając tym samym sprzeciw wobec niesprawiedliwego podważania ich dorobku i uświadamiając PiS-owi, że konferencje, seminaria, rzetelne badania dotykające także tematów trudnych polsko-żydowskich relacji odbywają się w Polsce od lat i trzeba być wielkim ignorantem, albo mieć naprawdę złą wolę, by to podważać. 
Jednak gdy popatrzymy, jakimi historycznymi ekspertami otacza się nasza władza, zrozumiemy, skąd jej niechęć do wiedzy popartej wiarygodnymi źródłami. Oto w ostatnim w wywiadzie dla prawicowego tygodnika prof. Jan Żaryn (historyk) w jednym zdaniu niechcący celnie ujął całą filozofię polskiej prawicy, zwłaszcza gdy chodzi o politykę zagraniczną: „Jeśli mamy wrogów dziś, to znaczy, że mieliśmy ich także wcześniej. Jedyna zmiana polega na tym, że się ujawnili”. Ujawnili się więc wszyscy po kolei: Izrael, USA, Niemcy, Ukraina. Skoro od zawsze dookoła sami wrogowie – po co w ogóle podejmować jakikolwiek wysiłek, by budować dobre relacje z kimkolwiek? Dyplomację może jednak zostawmy w spokoju. W końcu trwa w niej eksperyment – tak Jarosław Kaczyński określił Jacka Czaputowicza, nowego szefa MSZ. Swoją drogą, po takim określeniu, każdy szanujący się minister podałby się do dymisji.
Eksperymentem, który na razie nie zdaje egzaminu, pozostaje także premier Mateusz Morawiecki. Powołany głównie po to, by ocieplić wizerunek Polski na arenie międzynarodowej, póki co rozgrzewa do czerwoności emocje wśród Polaków. Twardy elektorat w kontekście zmasowanego międzynarodowego ataku na Polskę, a wręcz wojny z Izraelem (określenie prawicowych mediów), znowu czuje, że odzyskuje dumę narodową (!). Słupki poparcia dla prawicowego populizmu utrzymują się wysokie, a temperatura jest gorąca, bo oto, jak zauważają złośliwcy pamiętający nagonkę na Żydów w 1968 roku, „w lutym nam Marzec nastał”. Z pewnością Polsce nie służy antysemicka etykieta, jaką właśnie cały świat nam przykleja na nasze własne życzenie. Dla PiS-u ważniejsze jest jednak, że ustawa o IPN, choć na razie nie będzie stosowana (bo to bubel prawny, co przyznają sami politycy PiS-u), już odniosła pozytywny skutek w kraju. Oto władza całkiem nieoczekiwanie  dla siebie samej wskazała „prawdziwym Polakom” kolejnego wroga. Oczywiście z korzyścią…dla notowań jedynej słusznej partii. 
Nina Wiśniewska - kwiecień 2023
Komentuj, logując się przez Facebooka, Google+, Twittera, Disqus LUB pisz jako gość