W ostatnich dniach pogoda nie jest dla nas łaskawa. Deszcz leje, a po śniegu nie ma już właściwie śladu. Początek tygodnia był wyjątkowo pracowity dla strażaków i wyjątkowo trudny dla osób mieszkających przy drogach gruntowych. W błocie grzęzną auta i nogi. – Muszę zostawiać samochód spory kawałek wcześniej – skarży się jedna z naszych czytelniczek.

Więcej wyjazdów straż pożarna państwowa i ochotnicza zanotowała już w sobotę. Do poniedziałku było ich blisko 20, we wtorek – 9. To głównie zabezpieczanie posesji przed roztapiającym się śniegiem i intensywnymi opadami deszczu, wypompowywanie wody z piwnic i mieszkań, udrażnianie przepustów drogowych.

- Dziś jest już spokojnie – w środę 22 lutego usłyszeliśmy w wyszkowskiej komendzie PSP. – Woda trochę opadła, zaczyna wsiąkać w glebę. Śnieg się roztopił, więc z tej strony nie ma już zagrożenia.

Niestety, z ulgą nie mogą odetchnąć mieszkańcy dojeżdżający do domów drogami gruntowymi. Nic dziwnego, skoro niektórzy auta muszą zostawiać spory kawałek przed domami. – Samochód ugrzązłby w tym błocie – skarży się mieszkanka os. Zakręzie. Jak widać na zdjęciu, powody do obaw są uzasadnione.

W środę 22 lutego w teren wyjechały ekipy naprawiające drogi gruntowe. Choć śnieg się rozpuścił, ziemia wciąż jest zmarznięta. Dlatego wiele dróg po prostu stoi w wodzie, sytuację utrudnia ulewny deszcz. Urzędnicy miejscy byli w 29 miejscach, najgorsza sytuacja jest na ul. Przemysłowej (została naprawiona od razu) i ul. Makowej (tu ekipy mają pojawić się w czwartek 23 lutego). Nie wszyscy mieszkańcy mogą jednak liczyć na tak szybką reakcję. – Liczymy, że sytuację uda się poprawić w ciągu kilku dni – mówi naczelnik miejskiego wydziału gospodarki komunalnej Michał Szewczyk.