PIŁKA NOŻNA: Czara goryczy się przelała

Sport

PIŁKA NOŻNA: Czara goryczy się przelała

23.05.2016
autor: Michał Mielczarczyk
Po dwóch ubiegłotygodniowych bardzo słabych meczach w wykonaniu drużyny Bugu Wyszków, przysłowiowa czara goryczy przelała się. Po remisie z outsiderem z Bieżunia trener Artur Salamon złożył rezygnację.
W środę w Mińsku Mazowieckim podopieczni trenera Artura Salamona zagrali jedno ze słabszych spotkań w tym sezonie. Wyraźnie brakowało wiary we własne umiejętności i osiągnięcie korzystnego rezultatu.
Na to, że wyszkowianie wyjadą z Mińska z pustymi rękoma, zanosiło się już od pierwszych minut. Nie pomógł nawet jeden pozytyw, w 3. minucie, ponieważ stojąc przed bramkarzem Łukasz Kowalczyk strzelił wprost w niego. W odpowiedzi gospodarze wyszli na prowadzenie. Bardzo ładne prostopadłe podanie do kolegi z ataku wyprowadził jeden z pomocników, obrońcy Bugu zdrzemnęli się, łapiąc na spalonego, a ich rywal bez problemu pokonał Krzysztofa Golenia. Po kwadransie było w zasadzie po meczu. Za krótko wybita przez wyszkowian piłka trafiła do jednego z przeciwników, który kropnął z narożnika pola karnego, piłka wpadła do siatki tuż przy dalszym słupku. Siedem minut przed końcem kontaktową bramkę mógł zdobyć Kowalczyk. Jego strzał z bliskiej odległości został jednak zablokowany.
Na drugą połowę goście wyszli trochę bardziej zmotywowani i zmobilizowani. Zdążyli przeprowadzić dwie akcje na bramkę miejscowych, co z tego, skoro przeciwnik już w pierwszej ofensywnej akcji odpowiedział celnym trafieniem. Po szybkiej kontrze prawą stroną jeden z rywali wystawił koledze piłkę, a temu pozostało już tylko kopnięcie do pustej bramki. Mimo trzybram-kowej straty, goście próbowali nadal atakować i mimo że tym akcjom daleko było do składności, nie składali broni. Po jednym z takich ataków udało się im strzelić honorowego gola. W 54. minucie Paweł Herman wyłożył piłkę Kowalczykowi, który mocnym strzałem przy słupku nie dał szans bramkarzowi. To było, niestety, wszystko, na co było stać Bug. Do końca meczu nasi gracze co chwilę nadziewali się na groźne kontry rywala, z których co najmniej trzy powinny zakończyć się strzeleniem bramki. Niestety, wyszkowianie często ułatwiali zadanie przeciwnikowi. Bardzo dużo prostych strat zaliczyli Bartosz Salamon i Łukasz Wolf, zupełnie bezproduktywni byli Herman i Aron Majczyna, zaś ofensywne zapędy Łukasza Damętki często kończyły się kontratakami rozgrywanymi jego stroną. Ostatnią bramkę, po sytuacji sam na sam, Mazovia zdobyła 20 minut przed końcem meczu. Warto jeszcze odnotować piękną paradę Golenia, który kilka minut wcześniej uchronił kolegów przed stratą czwartej bramki.
W obliczu tej porażki trzeba jednak podkreślić, że w Mińsku zagraliśmy bez trzech podstawowych graczy. Kontuzje leczyli Kamil Kaput i Mateusz Maciak, zaś egzamin maturalny zatrzymał Mateusza Krawczyka.

Mazovia Mińsk Mazowiecki - Bug Wyszków 4:1 (2:0)
Bramki dla Bugu: Kowalczyk 54
Bug: K. Goleń – Ł. Damętko (k), A. Majczyna (72 K. Maciak), A. Wróbel, Ł. Wolf, - E. Dobkowski, B. Salamon, J. Rejnuś, P. Herman – Ł. Kowalczyk, Ł. Kamiński (46 T. Kobyliński).
Żółte kartki: Kowalczyk, Salamon.
Sędziował: K. Wolski (Siedlce)
Widzów: ok. 80.

Po tak przeciętnym meczu nikt nie wyobrażał sobie, by trzy dni później wyszkowianie nie sięgnęli po komplet punktów w meczu u siebie z ostatnią w tabeli Wkrą Bieżuń. Niestety, po nim jedynie, co pozytywnego można napisać, że gospodarze uniknęli totalnej kompromitacji.
Kadra na mecz z Wkrą wyglądała już lepiej. Do gry gotowy był Krawczyk, a Kamińskiego w pierwszym składzie zastąpił Maciej Bala, także nieobecny w Mińsku.
Prym grze od początku do końca starali się nadawać gospo-darze. Być może gdyby to oni jako pierwsi zdobyli bramkę, gra wyglądałaby inaczej. Dziś to już jednak tylko spekulacje. Sobotni pojedynek dla graczy trenera Salamona zaczął się fatalnie. W 11. minucie, po dośrodkowaniu z rzutu wolnego z okolic linii środ-kowej, zupełnie niepilnowany bo-czny obrońca Wkry silnym strza-łem głową nie dał szans Golenio-wi. Nasz zespół od razu ruszył do odrabiania strat. Co prawda o huraganowych atakach można było mówić dopiero w ostatnich minutach pierwszej połowy, wcześniej jednak wyszkowianie również mieli swoje szanse, brakowało jednak szczęścia. Minutę po pierwsze bramce meczu Ernest Dobkowski po podaniu od Bali trafił w poprzeczkę. W 22. minucie Krawczyk strzelił głową tuż nad poprzeczką. W 38. minu-cie Wróbel tak nieszczęśliwie wpadł na rywala, że ten uderzył ramieniem swojego bramkarza. Okazało się, że doznał on złama- nia kości policzkowej i musiał karetką udać się do szpitala. Bramkarza Wkry zastąpił bardzo niepozorny, dość niski zawodnik, którego słabych jak na bramkarza warunków fizycznych jednak gospodarze nie potrafili wykorzystać. W 40. minucie jeden z wyszkowian obił słupek. Ostatnie akcje przed przerwą należały do gości. Po strzale głową jednego z nich piłka trafiła w słupek, chwilę później Goleń wyszedł obronną ręką z sytuacji sam na sam.
Do wyrównania piłkarze Bugu doprowadzili dopiero po godzinie. Damętko wykonał z rzutu wolnego tzw. centrostrzał, po drodze nikt nie dotknął piłki, a ta wpadła do bramki tuż pod poprzeczką. Niestety do końca meczu miejscowi jeszcze tylko raz zagrozili bramce Wkry. 10 minut przed końcem mocno z pierwszej piłki strzelił Krawczyk, niestety, w sam środek bramki.

Bug Wyszków - Wkra Bieżuń 1:1 (0:1)
Bramki dla Bugu: Damętko 62 (wolny)
Bug: Goleń – Damętko (k), Salamon, Wróbel, Majczyna (62 Kobyliński), -  Dobkowski, Bala, Herman (62 Kamiński), J. Rejnuś - Krawczyk, Kowalczyk.
Żółte kartki: Kowalczyk, Krawczyk.
Sędziował: P. Jenda (Siedlce)
Widzów: 70.

Najbliższy mecz Bug rozegra 28 maja o godz. 11 w Sochaczewie z sąsiadującą w tabeli Bzurą.
Wybory 2024 - Iwona Wyszyńska
Komentuj, logując się przez Facebooka, Google+, Twittera, Disqus LUB pisz jako gość