W sądzie z gminą, powiatem i wodociągami

Od czytelników

W sądzie z gminą, powiatem i wodociągami

31.05.2016
autor: Sylwia Bardyszewska
Julian Jabłoński z Rybna, który od kilku lat nie może przyłączyć się do sieci kanalizacji sanitarnej, sprawiedliwości szuka w sądzie. Domaga się odszkodowania oraz skorygowania sieci.
O skomplikowanej sprawie pana Jabłońskiego pisaliśmy na łamach NW w październiku 2014 r. Dotyczy sieci kanalizacyjnej w Tulewie Górnym, Rybnie i Rybienku Starym, która została zakończona w połowie 2012 r. Zgodnie z przepisami gmina wykonała przyłącza do granic posesji, drugą część – do domu mieszkańcy budują we własnym zakresie. W lipcu 2012 r. pan Julian otrzymał od PWiK warunki techniczne, a jesienią wykonał, a raczej próbował wykonać swoje przyłącze do sieci kanalizacyjnej. „Ze względu na brak spadku w kierunku odpływu ścieków, kanalizacja sanitarna nie funkcjonuje” – pisał w liście do burmistrza.
Zdaniem pana Juliana, przyłącze w drodze powiatowej zostało wykonane niezgodnie z dokumentacją. „Wzywaliśmy wielokrotnie przez okres dwóch lat Inwestora – Gminę Wyszków oraz PWiK jako gestora sieci kanalizacyjnej do obniżenia przyłącza kanalizacyjnego w drodze powiatowej w celu uzyskania minimalnego spadku (1,5%) do poprawnego funkcjonowania kanalizacji sanitarnej. (…) Nie możemy odprowadzać ścieków do nowo wybudowanej kanalizacji sanitarnej współfinansowanej ze środków Unii Europejskiej, z winy firmy projektowej, wykonawcy, inwestora, inspektora nadzoru inwestorskiego, którzy przy projektowaniu przyłącza kanalizacyjnego, realizacji inwestycji oraz nadzoru inwestorskiego, nie uwzględnili rzędnych odprowadzania ścieków z naszej kanalizacji wewnętrznej, która została wykonana i zinwentaryzowana w sierpniu 2006 r. (…) Wykonawca wykonał przyłącze kanalizacyjne niezgodnie z projektem, jak również nie uzyskał spadku kanalizacji zgodnie ze sztuką budowlaną, co zostało potwierdzone przez pomiary uprawnionych geodetów w 2013 i 2014 r.”.
Jak informowało PWiK, wykonana została inwentaryzacja powykonawcza i naniesiona na mapy. Na podstawie tej inwentaryzacji, odzwierciedlającej stan rzeczywisty po budowie, pan Jabłoński otrzymał warunki przyłączenia się do kanalizacji, ale od domu, a nie od szamba, jak to wykonał. Przyłącze od domu do zbiornika zbudował wcześniej. W efekcie okazało się, że końcówka położonego przez gminę przyłącza znajduje się wyżej, różnica wynosi ok. 7 cm.  PWiK sugerowało zastosowanie rury o większej średnicy lub wybudowanie przydomowej przepompowni. Pan Julian nie zamierza jednak ponosić dodatkowych kosztów. 
Problem polega na tym, że choć pan Jabłoński dopełnił obowiązku naniesienia swojej wewnętrznej instalacji na mapy i zgłoszenia jej do geodezji w starostwie, w mapach udostępnionych projektantowi sieci kanalizacyjnej nie było śladu ani instalacji, ani domu. Z drugiej jednak strony na etapie przygotowania dokumentacji sieci pan Jabłoński zaakceptował przedstawione przez projektanta rozwiązanie.
Po zakończeniu inwestycji rzeczywiście okazało się, że sieć kanalizacyjna została położona niżej, niż przewiduje projekt. Julian Jabłoński nie był zresztą jedynym mieszkańcem Rybna, który zgłaszał problemy z przyłączeniem się do sieci. W efekcie jednak inni przyłącza wybudowali, a pan Julian domagał się przebudowy sieci w drodze. – Który pomiar by nie był w drodze, to pan Julian, budując przyłącze od domu, a nie od szamba, połączyłby się z siecią – utrzymywali pracownicy PWiK. Spadek między ulicą a granicą posesji wynosi 30 cm. Instalacja pana Juliana znajduje się niżej niż gminna część przyłącza. 
- Przecież ja kanalizację mam wybudowaną od 2006 r., kiedy zbudowałem dom. Przecież to było na mapach – oponował w sądzie.
Pan Jabłoński wielokrotnie spotykał się z urzędnikami i pracownikami PWiK, odbywały się wizje lokalne, sprowadzano geodetę, ale do porozumienia nie doszło. Wpłynęła skarga na działalność burmistrza, ale rada miejska uznała ją za bezzasadną.
Julian Jabłoński nie daje jednak za wygraną i sprawę skierował do sądu. Domaga się odszkodowania oraz skorygowania sieci i przyłącza. – Musiałem z powrotem podłączyć budynek do szamba – relacjonował w sądzie. – Poniosłem koszty związane z wykonaniem przyłącza, map, poświęciłem wiele czasu, a kanalizacja jest nieodebrana. Nie zgodziłem się na wykonanie przepompowni, bo to kolejne koszty. I kto miały to zrobić? Dlatego walczyłem, żeby gmina doprowadziła kanalizację do stanu, jaki powinien być. Moim zdaniem zabrakło dobrej woli ze strony urzędu i PWiK. W chwili obecnej uważam, że przepompownia byłaby najlepszy rozwiązaniem, ale musiałbym za to zapłacić minimum 20 tys. zł.
Wybory 2024 - Iwona Wyszyńska
Komentuj, logując się przez Facebooka, Google+, Twittera, Disqus LUB pisz jako gość