Kilka dni przy przystanku w Ochudnie leżała martwa łania, która zginęła w wyniku zderzenia z autem. Po takim czasie i przy takiej pogodzie było ją nie tylko widać, ale i czuć. – Zgłaszałem to już, ale nie ma żadnej reakcji – skarży się nasz czytelnik.
Łania zginęła w wyniku zderzenia z samochodem w nocy z 19 na 20 czerwca. Jeśli kierowca wzywa policję, ta standardowo sygnalizuje odpowiednim służbom konieczność usunięcia padłej zwierzyny. Dlaczego jednak w tym przypadku zwłoki leżały jeszcze w poniedziałek?
- Leży na poboczu, jakieś 30 metrów od przystanku – w niedzielę poinformował nas czytelnik. – Jest duszno, nieźle już śmierdzi. Zgłaszałem to myśliwemu, ale nikt się tym nie zajął do tej pory.
Ponieważ do kolizji doszło przy drodze powiatowej, zwierzę powinna usunąć firma świadcząca tego typu usługi na rzecz starostwa. Pracownik został wezwany od razu po naszej interwencji, ale… łani nie znalazł. W poniedziałek został wezwany po raz kolejny, gdy – po monicie naszym i naszego czytelnika – urzędnicy sami udali się na miejsce i stwierdzili, że zwierzę rzeczywiście na poboczu leży.